Bruksela ogranicza Budapesztowi dostęp do unijnych funduszy. Ponad 80 proc. Polaków boi się, że to samo dotknie Warszawę.
Ten sondaż nie zostawia żadnych wątpliwości. I trudno o mocniejszy komunikat dla rządzących. Większość z nas dzieli obawę, że Polska znajdzie się w równie trudnej sytuacji, jak Węgry i będzie powoli odcinana od funduszy europejskich. W przypadku Węgier na decyzji Brukseli zaważyły zarzuty o skalę korupcji i kwestia łamania praworządności. I mimo iż defraudacja unijnych funduszy nad Wisłą poważnego problemu raczej nie stanowi, kurs na zderzenie z Brukselą o praworządność budzi obawy ponad 82 proc. Polaków. Ciekawe wydaje się, że ta liczba niemal doskonale zgadza się z wynikami sondaży poparcia polskiego członkostwa w Unii Europejskiej. Musi to oznaczać – ni mniej, ni więcej – że obawy te podzielają wszyscy zwolennicy integracji. Nie mają ich albo zagorzali eurosceptycy, albo ludzie niemający w tej kwestii zdania.
A jeśli tak jest rzeczywiście, rząd PiS zderza się ze ścianą. Narażanie kraju na utratę funduszy to działanie zbliżające nas do niechcianej perspektywy polexitu, co dla partii Jarosława Kaczyńskiego może oznaczać pocałunek śmierci. Nie jest dla PiS pocieszające, że to dominujący pogląd zarówno w kręgach własnego elektoratu (75 proc.), jak i opozycji (92 proc.). Szczególnie ważne, że perspektywy utraty środków obawia się 100 proc. najmłodszego elektoratu i około 90 proc. w starszych grupach wiekowych. Ci ostatni to największy rezerwuar żelaznego elektoratu partii Kaczyńskiego, a bez młodych marzenia o kontynuacji rządów i kolejnych kadencjach są utopijne.
Charakterystyczne jest, że „średnia” obaw nie różni się specjalnie dla mieszkańców wsi, małych i średnich czy większych miast. Wszędzie oscyluje między 80 a 90 proc. W jakiej grupie jest najmniej obaw? To oczywiście twardy elektorat rządzących (w tej grupie 24 proc.) i niezdecydowani (tu 23 proc.). Ta jedna czwarta w obu przypadkach jednak nie pociesza; w obu grupach, zarówno głosujących na PiS, jak i w gronie mogących potencjalnie uzupełnić elektorat władzy – trzy czwarte badanych boi się, że Polska straci fundusze.
Te liczby mówią same za siebie. Nie jesteśmy od tego, by podpowiadać rządzącym polityczne scenariusze, niemniej kilka spraw wydaje się oczywistych. Po pierwsze, trudno będzie rozbroić tę powszechną obawę bajdurzeniem o perspektywie uzyskania od Niemców wojennych reparacji. Ludzie po prostu w to nie uwierzą. Temat wypadałoby więc zdjąć z wyborczego afisza. Po drugie, wypadałoby przyspieszyć negocjacje z Brukselą i ustalić jakiś protokół porozumienia, do kiedy środki (choćby z KPO) są jeszcze osiągalne. I po trzecie – najważniejsze – uczynić wszystko, nawet kosztem politycznej rozróby, by te środki do Polski trafiły. Zbigniew Ziobro nie umrze z samotności jak Tyberiusz na Capri i takiego rozwodu z PiS nawet chyba potrzebuje. A Polacy definitywnej utraty środków nie darują. I nie poprą nieudaczników, którzy dali sobie wyrwać z rąk należne nam miliardy. W końcu kto lubi, by rządzili nim nieudacznicy?
Bogusław Chrabota