Z fotografii patrzą na nas ufnie dwie młode dziewczyny – długowłosa szatynka Marzena i blondynka Magda. Obie już nie żyją. W Nicei, gdzie były na wakacjach, zabił je na oczach ich sióstr, Doroty i Gabrysi, terrorysta. Ciała dziewcząt nie zostały jeszcze zidentyfikowane. Miał je rozpoznać ojciec, ale już wiadomo, że nie pojedzie do Francji. Zamiast niego pojadą te zdjęcia…
Siostry zabitych dziewcząt, Dorota i Gabrysia, już wróciły do rodzinnych Krzyszkowic (woj. małopolskie). – Są w szoku. Jak cała rodzina – powiedział nam ich dziadek, Józef Chrzanowski.
Cztery mieszkanki Krzyszkowic pojechały do Nicei na tygodniowy wypoczynek. To miały być ich wymarzone wakacje. Skorzystały z zaproszenia narzeczonego Doroty, który jest z pochodzenia Włochem i ma dom na Lazurowym Wybrzeżu. W czwartek przed północą, bezpośrednio po zamachu, właśnie Dorota zadzwoniła do rodziny w Polsce.
– Płakała, mówiła, że widziała, jak ciężarówka rozjechała Madzię i Marzenkę – opowiada Helena Chrzanowska, babcia. Dziewczęta rozdzieły się na chwilę przed zamachem. Dzięki temu Dorota i Gabrysia przeżyły.
Ciała Madzi i Marzeny nie zostały jeszcze zidentyfikowane. – Myśleliśmy, że do Francji pojedzie ich ojciec, ale to nie będzie konieczne – mówi pan Józef. – Wyślemy zdjęcia. Na ich podstawie wnuczki zostaną rozpoznane.
– Znam tatę dziewczyn. To twardy człowiek, ale nie wiem, jak zniesie kolejny cios od losu. Cztery lata temu zmarła nagle jego żona. Rodzina do dziś nie otrząsnęła się po tym. A teraz nowa tragedia. Najbardziej martwię się o najmłodszego Piotrusia. Ma dopiero 12 lat i wymaga jeszcze sporo opieki. On był bardzo związany z Madzią – mówi sołtys wsi Władysław Dyduła.
– Pozostaje nam modlić się za dusze dziewcząt, a także za całą rodzinę, by Bóg dał im siłę przetrwania – dodaje Jan Antoł, proboszcz Krzyszkowic.
SE.PL