Czwartkowe wydania gazet poświęcone są konkretnym już danym dotyczącym redukcji liczby żołnierzy amerykańskich w Niemczech.
Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” komentuje:
„Trump wycofaniem wojsk osłabia także amerykańską pozycję w sercu Europy. Tym samym zwiększa wątpliwości, co do pomocy Waszyngtonu. W ten sposób nie tworzy się większe, lecz mniejsze bezpieczeństwo. I po co? Prezydent, który używa wszystkich możliwych środków, nie będzie mógł aż do wyborów poinformować swojego elektoratu, że przeprowadzka i wycofanie wojsk zostało dokonane. Ta akcja będzie kosztowna. Siedziba główna w jadącym vanie jest tylko warunkowo gotowa do obrony. Szkody w NATO spowodowane tym działaniem – widoczne aż w Pekinie – są dostrzegane w Waszyngtonie nie tylko przez demokratycznych polityków ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Być może w Kongresie zwycięży rozum, nawet tuż przed wyborami. W zamian zaakceptowany zostałby także dalszy wybuch prezydenckiego użalania się nad sobą”.
Zdaniem „Allgemeine Zeitung”:
„Wycofanie wojsk USA dotknie Niemcy ostrzej niż zapowiedział to prezydent Donald Trump. Ten, kto miał nadzieję, że Kongres USA może jeszcze zapobiec takiemu posunięciu i przyszła administracja amerykańska zmieni zdanie, ten może dalej marzyć. Wśród republikanów może być jeszcze wielu przekonanych zwolenników polityki transatlantyckiej, ale nie narażą oni perspektyw wyborczych swojego kandydata na porażkę”.
W podobnym tonie pisze „Südwest Presse” z Ulm:
„Wycofaniem wojsk USA osłabia swoją militarną obecność w jednym z ważniejszych europejskich krajów. Nawet nie wszyscy amerykańscy republikanie mogą dopatrzyć się w tym sensu. Trump może mieć nadzieję na punkty w amerykańskiej kampanii wyborczej, ale walka o władzę też nie jest dla niego bez ryzyka. Kongres mógłby jego zamiary wkrótce przyhamować, za kilka miesięcy także elektorat. W obu przypadkach trzeba mieć nadzieję”.
Dziennik „Badische Zeitung” konstatuje:
„Prawie połowa wycofywanych wojsk amerykańskich ma zostać przeniesiona do innych europejskich państw NATO. Czyli częściowe wycofanie z Niemiec nie jest wycofaniem z Europy. Pomimo wszystkich narzekań USA pozostaną strategicznie zaangażowane. Również w Moskwie nikt nie może potraktować tego jako amerykańskiego pożegnania z sojusznikami. A poza tym, czyż Europa, tak czy inaczej, nie chce bardziej zadbać o swoje bezpieczeństwo? Komu zatem najbardziej szkodzi nakładanie kary przez Trumpa? Najprawdopodobniej jego armii, która musi teraz zainwestować dużo środków w nowe miejsca i trudniej jej będzie prowadzić operacje na Bliskim Wschodzie”.
Natomiast „Volksstimme” z Magdeburga uważa:
„Na pewno nie jest to postulowane przez szefa departamentu obrony Marka Espera wzmocnienie Sojuszu Atlantyckiego wobec Rosji. O wiele bardziej jest to mieszanka składająca się z przymusu oszczędzania i mniej lub więcej – z zemsty. Prezydent USA Trump musi w przypadku wydatków wojskowych mocno uważać na pieniądze. Poza tym tą akcją wyrównuje otwarte jeszcze porachunki z Angelą Merkel. Chodzi o wydatki Niemiec na obronność i utrzymujący się wokół tego spór. Prezydentowi nie pasuje również, że Niemcy negocjują w sprawie rosyjskiego gazociągu, zamiast kupić płynny gaz z USA. Przynajmniej jedna osoba jest diabelnie zadowolona z redukcji wojsk USA: prezydent Rosji Władimir Putin”.
DW.COM