ODRĄBAŁ ojcu głowę, zginął w wypadku. Sprawiedliwość dopadła szybciej niż sąd!

Tomasz S. pojechał z ojcem do lasu i tam siekierą odrąbał mu głowę. Potem wsiadł do swojego renaulta. Pędził 150 kilometrów na godzinę. Czołowo zderzył się z samochodem jadącym z naprzeciwka. On i kierowca hondy civic nie przeżyli wypadku.

W niewielkich Oborach (woj. kujawsko-pomorskie) blisko trzydzieści lat temu ziemię i posesję kupił Wojciech S., absolwent Akademii Sztuk Pięknych. W galeriach miał wiele wystaw. W Toruniu za kilka dni miał odbyć się jego kolejny wernisaż.

Jednak malarz nie miał dobrej opinii wśród sąsiadów. – Nie dawał nam żyć. Straszył wszystkich. Groził, że spali. Wyzywał. Wiele razy dzwoniliśmy na policję, ale to nic nie dawało. Uciekła od niego wcześniej żona i dwie starsze córki – mówią mieszkańcy Obór. – Z synem żyli raz źle, raz dobrze. Trzy lata temu młody S. dolał ojcu do coli środek do przeczyszczania rur. Lekarze cudem odratowali Wojciecha – opisują.

Przed dwoma miesiącami Tomasz S. trafił do szpitala psychiatrycznego. To nie był jego pierwszy pobyt na oddziale zamkniętym. Zimą w pobliskiej wsi biegał nago na mrozie. Dwa tygodnie temu ojciec pojechał po niego do szpitala. Wziął go na przepustkę.

W piątek wieczorem Wojciech S. wyjechał z synem samochodem. Pojechali do lasu. Czy znowu doszło do kłótni? – W sobotę nad ranem znaleźli w lesie zwłoki malarza. Miał odrąbaną głowę – mówią mieszkańcy Obór.

Kiedy Tomasz S. napatrzył się na zmasakrowane zwłoki ojca, wsiadł do auta. W Czernikówku na trasie Toruń – Warszawa zderzył się czołowo z hondą civic. – Kierowcy obu samochodów ponieśli śmierć na miejscu. Pasażerka hondy została ranna – informuje lakonicznie Wojciech Chrostowski z biura prasowego toruńskiej policji.

SE.PL

Więcej postów