Zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski to zamknięcie NATO na inne państwa

dziennik polityczny

Czy możemy sobie pozwolić na zamknięcie drogi do NATO? Nie i to nie z powodu interesu państw, które mogą chcieć dołączyć do sojuszu obronnego. Nie można sobie na to pozwolić z racji potrzeb własnych, odnoszących się do kwestii polityki, wartości, ale też elementów czysto militarnych.

Rosja cały czas, wszelkimi dostępnymi jej sposobami, mocno naciska na Zachód, aby państwa NATO na czele ze Stanami Zjednoczonymi doprowadziły do zamknięcia umownych drzwi do tej organizacji. W obecnej sytuacji kryzysowej takim formatem presji jest koncentracja wojsk wokół Ukrainy i wręcz niemal otwarte grożenie agresją. Podobnych narzędzi jest jednak o wiele więcej w arsenale współczesnej rosyjskiej polityki wobec Zachodu. Finalnie chodzi oczywiście o blokowanie, a najlepiej zablokowanie grupy wybranych przez przywódców na Kremlu państw w Europie w ich możliwościach działania w sferze bezpieczeństwa oraz obronności. Wśród takich podmiotów międzynarodowych są te, które mają już takie aspiracje i wyrażały to wprost czyli Ukraina oraz Gruzja lub w przyszłości potencjalnie mogłyby zadecydować o potrzebie rozpoczęcia drogi do systemu obrony kolektywnej. W tym ostatnim przypadku, w przeciągu ostatnich miesięcy najgłośniej było o Szwecji i Finlandii. O których pojawił się na Defence24 specjalny podcast, opublikowany w ramach nowej serii (Nie)bezpieczny Świat (zapraszamy do odsłuchania) . Stąd też warto spojrzeć na roszczenia Rosji bardziej od wewnątrz NATO, a także zastanowić się czym one są w wymiarze długookresowym. Odchodząc przy tym od pobieżnych diagnoz, budowanych przy pojawiających się obrazach rosyjskich eszelonów wojskowych.

Cały czas podstawowym pytaniem jest i będzie to, czy powinniśmy, nawet przez chwilę, brać pod uwagę kwestię ustępstwa na rzecz wizji rosyjskich przywódców w zakresie zamknięcia drogi do NATO. Największym niebezpieczeństwem skłaniania się ku takiemu sposobowi myślenia nie jest nawet uderzenie w system suwerenności innych państw, takich jak Ukraina, którym narzuca się z góry pewne rozwiązania. Zgadzając się na takie ustępstwa, NATO i jego członkowie zgadzają się na rzecz o wiele bardziej niebezpieczną. Zaakceptowano by de facto zrównanie własnych standardów ze „standardami” rosyjskimi, w zakresie rozumienia systemu bezpieczeństwa i obrony. Podcvzas gdy podstawowym standardem NATO jest chociażby transparentność działań. Generalnie trzymanie się zasad międzynarodowych, w tym również tych bezpośrednio przekładającym się na środki i narzędzia budowania zaufania w kwestiach czysto militarnych. Jak to wygląda w systemie wartości rosyjskich, dobrze możemy się przekonać w sferze interpretowania przez Kreml chociażby Dokumentu Wiedeńskiego. A w praktyce podchodzenie do używania zróżnicowanej gamy działań militarnych (Gruzja, Ukraina, itd.). Przyjmowanie kremlowskich roszczeń to również, powiedzmy to otwarcie, przyjmowanie w całości pakietu propagandowego strony rosyjskiej. Tam mamy takie hasła jak „agresywność NATO”, „militaryzacja flanki wschodniej NATO”, „wyścig zbrojeń NATO”, itd.

Czyli myśląc o jakiejkolwiek formie blokowania dostępu do rozszerzeń Sojuszu w przyszłości, akceptujemy taką narrację, gdzie są dwie niejako równie winne strony. Absurdalność takiego myślenia można dostrzec w rosyjskich zarzutach o wzmożonej obecności na wschodniej flance NATO po 2014 r. Choć to to Rosja najpierw napada na inne państwo i eskaluje konflikt , dziś stara się jednak stworzyć z 2014 r. swoisty punkt krytyczny, tyle że związany z działaniem NATO. Trzeba powiedzieć, że w jakimś stopniu robi to umiejętnie, bowiem istnieją głosy na Zachodzie o niepotrzebnym drażnieniu Kremla właśnie zwiększoną obecnością wojskową w naszym regionie. Co więcej, nawet w Polsce uda się wychwycić krytykę obecności sojuszniczej. Zaś w tym samym czasie już mało nośnym tematem stało się dostrzeganie rosyjskich działań via grupy separatystów w Donbasie. Trzeba powiedzieć wprost, chcąc zapomnieć o linii frontu we wspomnianej wschodniej części Ukrainy lub o okupacji Krymu, stajemy się bardziej podatni na agresywną propagandę Kremla. Tworzymy w ten sposób po własnej stronie coś w rodzaju informacyjnego widzenia tunelowego.

