Modernizacja Sił Zbrojnych w czasach plagi. Groźba pochopnych decyzji

Modernizacja Sił Zbrojnych

Położenie Polski powoduje, że potrzebna jest nowoczesna armia wyposażona w zmodernizowany sprzęt. Pandemia koronawirusa powoduje, że konieczne jest ustanowienie priorytetów, tak aby móc kontynuować najważniejsze z punktu widzenia zdolności obronnych, i w miarę możliwości efektywne kosztowo programy. Pochopne decyzje polityków mogą uderzyć w trudny proces naprawy wieloletnich zapóźnień polskiej armii, grożąc degradacją zdolności obronnych.

Niedawno pytałem czy Harpia „zje” Kruka, Narew i inne programy modernizacyjne. Dziś modernizacja jest z pewnością zagrożona przez pandemię COVID-19. Kryzys związany z koronawirusem, bowiem nie ma wątpliwości, że jest to kryzys w kolosalnej skali, opóźni jeszcze bardziej programy, również tak kluczowe jak broń przeciwpancerna, śmigłowce, obrona przeciwlotnicza czy systemy dowodzenia. Wiele rozwiązań planowanych jako tymczasowe, czy pomostowe, może pozostać z nami na długie lata. Inne warto wprowadzić, żeby nie zostać na długie lata ze sprzętem nie tyle przestarzałym co zabytkowym i nieskutecznym. 

Tarcza antykryzysowa – tak rząd nazwał pakiet pomocowy dla gospodarki związany ze skutkami pandemii koronawirusa. Wartość wszystkich działań mających złagodzić nieco wpływ wielotygodniowych ograniczeń, przestojów w działaniu gospodarki, ma wynieść 212 mld zł, czyli aż 9,2 proc. PKB. Niemałe są również koszty samej walki z koronawirusem, w którą jest również zaangażowane wojsko. Wielotygodniowe działania, środki medyczne i ochronne. Krótko mówiąc – pieniądze, pieniądze, pieniądze. Każdy kryzys to ogromne wydatki.

Budżet państwa nie jest z gumy, a jak pokazuje doświadczenie, jedną z pierwszych ofiar są wydatki na obronność. Pomimo napiętej sytuacji politycznej i militarnej, rząd chętnie sięgnie do budżetu MON. Tym chętniej, że jest on nie tylko jednym z największych, ale też zgodnie z uchwalonymi niedawno zmianami będzie stale rósł. W ubiegłym roku było to 2% PKB, w 2020 roku powinien osiągnąć 2,1% a w przyszłym roku 2,2% PKB. W tej sumie znaczna część wydatków to stałe punkty, z których nie można wiele wykroić, takie jak uposażenia, infrastruktura czy materiały pędne.

Jest jednak smakowity kąsek w postaci Programu Modernizacji Technicznej na lata 2021-2035. Znaczna część z planowanego przyrostu budżetu miała zasilić ten piętnastoletni projekt o łącznej wartości 524 mld zł. Mówię „miała”, bowiem założenia projektu są bardzo optymistyczne, zakładając dość korzystną realnego dynamikę PKB w kolejnych latach, na poziomie powyżej 3 proc. średniorocznie. Kryzys związany z koronawirusem z pewnością wpłynie na zatrzymanie wzrostu gospodarczego, a w br. może nawet spowodować recesję. Jak wskazują analizy, oraz doświadczenia z poprzednim PMT 2013-2022, szacunki są zwykle bardzo optymistyczne a decyzje niełatwe. Widać to po wielu programach, które pochodzą jeszcze z poprzedniego „rozdania”, takich jak Narew, Orka czy Kruk. Wszystkie one, mimo że uznane w 2014 roku za szczególnie istotne, nie zakończyły się dotąd nie tylko zawarciem umowy, ale nawet wyborem oferty.

Niestety okres kryzysu nie sprzyja tak kosztownym decyzjom, jak zawarta zaledwie w styczniu umowa zakupu 32 samolotów wielozadaniowych 5. generacji Lockheed Martin F-35A Lightning II w ramach programu Harpia. Wartość całości oszacowano na 4,6 mld USD, czyli około 17,82 mld zł. Wówczas wyrażałem obawy, czy aby kosztowna Harpia „nie zje” funduszy na inne istotne projekty, takie jak 2. faza programu obrony przeciwlotniczej średniego zasięgu Wisła, program obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu Narew czy śmigłowców uderzeniowych Kruk.

Dziś obawiam się, że wszystkie plany może pochłonąć koronawirus – walka z samą chorobą, ale przede wszystkim jej długotrwałymi skutkami gospodarczymi. Musimy się dziś mierzyć z ograniczeniami związanymi z próbą ograniczenia skutków choroby, a w przyszłości trzeba się będzie zmierzyć ze skutkami dla modernizacji sił zbrojnych. W wielu kwestiach oznacza to rozwiązania tymczasowe, służące podtrzymaniu lub przywróceniu pewnych zdolności operacyjnych.

Ważne, aby w tej sytuacji dokonano szczegółowej analizy priorytetów w zakresie realnych możliwości finansowych państwa oraz stosunku koszt/efekt. W tym wypadku chodzi z jednej strony o efekt rozumiany jako wzrost lub odtworzenie pewnych zdolności, z drugiej strony minimalizację kosztów lub taką ich dystrybucję, aby uzyskać dodatkowy efekt.

Przeciwlotnicza synergia

Dobrym przykładem może być stojący w miejscu od lat program systemu obrony powietrznej krótkiego zasięgu Narew. Pozostaje on w cieniu programu OPL średniego zasięgu Wisła, którego zakontraktowanie było znacznym sukcesem, ale ograniczyło się do dwóch pierwszych baterii, które wraz z pociskami i systemem kierowania ogniem dostarczy producent zagraniczny.

