Prezydent USA odwołał swoje spotkanie z filipińskim prezydentem podczas szczytu ASEAN w Laosie. Powodem były obraźliwe sformułowania pod adresem Obamy.
Barack Obama przybył do stolicy Laosu – Vientiane, gdzie odbywa się szczyt Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN). Miał tam spotkać się z prezydentem Filipin Rodrigo Duterte. Spotkanie zostało jednak odwołane z powodu ostatnich wypowiedzi filipińskiego prezydenta.
Tuż przed wylotem na szczyt Duerte w ostrych słowach przestrzegł Obamę, by podczas obrad szczytu nie kwestionował jego metod walki z przestępczością, głównie z podziemiem narkotykowym.
„Trzeba być taktownym. Nie rzuca się ot tak po prostu pytaniami i oświadczeniami. Sukinsynu [wg innych tłumaczeń, dosł.”synu ku**y” – red.], przeklnę cię na tym forum” – powiedział Duerte. „Będziemy tarzać się w błocie jak świnie, jeśli mi to zrobisz”.
Do sprawy odniósł się sam Obama:
„On [Duerte-red.] bez wątpienia jest barwną postacią. Poleciłem moim doradcom aby zbadali podczas rozmów z partnerami filipińskimi czy jest to odpowiedni czas do prowadzenia konstruktywnych rozmów”.
Rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ned Price poinformował, że , zamiast spotkania z Duterte, Obama spotka się prezydent Korei Południowej Park Geun Hie.
W sierpniu w analogiczny sposób Duerte nazwał ambasadora USA w swoim kraju, Philipa Goldberga.
„Jak wiecie, walczę z ambasadorem sekretarza stanu Johna Kerry’ego; z jego gejem, synem k**wy. Wku**ia mnie” – powiedział dokładnie prezydent Filipin. Dodał, że Amerykanin „w czasie kampanii wtykał nos w nie swoje sprawy, gadając tu i tam, a nie powinien”.
Amerykańskie władze zareagowały wówczas oficjalnym protestem i wyraziły zaniepokojenie sytuacją na Filipinach.
Duterte objął rządy na Filipinach w czerwcu br.. Tuż po objęciu stanowiska zezwolił policji i służbom bezpieczeństwa, a także obywatelom na stosowanie kary śmierci wobec handlarzy narkotyków oraz narkomanów bez wyroku sądowego. Od tego czasu zabito już ponad 2 tys. osób – nie tylko dilerów narkotykowych, ale także narkomanów. Tylko w ciągu dwóch tygodni od apeli Duerte zastrzelono 30 dilerów, a blisko tysiąc narkomanów i dilerów, w obawie o własne bezpieczeństwo, dobrowolnie oddało się w ręce władz.
Prezydent Filipin prowadzi również bezkompromisową wojnę ze skorumpowanymi urzędnikami i islamistycznymi rebeliantami. Dzięki temu zyskuje on coraz większe poparcie wśród ludności kraju, jednak jego metody nie podobają się społeczności międzynarodowej.
Jeszcze przed wyborem Duerte na prezydenta Amerykanie w znaczny sposób zwiększyli swoje zaangażowanie wojskowe na Filipinach, głównie w związku z polityką Chin w regionie. W kwietniu Sekretarz Obrony USA, Ashton Carter ogłosił, że na Filipiny zostaną wysłani amerykańscy żołnierze wraz ze sprzętem wojskowym, w tym samolotami A-10C Thunderbolt II oraz śmigłowce HH–60G Pave Hawk. Ich obecność ma mieć charakter rotacyjny. Carter stwierdził również, że USA i Filipiny rozpoczęły wspólne patrole morskie Morza Południowochińskiego w związku z agresywną postawą Chin. Amerykanie mają operować z bazy lotniczej Clark położonej na wyspie Luzon.
PAP / WPOLITYCE.PL / BREITBART.COM / KRESY.PL
Prezydent Filipin ma racj?! Ameryka wsz?dzie sie wtr?ca i rozpetuje wojny!Nas, Polaków tez pcha do wojny z Rosj?!