Nie możemy sobie pozwolić, nawet przy skali obecnych rosyjskich roszczeń, również na to, aby stracić wizję tego czym jest NATO. Sojusz Północnoatlantycki zawsze był klasycznym sojuszem obronnym, a jego fundamentem była właśnie sfera wartości. Czasem krytykowanych, czasem podważanych, ale jednak stanowiących spoiwo, którego zabrakło wielu innym podobnym formatom na świecie. Stąd też uderzenie w możliwość rozszerzenia NATO będzie wprost zanegowaniem tego , że wolne narody i społeczeństwa, zgodnie z Artykułem 10 Traktatu Północnoatlantyckiego mogą podejmować decyzje samodzielnie.

Strony mogą, za jednomyślną zgodą, zaprosić do przystąpienia do niniejszego Traktatu każde inne państwo europejskie będące w stanie popierać zasady niniejszego Traktatu i przyczyniać się do bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego. Każde państwo w ten sposób zaproszone może stać się Stroną Traktatu, składając Rządowi Stanów Zjednoczonych Ameryki dokument przystąpienia. Rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki powiadomi każdą ze Stron o złożeniu każdego takiego dokumentu przystąpienia.

Uleganie rosyjskim naciskom nie będzie więc żadnym wyrazem pragmatyzmu, czy też realizmu, będzie zaś ulegnięciem presji militarnej oraz rosyjskiej wizji narzucanej innym państwom. I znów wkraczamy na bardzo grząski grunt, bowiem zestawiamy wolę państwa agresora z wolą narodów dążących do zagwarantowania sobie bezpieczeństwa. Państwa, które musi brać pod uwagę bratnie interwencje, żeby ratować sprzyjających sobie satrapów i sojuszu obronnego, który był zawsze punktem odniesienia dla woli wolnych społeczeństw. Raz jeszcze trzeba potwierdzić jedno, NATO nikogo nie zmusza do wstępowania i przede wszystkim nie jest ekspansywne, nie twierdzi, że potrzebne są jakiekolwiek strefy wpływów czy inne koncepcje tzw. bliskiej zagranicy. Pamiętajmy, że nawet w przypadku Rosji strona natowska zawsze stała na stanowisku ułatwienia kontaktu i relacji, czego świadectwem jest chociażby Rada NATO-Rosja.

Popularne twierdzenie o finlandyzacji jakichś państw to również dość ciekawy przykład zrównywania dwóch wysoce odmiennych systemów wartości. Z tym, że dzieje się to zawsze na niekorzyść państw demokratycznych. Jest bowiem zaakceptowaniem procesów kształtowania systemu obronnego (i nie tylko) innego państwa przez podmiot, który sam charakteryzuje się agresywnym wykorzystaniem narzędzi wojskowych. Czy naprawdę ktoś wierzy, że wszelkie umowne strefy buforowe oraz tego rodzaju konstrukty są w stanie włączyć Rosję do dialogu, opartego na wyzbyciu się działań zarówno podprogowych jak i balansujących na progu wojny? Raczej będą stanowiły z jednej strony zaproszenie do zwiększonej penetracji wywiadowczej oraz budowania narzędzi wpływu na system polityczny, ekonomiczny, społeczny, etc., a z drugiej pozwolą na wykorzystanie zasobów wojskowych w innych rejonach. W końcu nie słyszeliśmy dotychczas ze strony władz na Kremlu dementi w zakresie wizji słynnego odbudowywania zasięgu imperium.

