Prawie 40 proc. żołnierzy odchodzących z wojska nie nabywa uprawnień do emerytury. Czy w wojsku nakręci się spirala zwolnień? [Analiza]

Prawie 40 proc. żołnierzy odchodzących z wojska nie nabywa uprawnień do emerytury

Statystki resortu obrony narodowej wskazują, że w latach 2018 – 2020 na 13 tys. 513 żołnierzy zwolnionych z zawodowej służby wojskowej 5 246 (39 proc.) nie posiadało żadnych uprawnień emerytalnych. Takie wnioski płyną z posiedzenia stałej sejmowej podkomisji ds. społecznych w wojsku, gdzie parlamentarzyści 15 listopada br. wysłuchali informacji Ministra Obrony Narodowej nt. rekonwersji w Siłach Zbrojnych RP. Według danych Departamentu Spraw Socjalnych MON wskaźnik zatrudnienia wśród osób, które otrzymały ofertę pracy w ramach pośrednictwa pracy wyniósł w omawianym okresie ponad 70 procent.

Przecież to szok! Uwidacznia się atrakcyjność i wpływ cywilnego rynku pracy na żołnierzy w służbie. Odejścia z wojska świadczą, że magia służby z jej zarobkami i socjalem nie działa na wielu żołnierzy. Dla wielu z nich porównania – jak to określają politycy – z godziwymi zarobkami nic nie ma z obecną rzeczywistością. Na szeregowego żołnierza czy policjanta nie działa żaden dodatek motywacyjny, który ma zmobilizować do pozostania emerytów, ale to nie zachęta dla młodych do zakładania jakiegokolwiek munduru. Tu pytanie kto kogo oszukuje?

12 lat minęło – zmiany miały zatrzymać odejścia

W 2016 roku dzięki politykom PiS nowa władza wykreśla z tzw. ustawy pragmatycznej przepis, zgodnie z którym żołnierz służby kontraktowej mógł ją pełnić przez łączny okres nieprzekraczający 12 lat. Główna argumentacja zmian miało być – jak podkreślano – zatrzymanie w służbie wykwalifikowanych żołnierzy. A sama zmiana nie wpłynie na zwiększenie kosztów utrzymania wojskowych oraz umożliwi żołnierzom kontraktowym uzyskanie uprawnień do emerytury wojskowej i odprawy mieszkaniowej. Według PiS zniesienie 12-letniego ograniczenia „wychodzi naprzeciw oczekiwaniom zarówno dowódców różnych szczebli sił zbrojnych RP, jak i tych żołnierzy, którzy pełnią taką służbę”. Zgodnie z obecnym prawem żołnierze zawodowi pełnią czynną służbę wojskową jako służbę stałą albo służbę kontraktową.

W uzasadnieniu projektu – jak wtedy motywowano – napisano, że w 2016 r. maksymalny, 12. rok służby kontraktowej osiągnie 924 szeregowych zawodowych. W 2017 r. będzie ich 1183, w 2018 r. – 1887 r., w 2019 r. – 4791, w 2020 r. – 7759, w 2021 r. – 3553, zaś w 2022 r. – 3280.

Według wnioskodawców zmiana w perspektywie trzech lat nie wywoła skutków finansowych dla budżetu państwa. Natomiast w perspektywie 10 lat koszty mają wynieść ponad 1,5 mld zł. Podczas prac nad ustawą opozycja podnosiła, że wydłużenie czasu służby szeregowych zawodowych doprowadzi do wzrostu wydatków MON na emerytury. PiS odpowiadało, że z badań wynika, iż tylko kilka procent szeregowych zawodowych zdecydowałoby się na emeryturę, która po 15 latach służby wynosi 40 proc. z uposażenia, czyli ok. 1,5 tys. zamiast 3,5 tys. zł brutto.