Tymczasem Narew ma powstać w kraju, a przemysł od dawna deklaruje możliwość opracowania go, o ile po wielu latach gestor zdecyduje się wreszcie na wybór konkretnego pocisku. Jest to jedyny element Narwi którego technologie należy pozyskać w ramach licencji i produkować oraz rozwijać dalej w kraju. Oznacza to nie tylko powrót część zainwestowanych środków w postaci podatków, zatrudnienia w kraju. Daje to również szansę dalszego eksportu i kooperacji.

Co równie istotne, system tego typu stanowi kluczowy element zabezpieczenia nie tylko wielu obiektów, ale przede wszystkim jednostek Wojsk Lądowych podczas realizacji działań bojowych. Ten poziom obrony jest dziś zdominowany przez systemy posowieckie, które zostały ucyfrowione i zmodyfikowane w Polsce, takie jak Osa czy Newa, jednak ich możliwości modernizacyjne zostały już dawno wyczerpane. Obrona powietrzna to jeden z tych obszarów które są kluczowe dla realnej możliwości realizacji zadań przez siły zbrojne w obliczu konfliktu.

Pakiet szans i pociski przeciwpancerne

Równie istotne są kwestie odtworzenia zdolności do zwalczania pojazdów opancerzonych przeciwnika i odpowiednie nasycenie jednostek Wojsk Lądowych środkami przeciwpancernymi wszystkich poziomów. W ostatnich dniach Inspektorat Uzbrojenia uruchomił program dialogu technicznego w zakresie jednorazowych granatników przeciwpancernych Grot, a na początku roku podobną procedurą w kwestii samobieżnego niszczyciela czołgów pod kryptonimem Ottokar-Brzoza. MON otrzymało również w ostatnim czasie pozytywną odpowiedź w kwestii zakupu w USA pakietu 79 wyrzutni oraz 180 przeciwpancernych pocisków kierowanych Javelin.

Widać więc, że prowadzone są pewne działania, jednak potrzebne jest tu myślenie bardziej kompleksowe. Na przykład należałoby wybrać wreszcie przeciwpancerne pociski kierowane Karabela, przeznaczone dla śmigłowców i bezzałogowców uderzeniowych. Być może ten sam rodzaj uzbrojenia powinien trafić na wspomniane wcześniej niszczyciele Ottokar-Brzoza. Z pewnością natomiast ich wybór ułatwiłby realizację programów modernizacji śmigłowców szturmowych Mi-24, śmigłowców wsparcia pola walki W-3WA-WPW oraz maszyn uderzeniowych Kruk, bo dla tych ostatnich Karabela powinna być podstawowym uzbrojeniem. Zdolności w zakresie śmigłowców z bronią przeciwpancerną są o tyle pilne, że przeprowadzony przed kilkoma laty Strategiczny Przegląd Obronny rekomendował zwielokrotnienie ich liczby, a dziś Wojsko Polskie w ogóle nie posiada maszyn z takim potencjałem.

Niezbędne są więc wielokierunkowe działania. Co równie istotne, Karabela powinna być docelowo pociskiem produkowanym co najmniej w kooperacji z polskim przemysłem, jeśli nie wytwarzanym na licencji. To również stanowiłoby nie tylko znaczne wzmocnienie możliwości bojowych ale również przemysłowych Polski.

Innym ważnym projektem w zakresie obrony przeciwpancernej jest program lekkiego pocisku Pustelnik. W jego ramach można by pozyskać polski pocisk Pirat, opracowywany przez Mesko, z systemem naprowadzania spółki Telesystem-Mesko. Ma on nowoczesny system kierowania laserowego, pozwalający na atakowanie celów z przedniej, ale i górnej półsfery („direct attack” i „top attack”). Ten sam system naprowadzania mają również precyzyjne pociski artyleryjskie APR 155 i APR 120, przeznaczone dla Raków i Krabów.

Modernizacja pomostowa nie znaczy nieperspektywiczna

Również polskie śmigłowce transportowe można by w perspektywie podnieść do wyższego standardu. Wiele analiz wskazuje bowiem, że odpowiednio unowocześnione śmigłowce Mi-17, nawet po wprowadzeniu lżejszych maszyn wielozadaniowych, mogą służyć do zadań czysto transportowych jeszcze długo. Wypełnią rolę ciężkich śmigłowców transportowych, na które obecnie raczej nie będzie środków, a po ich pozyskaniu wykonają wiele zadań do których nie jest potrzebna maszyna klasy CH-47F Chinook.

Są to jedynie wybrane przykłady. Podsumowując – budżet MON a w szczególności de facto niejawny i kosztowny plan modernizacji technicznej może być łakomym kąskiem dla rządzących, jako łatwe źródło pozyskania środków. Co więcej, art. 180A tak zwanej tarczy antykryzysowej pozwala na przenoszenie środków pomiędzy działami i częściami budżetu państwa w drodze rozporządzenia, czyli bez potrzeby np. pytania Sejmu o zgodę. Jednak nie warto iść na skróty.

Należy pamiętać, że głównym problemem nadchodzących miesięcy czy może nawet lat, będzie pobudzenie gospodarki. Realizacja programów związanych z modernizacją techniczną może być impulsem dla gospodarki, ale też istotnym wkładem w podnoszenie możliwości operacyjnej Sił Zbrojnych RP. W perspektywie zaś podnieść konkurencyjność i nowoczesność oferty polskiego przemysłu zbrojeniowego. Stanowiło by to podwójny zysk, jednak wymaga zdecydowanych i czasem kontrowersyjnych decyzji.

JULIUSZ SABAK, DEFENCE24.PL

Więcej postów