Gazeta.pl: Rosjanie za pomocą działań radioelektronicznych mogą zgotować nam chaos

W Rosji dużo uwagi poświęca się rozwojowi zdolności walki radioelektronicznej (WRE). Wojna na Ukrainie wykazała jak istotny jest to element współczesnego pola walki. W Polsce temat jest ignorowany. Sprawę opisuje portal  Gazeta.pl.  

WRE to działania bojowe zmierzające do uniemożliwienia działania przeciwnikowi lub jego środkom technicznym, wykonywane za pomocą własnej emisji elektromagnetycznej. We współczesnych, naszpikowanych elektroniką siłach zbrojnych, uniemożliwienie np. komunikacji mogłoby nieść za sobą tragiczne skutki. Wykazała to wojna na Ukrainie.

CZYTAJ TAKŻE:  W 2020 armia wezwie na ćwiczenia 80 tysięcy rezerwistów  

 Na tym etapie jesteśmy wobec Rosjan bezbronni. Mogliby nam zafundować totalny paraliż wojska i nie tylko  – wypowiedział się dla Gazeta.pl major rezerwy Grzegorz Brysz, który przez trzydzieści lat swojej służby specjalizował się właśnie w WRE. Piastował także stanowiska w strukturach NATO i mógł przyjrzeć się jak do tego tematu podchodzą członkowie Sojuszu.

Polskie siły WRE swoje czasy świetności święciły pod koniec PRL-u – w Układzie Warszawskim kładziono na nie duży nacisk. W 1989 roku w służbie znajdowało się osiem pułków WRE – w tym przypadku liczyły one do tysiąca osób. Śledzono łączność radiową czy działania radarów NATO, ćwiczono ataki na elektronikę Sojuszu oraz doskonalono zabezpieczenia swoich systemów.

W III RP siły WRE ograniczone zostały mocniej niż całe siły zbrojne. Wedle Brysza na najwyższych stanowiskach nie było i nie ma ludzi obeznanych z tą tematyką. Do tego sprzęt jest mało efektowny, przez co nie można się nim pochwalić na paradzie. Po prostu brakuje świadomości, że to coś istotnego.

CZYTAJ TAKŻE:  Korupcja w Wojsku Polskim. Są zatrzymani  

W tej chwili Wojsko Polskie ma nie dysponować potencjałem ofensywnym w zakresie WRE. Istniejące jednostki zajmują się jedynie rozpoznaniem lub obroną.

„Kaktus” i „Podkowiec” – to nazwy trwających programów rozwijających polskie zdolności WRE. „Kaktus” oznacza pojazdy służące do zakłócania wrogiej łączności i jego realizacja ciągnie się już od ponad dekady. Wojsko używa prototypów stworzonych w latach 2007-2010, po nieudanym przetargu do sprawy powrócono w 2017 roku, ale wszystko ucichło po zaproszeniu firm do składania ofert – chodzi o zakup dwóch zestawów. „Podkowiec” natomiast istnieje tylko w sferze deklaracji – w publicznie dostępnych dokumentach nie ma na jego temat nawet wzmianki.

 Wnioski z ćwiczeń i obserwacja tego, co się dzieje w najbliższym otoczeniu bezpieczeństwa Polski, nie pozostawiają wątpliwości, że jest to niezwykle ważne. Stąd też programy „Podkowiec” i „Kaktus” realizowane są w dużym tempie  – przekonywał jednak szef Sztabu Generalnego generał Rajmund Andrzejczak na uroczystości podpisania Programu Modernizacji Technicznej na lata 2021-2035.

Brysz w rozmowie z Gazeta.pl zauważył także, że polskie firmy byłyby w stanie dostarczyć wojsku odpowiedni sprzęt, ale budżet MON-u jest obecnie zbyt obciążony, aby zainwestować w WRE. oficer zwrócił także uwagę na brak specjalistów w tej dziedzinie.  Żeby odtworzyć taki potencjał, potrzeba nawet dziesięciu lat  – stwierdził.

CZYTAJ TAKŻE:  Dziennikarz opisuje dlaczego amerykańskie koncerny zbrojeniowe zacierają ręce w związku z polskimi przetargami zbrojeniowymi  

Pod koniec 2019 roku pułkownik Iwan Pawlenko opisał ukraińskie doświadczenia z rosyjską WRE na konferencji w Waszyngtonie. Na początku walk w 2014 roku Rosjanie wyłączyli z użytku ukraińskie radiostacje produkcji radzieckiej. Mieli to zrobić używając jakiegoś „wirusa” lub zdalnego „ukrytego wyłącznika”. Ukraińcy musieli ratować się ręcznymi radiami lub komórkami, których korzystanie niosło za sobą poważne konsekwencje – np. w postaci namierzania ukraińskich pozycji dla artylerii. Zakłócano także m.in. działanie GPS oraz dronów w rejonie walk.

Ostatnio jednak rosyjska aktywność w dziedzinie WRE miała spaść. Wedle Pawluka przyczyną jest zużycie sprzętu. Mimo wszystko Amerykanie wciąż twierdzą, że nie są gotowi na starcie z Rosjanami na tym polu. Po zakończeniu zimnej wojny zupełnie zaniedbano w USA rozwój tego rodzaju możliwości. W starciach z np. z Talibami nie były one potrzebne.

 Kiedy odchodziłem ze służby liniowej w latach 90., byłem przekonany, że mamy najlepsze siły walki elektronicznej na świecie. Potem rozmieniliśmy się na drobne i jak całkiem odchodziłem z wojska w 2015 roku, to byliśmy może na trzecim miejscu. Dzisiaj widzę, że dzieje się wiele dobrego i wreszcie znów na poważnie się tym zajęliśmy, ale droga jeszcze daleka  – mówił pod koniec 2019 roku przytaczany przez Gazeta.pl kongresmen Don Bacon, były generał lotnictwa wojskowego USA, specjalizujący się w WRE.

FAKT.PL

Więcej postów