Niestety system już wypluwa pierwszych emerytów, którzy nabyli uprawnienia po 15 latach służby, gdzie rynek pracy zaproponował lepsze warunki zatrudnienia. Jak  podejrzewam tendencja się nasili. Zmiany emerytalne oraz niskie zarobki u podstaw dla szeregowego żołnierza czy funkcjonariusza stworzył podział. Ci na starych zasadach dociągają do 15 lat, aby otrzymać świadczenia i odejść na cywilny rynek pracy. Druga grupa to młodzi, dla której wojskowa emerytura to odległy nie do osiągnięcia cel  – mowa o tych zatrudnionych na nowych zasadach po 1 stycznia 2013 roku, gdzie uprawnienia emerytalne przysługują po 25 latach służby a nabyte świadczenie liczone jest z ostatnich 10 lat.

Świadczenie motywacyjne dla emeryta jak korek od butelki

Z jednej strony uciekają młodzi bez uprawnień emerytalnych,  z drugiej zaś –  odchodzą emeryci. W tych wszystkich pomysłach i masie dodatków w służbach trudno się połapać. Chwilowy nowy pomysł – jak to określę korek od butelki – znalazło kierownictwo MSWiA na ucieczkę ostatnich emerytów.

Zmiany jakie MSWiA przewidziało w 2020 roku dla służb mundurowych co niektórzy określali jako małą rewolucją. Głównie za sprawą przedemerytalnych dodatków motywacyjnych. Co według mnie jest mydleniem wszystkim oczu i w dalszej perspektywie dalsze ukrywanie faktycznej kondycji służb mundurowych. W myśl nowych regulacji, każdy funkcjonariusz Policji, Państwowej Straży Pożarnej, Straży Granicznej, Służby Ochrony Państwa i Służby Więziennej, jeśli po 25 latach służby zdecyduje się pozostać w formacji, co miesiąc otrzyma dodatek w wysokości 1500 złotych brutto. Kwota ta wzrośnie do 2500 złotych brutto, jeśli mundurowy nie zdecyduje się na przejście na emeryturę po odsłużeniu 28,5 roku.

Jak podkreślono dodatek ten to rozwiązanie w pewnym sensie jest eksperymentem. I jeśli się powiedzie ma zostać rozszerzony na inne służby mundurowe, specjalne oraz na wojsko. Dodatek ma zatrzymać w służbie najbardziej doświadczonych funkcjonariuszy i pomóc tym samym w walce z wakatami. Powyższy dodatek motywacyjny mogą otrzymywać funkcjonariusze od 1 października 2020 roku. Mówi o tym dodany art.120a ustawy z 6 kwietnia 1990 r. o Policji.

Aby ta ustawa była skuteczna i nie narobiła szkody, rozwiązania w niej zawarte muszą być powszechne – mówił w swoim czasie Rafał Jankowski, przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów. Tylko powszechność, np. dodatku motywacyjnego, zapewni to, że ustawa będzie dobrze odebrana. A grupa beneficjentów jest duża, bo to podobno około 10 tys. funkcjonariuszy policji. Po 25 latach służby w policji jest tylko 10  proc. w wieku „przedemerytalnym”? Czy proporcje są prawidłowe? Tego zapewne się nie dowiemy.

Niestety rządy zjednoczonej prawicy spowodowały z jednej strony pozbycie się funkcjonariuszy przez tzw. dezubekizację w służbach a z drugiej strony otworzyły wielkie wrota i możliwości powrotu emerytów do służby. Taka bezmyślna i beznadziejna polityka kadrowa zapędza służby w kozi róg. Przypomnę tylko, że na fali czystek z 2016 roku po wygranych wyborach przez PiS, żadnemu komendantowi wojewódzkiemu nie umożliwiono dosłużyć do pełnej emerytury (28,5 roku). Tu przykładem może być Insp. Rafał Korczak komendant wojewódzki Policji   w Radomiu w służbie od 1991 zwolniony w 2016 roku po 25 latach służby. Podobny los spotkał insp. Wojciecha Ołdyńskiego, komendanta dolnośląskiej policji,  o czym policyjni związkowcy wolą milczeć.

Skoro nie ma młodych, to może poszukać wśród emerytów? Dla mnie to filozofia skrobania dna spróchniałej beczki. Polityczne dawanie dodatków na zatrzymanie i ściąganie emeryta? – wygląda według mnie –  to tak jak stanąć w głuchym lesie i wyć jak pies czy tam wilk … emerycie wróć! Zamiast pospolitego ruszenia będziemy mieli odzew pojedynczego kundla. Taka teraz beznadziejna polityka kadrowa nas czeka, nastawione na emeryta, a nie na młodego człowieka.

