Tylko 43 proc. wyborców PiS chce, by prezydent wskazał prezesa Adama Glapińskiego na drugą kadencję w Narodowym Banku Polskim.
Zaledwie 5,1 proc. badanych przez IBRiS zdecydowanie wyraża przekonanie, że rząd PiS podjął wystarczające działania, by przeciwdziałać skutkom wzrostu cen. Kolejne 18,3 proc. uważa, że gabinet Mateusza Morawieckiego „raczej podjął” takie działania. Razem pozytywnych ocen w tej kwestii uzbierało się 23,4 proc. To znacznie poniżej poziomu poparcia dla partii Jarosława Kaczyńskiego, które w ostatnich kilku sondażach preferencji kształtuje się na poziomie 30–35 proc.
Surowość tej opinii jeszcze bardziej widoczna jest w zderzeniu z opiniami negatywnymi: 30,1 proc. badanych uważa, że rząd „raczej nie podjął” odpowiednich działań, a 40,7 proc., że „nie podjął ich zdecydowanie” – razem ponad 70 proc. Tym samym cała prezentowana do tej pory linia obrony – polegająca na tłumaczeniu, że źle dzieje się także w innych państwach, a rząd wprowadza rozwiązania antydrożyźniane – okazuje się nieskuteczna. Co więcej, te dobre oceny rząd zawdzięcza wyłącznie własnemu elektoratowi: 16 proc. zwolenników obecnej władzy uważa, że przeciwdziałanie podwyżkom cen jest „zdecydowanie wystarczające”. W grupie zwolenników opozycji oraz niezdecydowanych nikt nie podziela tej opinii. Wśród oceniających działania władzy jako „raczej wystarczające” jest 41 proc. zwolenników Zjednoczonej Prawicy, 10 proc. głosujących na opozycję i 6 proc. niezdecydowanych.
Co więc robić?
Skoro środki podejmowane przez władzę są zdaniem zdecydowanej większości respondentów niewystarczające, należy wskazać, jakie metody walki ze wzrostem cen badani uważają za najskuteczniejsze. W odpowiedzi można było zaznaczyć więcej niż jeden wariant. Wyraźnie wygrywają dwie propozycje: obniżenie VAT (60,7 proc. badanych) oraz obniżenie akcyzy na paliwa (58,8 proc.). Kolejna to „zablokowanie wraz z regulatorem podwyżek cen prądu i gazu” – 47,3 proc. Spora grupa chciałaby też „wprowadzenia urzędowych cen na podstawowe artykuły spożywcze” – 29,6 proc. Najmniej respondentów – 15,3 proc. – wskazało „wypłacenie obywatelom dodatków rekompensujących wzrost cen”. Taka kolejność wskazań dotyczy zarówno elektoratu obozu władzy, jak i opozycji oraz niezdecydowanych. Różnice dotyczą jednak odsetka wskazań poszczególnych metod walki ze wzrostem cen: wśród wyborców władzy np. wyraźnie większym powodzeniem cieszy się pomysł wprowadzania cen urzędowych na podstawowe artykuły (prawie 40 proc.) oraz wypłaty dodatków rekompensujących (26 proc.).
Co ciekawe, pomysł wypłacania dodatków oceniają w prawie identyczny sposób osoby stawiające się po przeciwnych stronach ideowego podziału na „Polskę liberalną” (popiera ten pomysł 21 proc. respondentów) oraz „Polskę solidarną” (19 proc.). – Państwo ma walczyć z cenami, ale robi to w sposób niewystarczający, zdaniem badanych – mówi Marcin Duma, szef IBRiS. – Wybieramy jednak najchętniej obniżkę VAT i akcyzy, czyli obniżkę podatków, a nie rozdawnictwo zasiłków. Paradoksem jednak jest to, że im mniej państwo ma środków z podatków, tym mniej skutecznie może walczyć ze wzrostem cen.
Prezes jednej kadencji
Ostatnie pytanie sondażu dotyczyło oceny prezesa Narodowego Banku Polskiego. W związku z końcem w roku 2022 kadencji Adama Glapińskiego zapytaliśmy respondentów, czy prezydent powinien ponownie wskazać go na to stanowisko.
Odpowiedzi nie są raczej dobrą wiadomością dla prezesa NBP. Zaledwie 3,4 proc. uważa, że „zdecydowanie” należy mu się druga kadencja, a 14,3 proc. – że „raczej”. Podobna grupa uważa, że prezydent „raczej” nie powinien wskazywać Glapińskiego na drugą kadencję (15,3 proc.), a 33,4 proc. jest temu „zdecydowanie” przeciwna. Duża grupa nie ma zdania w tej kwestii (33,6 proc.).
A jakie wsparcie ma szef NBP wśród zwolenników władzy? 43 proc., a więc mniej niż połowa z nich, uważa, że zasłużył na kolejną kadencję. – Należy jednak zauważyć, że ostatnio nikt z obozu władzy Adama Glapińskiego nie broni, prezes został sam – podkreśla Marcin Duma. – Więc jak na sytuację, w jakiej się znalazł, i tak jest to całkiem spore poparcie.