Obrona Terytorialna to oczko w głowie szefa Ministerstwa Obrony Narodowej. Nie ma praktycznie spotkania czy konferencji na której nie mówiłby o niej. Tyle tylko, że na razie to wszystko fikcja. Czysta propaganda.
Żeby taka formacja powstała, konieczne są zmiany przepisów w tym nowa ustawa. A tej nie ma. Tym samy nie ma budżetu na finansowanie nowej formacji. Na dodatek, przy temacie Obrony Terytorialnej jak diabeł z kapelusza, wyskakuje nazwisko Bartłomieja Misiewicza. Nawet tutaj dostał fuchę!
Niezależnie od tego czy Obrona Terytorialna (OT) jest potrzebna czy nie, MON pod wodzą Antoniego Macierewicza, zabiera się do tego lewą ręką przez prawą nogę. Przypomina to pomysł budowy promu kosmicznego, gdzie na dzień dobry zatrudnia się pilotów, nie mając pieniędzy, naukowców i planów budowy. Podobnie jest z OT. Nie ma struktur, budżetu ani co najważniejsze, stosownych przepisów. A te są konieczne. Bez nich nie będzie budżetu, a tym samym środków na zakup. np uzbrojenia. W tej chwili powstawanie OT to budowa zamku na piasku.
– Wojska Obrony Terytorialnej, czyli faktycznie piąty rodzaj sił zbrojnych obok wojsk lądowych, powietrznych, specjalnych i marynarki wojennej, stanowią uzupełnienie i jednocześnie są komplementarną częścią potencjału obronnego Polski – czytamy na oficjalnej stronie MON. To sugeruje, że formacja istnieje. Tyle, że to nieprawda.
Wcześniej zgodnie z prawem powinna powstać specjalna ustawa o powołaniu takiej formacji. – Wojska OT jako piąty rodzaj sił zbrojnych. Bez ustawy nie da się tego zrobić. A ustawy nie ma, nie ma więc wojsk OT – twierdzi generał Stanisław Koziej, były wiceminister obrony narodowej i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Jak podkreśla generał w rozmowie z Fakt24, co co dzieje się wokół OT, to nic innego jak „działania propagandowe”. – Poza rejestracją kandydatów, MON nie robi nic w tej sprawie – podkreśla generał. – Mało tego, bez przepisów i ustawy nie będzie budżetu dla nowej formacji, a tym samym pieniędzy na zakupu broni i amunicji. Sprawa jest tym bardziej dziwna, że PIS ma w Sejmie większość i bez kłopotu mógłby ustawę przegłosować.
Ale to nie wszystko. Przy okazji rozmów o tworzeniu Obrony Terytorialnej, jak królik z kapelusza wyskakuje postać Bartłomieja Misiewicza. Jak ustaliła Rzeczpospolita, „Misiewicz niedawno został skierowany na kolejny odcinek. Od 1 września minister obrony mianował go szefem zespołu nadzorującego przygotowanie propozycji regulacji prawnych dotyczących funkcjonowania Wojsk Obrony Terytorialnej”. Kilka dni temu Misiewicz, poprosił ministra o zawieszenie w pełnionych funkcjach, więc najprawdopodobniej i tutaj po niecałych trzech tygodniach urzędowania, pupil Macierewicza na razie nie będzie pracował.
W założeniach w ciągu pięciu lat OT ma się składać z 45 tys. żołnierzy skupionych w 17 brygadach. Docelowo kompania Obrony Terytorialnej ma działać w każdym powiecie. Tyle, że najpierw potrzeba zmienić ustawę. Bez tego, nowa formacja przypomina prywatną armię ministra.
FAKT.PL