Ustawa o obronie Ojczyzny – dodatek motywacyjny?

Kopiowanie pomysłów jest stare ale czy sprawdzone? Dopiero minął rok jak nie wszyscy funkcjonariusze MSWiA  mogą się cieszyć dodatkiem motywacyjnym, czyli pomysłem na zatrzymanie w szeregach prawie emeryta. Być może sam dodatek na jakiś czas zakorkuje sztucznie odejścia, w euforii zachwytu samych obdarowanych. Fala „zazdrości” też rozlała się na wojsko. Żołnierze też zapragnęli mieć taki dodatek. Nowa ustawa o obronie Ojczyzny zawiera dodatek motywacyjny kopiuj wklej z MSWiA. Tylko dlaczego wysokość dodatku zapisano w ustawie? To tak jakby miało tam stać jak w betonie. Trudno będzie go z stamtąd ruszyć, nie mówiąc już o jakimkolwiek jego aktualizacji. Śmieszyć może ten absurd. Przypomnę tylko prozaiczny problem, że w MON od lat – niedługo będzie 20 lat – nie zmieniono dodatku za nieetatowe służby, który wynosi 42 zł brutto. Tymczasem nęci się emerytów do pozostania. Dla mnie to jest polityczny dodatek co ma spowodować powrót „swojego” emeryta do służby. Pamiętajcie, że przywrócony żołnierz czy funkcjonariusz to nie ten sam pracownik. Jego w służbie już nic nie trzyma tylko dodatek, bo wcześniej odchodząc na emeryturę wziął wszystko co mu się należało. Tu pytanie a ilu jest takich przywróconych co przez rok byli na zwolnieniu i odejdą po roku z przeliczoną na nowo emeryturą? Rządowe pomysły rodzą nowe problemy w tym i cwaniactwo – dla mnie – zaczyna się żerowanie powracającego emeryta.

Nowy problem odchodzą młodzi bez nabycia praw emerytalnych

Sytuacja na rynku pracy i łatwość ze znalezieniem etatu powoduje trzeszczenie jak do tej pory stabilnych struktur wojska czy policji, z których o dziwo po za ledwie  kilku latach służby uciekają młodzi funkcjonariusze czy żołnierze, nie czekając na uprawnienia emerytalne. Problem się pogłębi wraz z nastającym niżem demograficznym i brakiem pracownika do czegokolwiek w polskiej rzeczywistości.

Temu celowi ma służyć w wojsku – zgodnie z nowa propozycją w ustawie o obronie Ojczyzny – wprowadzenie dodatku motywacyjnego (1500 zł  po 25 latach oraz 2500 zł miesięcznie po co najmniej 28,5 latach służby) i wypłata po jej zakończeniu wyższej odprawy mieszkaniowej (100 proc. wartości lokalu po 33 latach wysługi).

Pomysły o dodatkach są według mnie nietrafne i w przyszłości będą nie efektywne. Przykład idący z MSWiA nie zatrzymał kadry przed odejściami. Nowy pogłębiający się problem to jest duża rezygnacja młodych ludzi z wojska, ale także i innych służb mundurowych po kilku latach służby. Uwidacznia się niska atrakcyjność  zarobków szeregowego funkcjonariusza czy żołnierza do którego nie przemawiają inne dodatki w służbie. Duża rotacja odejść „na dole” i ciągła rotacja i zastępowalność powoduje rozwarstwienie się struktur kadry zawodowej na tych młodych o niskim stażu oraz starych doświadczonych bliskich wieku emerytalnego. Dalsza dysproporcja doprowadzi do eskalacji procesu ucieczki na emeryturę, gdzie w służbach pozostanie sam młody uczący się zasób kadrowy. To będzie wielki problem.

