Została z nich miazga! Rozpędzone do granic możliwości sportowe porsche 911 uderzyło w przydrożne drzewo niedaleko wsi Jasionówka na Podlasiu. Auto rozpadło się na części jak dziecięca zabawka. Jadący rajdowym wozem 29-latek i 17-letni chłopak nie mogli tego przeżyć. Ich zmasakrowanych zwłok nie pokazano nawet krewnym.
We wsi Jasionówka na Podlasiu piękne rajdowe porsche 911 to rzadki widok. Nic dziwnego, że uczący się na mechanika samochodowego Paweł B. nie mógł oderwać od niego oczu. Warte około 300 tys. zł auto stało zaparkowane w sąsiednim gospodarstwie. – Chodził tam, oglądał, robił zdjęcia. Nie mógł się napatrzeć – opowiadają znajomi chłopaka.
Aby ujarzmić potężną moc drzemiącą pod maską takiego samochodu, trzeba być doświadczonym kierowcą. Za takiego podawał się właściciel porsche, Daniel Z. z Białej Podlaskiej (woj. lubelskie). Do Jasionówki przyjechał ze znajomym. 29-latek przechwalał się, że startuje w wyścigach samochodowych.
Zafascynowany motoryzacją 17-letni Paweł tak długo prosił właściciela auta o przejażdżkę, aż ten w końcu się zgodził. Pojechali raz, drugi, ale nastolatkowi wciąż było mało. Ruszyli ostatni raz. Wąską drogą pędzili na złamanie karku. Już wracali, gdy nagle porsche wypadło na pobocze. Skosiło przydrożne drzewo, uderzyło w następne. Sportowe auto dosłownie rozpadło się na kawałki, a jego części leżały rozrzucone w promieniu kilkudziesięciu metrów!
Pracy policjantów na miejscu wypadku przyglądał się załamany ojciec 17-latka, Jan B. Dla jego dobra nie pozwolono mu zobaczyć zmasakrowanych zwłok syna. Właściciel porsche osierocił dwoje dzieci – miesięczne i 10-letnie. Przyczyny i okoliczności wypadku ustalają policjanci z Moniek.
SE.PL