Próba narzucenia dyskursu o zamykaniu drzwi w NATO dla innych państw ma też wymiar pragmatyczny. Jednakże, nie jest to pragmatyzm na rzecz gwarancji pokoju i stabilności. Mowa raczej o wysoce celowej polityce osłabiania pewności sojuszników w ramach NATO. Aż chce się powiedzieć o tym, że będzie to prawdziwa taktyka salami. Czyli najpierw wskazujemy innym, że potrafimy zablokować suwerenne działania sojuszu obronnego w aspekcie rozszerzeń. Następnym krokiem będzie dzielenie państw na te, którym nic nie zagraża, oraz te „bezpańskie”, budujące niepotrzebnie napięcia. Próbował to już całkiem niedawno mówić Siergiej Ławrow, a więc szef rosyjskiej dyplomacji. Finalnie, naturalną koleją rzeczy jest próba dzielenia samego wymiaru transatlantyckiego. Lord Ismay, słynny sekretarz generalny NATO u zarania budowy sojuszu obronnego wprowadził zasadę 3xKeep (ang. keep the Soviet Union out, the Americans in, and the Germans down.). Utrzymania Amerykanów w Europie, Niemców w systemie relacji wewnątrzeuropejskich i finalnie, trzymania z dala od Europy (wówczas niestety tylko tej Zachodniej) Sowietów. Dziś, można uznać, iż ekipa Władimira Putina postawiła swoją koncepcję 3xKeep do agendy priorytetów w polityce zagranicznej. Mamy bowiem do czynienia z trzymaniem z dala od Europy Stanów Zjednoczonych, wspierając wizje, że może być „użyteczna” w decydującej batalii Waszyngtonu z Pekinem. Po drugie, widać, że Kreml chciałby trzymać z dala od wschodniej, ale też i części południowej oraz północnej przestrzeni NATO państwa Zachodniej Europy. Finalnie, w rosyjskich planach należy trzymać z dala inne państwa (dziś nie będące w NATO) z dala od systemu obrony kolektywnej. Pytanie komu bliżej do koncepcji 3xKeep Lorda Ismay’a, a kto najchętniej zaakceptowałby kremlowską wersję 3xKeep.

Spójrzmy na końcu na kwestie militarne, bo również one są w tym zakresie dość znamienne. Kreml powtarza, że rozszerzenia NATO na wschód to dla strony rosyjskiej podważenie ich zdolności obronnych. Czy jednak to nie strona rosyjska z premedytacją, buduje od lat zdolności zaczepne w strukturach Zachodniego Okręgu Wojskowego, a także wydzielonej Floty Północnej i Południowego Okręgu Wojskowego? Czy to nie strona rosyjska wprowadziła na nowo systemy rakietowe do myślenia o bezpieczeństwie europejskim, podważając Traktat INF? Przyjmując bezwolnie argumentację o zagrożeniu rosyjskiego bezpieczeństwa militarnego, jakoś pomija się drugą stronę. Szczególnie, że chociażby trudno przypuszczać, iż np. ukraińskie społeczeństwo wolałoby współcześnie przeznaczać tak znaczące środki na rozwój sił zbrojnych, Gwardii, itd. Kosztem inwestycji w gospodarkę, sektor nauki lub nawet kwestie czysto socjalne. Analogicznie w przypadku państw NATO i EU w naszym regionie.Konkludując, kiedy będziemy chcieli szukać argumentów usprawiedliwiających chociaż część rosyjskich roszczeń wobec NATO, będziemy osłabiać własne bezpieczeństwo. Żeby ocenić zaś równość interesów strony rosyjskiej i NATO spójrzmy ponownie na zapis Traktatu Północnoatlantyckiego. Dokładniej na Artykuł 2 odnoszący się do roli NATO jako czynnika rozwoju pokojowych i przyjaznych stosunków międzynarodowych. Porównajmy Partnerstwo dla Pokoju, wspólne działania nawet względem problematyki pokoju na Bałkanach, pomoc w misjach antypirackich, działania szkoleniowe na rzecz budowy sprawnych sił zbrojnych i struktur policyjnych innych państw świata, działania antyterrorystyczne, itd. z aktywnością Rosji w latach 2000-2022. I przypomnijmy II wojnę w Czeczenii oraz późniejszą pacyfikację tego regionu, napaść na Gruzję w 2008 r., napaść na Ukrainę w 2014 r. Nie zapominając przy tym o kwestii zestrzelenia cywilnej maszyny MH17 przez separatystów obsługujących rosyjskie systemy uzbrojenia, użyciu Nowiczoka (broni chemicznej) na ulicach Salisbury, czy eksplozji składów amunicyjnych w Czechach, gdzie śmierć poniosły dwie osoby.

W naszym interesie jest więc bronienie silnego NATO (efektywnego politycznie i wojskowo), bazującego na sprawdzonych zasadach i przyciągającego do systemu – OBRONY – kolektywnej inne państwa. Naszym interesem jest też ciągła rozmowa dyplomatyczna z Rosją, tworzenie zasad transparentności w działaniach wojskowych, a także restauracja całego wachlarza narzędzi budowy zaufania w Europie. Jednak, trzeba pamiętać na jakich zasadach ma to następować i czy uleganie presji militarnej jest przy tym najlepszym doradcą.

Strony będą przyczyniały się do dalszego rozwoju pokojowych i przyjaznych stosunków międzynarodowych przez wzmacnianie swych wolnych instytucji, przez spowodowanie lepszego zrozumienia zasad, na których te instytucje są oparte oraz przez pobudzanie warunków stabilizacji i dobrobytu. Będą one dążyły do usuwania nieporozumień w swej międzynarodowej polityce gospodarczej i będą popierały współpracę gospodarczą pomiędzy którymikolwiek z nich lub wszystkimi.

defence24.pl

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.