Inny aspekt armii zawodowej – armia się starzeje

Zniesienie limitu służby 12 lat w korpusie szeregowych powoduje że, armia w bardzo szybkim tempie się starzeje. Już mamy problem jak szkolić 50 latka z 20 letnim żołnierzem? I tak nam rośnie armia staruszków, gdy przyjdzie wojna na nic się nie zda bo w większości pójdzie sobie na emeryturę. Obecnie nie mamy sprawnej wiekowo armii ani rezerwistów. W dobie kryzysu i braku rekruta tworzenie czegokolwiek skazane jest na niepowodzenie. Tworzymy jednostki wydmuszki z etatami i ciepłymi posadami dla szybko awansujących oficerów.

O odchodzeniu młodych ze służby i starzeniu się armii pisałem przy okazji w artykule pt.: Ustawa o obronie Ojczyzny: umacnianie WOT w projekcie oraz dalsza wiara w ochotnika [Analiza]

W przyszłości problemem będzie uciekający żołnierz do cywila

Problemem dla MON w przyszłości będzie z jednej strony brakujący rekrut a z drugiej kadra odchodząca do cywila. W pewnym momencie dojdzie do widocznego rozwarstwienia struktur wojska i przepaści w polityce kadrowej. W wojsku pozostaną niedobitki, które służą na starych zasadach emerytalnych, czyli nabywają uprawnienia po 15 latach służby oraz młodzi co rozpoczęli służbę na zmienionych zasadach, a status emeryta nabędą dopiero po 25 latach służby. Niestety, po tym okresie wysokość świadczenia wyceniono na 60 proc podstawy wymiary. Najważniejsza z tych zmian, pomijana zresztą to fakt, że podstawę wymiaru emerytury stanowi średnie uposażenie z okresu kolejnych 10 lat kalendarzowych, wybranych przez żołnierza. A nie jak do tej pory z ostatnio zajmowanego stanowiska. Nikt na razie nie myśli o tym, a tym bardziej młody człowiek, który świadczenie otrzyma dopiero po 2038 roku, gdy zaczną odchodzić do cywila „nowi emeryci”.

Przy obecnej polityce kadrowej albo raczej jej braku okazuje się, że ze służb mundurowych, i nie tylko, z wojska odchodzą młodzi, którzy nie nabyli jeszcze uprawnień emerytalnych. Tymczasem tych co są na starych zasadach jest coraz mniej i niedługo nie będzie komu odchodzić, bo po prostu zostaną tylko młodzi.

Szeregowi zawodowi też uciekają do cywila

Sukces PiS jakoby zniesienie ograniczenia 12 lat w korpusie szeregowych przyczyniło się do zwiększenia zainteresowania wojskiem oraz ustabilizowało sytuacje tych co służą jest mocno naciągana. Należy podkreślić, że przyznanie świadczenia emerytalnego prawie 40 tys. osobom będzie rodziło ogromne skutki finansowe. Oczekiwano stabilizacji w korpusie szeregowych, ale raczej mamy do czynienia ze stagnacją oraz starzeniem się nierównomiernie zasobu w tym korpusie, który powinien być wiecznie młody. Zniesienie limitu długości kontraktu nie przyniosły rezultatów, a miało umożliwić zlikwidowanie barier w awansach oraz zatrzymać w armii najlepszych. Presja czasowa wymuszała ruch i odmłodzenie korpusu poprzez przejście do wyższego korpusu lub do cywila. Teraz pojawiło się nowe zjawisko: stagnacja i zasiedzenie stanowiska, co ma negatywne skutki dla całej armii. Zmiany spowodowały, że wojsko w szybkim czasie się starzeje. Niestety prawie połowa z tych odchodzących co roku to szeregowi zawodowi.

Jeszcze przed zniesieniem ograniczenia w 2014 roku szeroko komentowano w mediach prognozę Biura Bezpieczeństwa Narodowego stwierdzającą, że w latach 2016–2022 wojsko opuści 34,6 z 41 tys. szeregowych zawodowych. Zmiany te tylko opóźniły ten proces. Z danych Agencji Mienia Wojskowego wynika, że średnie świadczenie mieszkaniowe wypłacane żołnierzowi to 250 tys. zł na odchodne w przypadku uzyskania uprawnień do wojskowej emerytury. Mając 40 tys. szeregowych PiS wskazał nowych świadczeniobiorców wojskowej mieszkaniówki, na którą trzeba zarezerwować w przyszłości 10 mld zł.

O problemie uciekającego żołnierza do cywila oraz dylematach szeregowego żołnierza pisałem przy okazji artykułu pt.: W wojsku najważniejsza będzie sztuka utrzymania żołnierza w służbie. W MON od lat – sukces

Ustawa o obronie Ojczyzny: likwidacja służby kontraktowej?

Wielkim oczekiwaniem szeregowych zawodowych jest likwidacja służby kontraktowej. Jak donosi polska-zbrojna.pl z 3 grudnia br. w artykule pt.: Czy będzie koniec służby kontraktowej? Zamiast służby kontraktowej i stałej pojawi się pojęcie służby zawodowej na czas nieokreślony. Dzięki temu status wszystkich żołnierzy zawodowych zostanie zrównany. Taka propozycja znalazła się w projekcie ustawy o obronie ojczyzny. Żołnierze, którzy dziś służą na podstawie kontraktów, zyskają większą stabilizację służby, ale będą musieli być bardziej dyspozycyjni wobec wojska. Jak się okazuje w  polskiej armii 55 proc. żołnierzy pełni służbę na podstawie kontraktu, najczęściej to szeregowi. Oczywiście za likwidacją w znacznej większości będą zainteresowani sami beneficjenci rozwiązania.

Niestety likwidacja kontraktów w polskiej armii będzie ewenementem na skalę światową. Kontrakt to jedyny kij dowódców na cwaniactwo w szeregach wojskowych. Po kontrakcie żołnierz jest oceniany czy może dalej pełnić służbę. Po pozytywnej weryfikacji żołnierzowi przedłuża się kontrakt. To jest ten swoisty straszak którego boją się szeregowi. Niestety żołnierza na kontrakcie jest ciężko zwolnić a w służbie stałej to może być praktycznie niemożliwe.

Nieświadomym szeregowym, powiem tak, przechodząc ze służby kontraktowej na stałą, wpadamy z deszczu pod rynnę. Jak do tej pory każdego żołnierza zawodowego można było przegnać po Polsce na rozkaz, tak w przypadku żołnierza kontraktowego musiała być wyrażona przez niego zgoda na przeniesienie.

Także z jednego płaczu, niedługo po zmianach  wpadniemy  w następny lament, bo jak to szeregowego przeniesiono na drugi koniec Polski. Zasiedzenie i stagnacja na stanowiskach w tym korpusie to totalna porażka. Po zmianach sama myśl i strach przed przeniesieniem i tak zbierze swoje żniwo. Takie właśnie tworzymy wojsko.

Drugą stroną medalu wyłącznie służby stałej jest likwidacja służby okresowej. Tylko dlaczego ten żołnierz ma zgodnie z zapisami tej ustawy zasilić WOT? Jedyny wyjątek zrobiono dla administracji wojskowej, dotychczasowi żołnierze służby okresowej po wejściu ustawy zostają żołnierzami Wojskowych Centrów Rekrutacji. Takie działanie znowu działają na korzyść i preferują WOT, z pominięciem innych rodzajów sił zbrojnych które mają w służbie takich żołnierzy. Dla wszystkich co poczują się pokrzywdzeni i stwierdzą, że służba „zawszę w sobotę, zawszę w niedzielę” nie jest dla nich przeznaczeniem, proponuje zrezygnować i później się ubiegać o przyjęcie tam gdzie chcemy a nie gdzie mnie skierują. 

Najemnicy,  ochotnicy … i przywróceni emeryci – historia się kłania

Przywróconego emeryta w wojsku czy policji trzymać będzie do czasu dodatek motywacyjny, niestety kruchość takiej więzi jest okropna. Podobny rządowy przekaz płynie o dzielnych ochotnikach broniących kraju, tylko nie mówi się,  że jak wybuchnie wojna będziemy mieli tak wyhodowaną armię dezerterów. Tak nam rośnie niestabilna siła, bo podobno tylko za kasę. Problemy rekrutacyjne na świecie otwierają możliwości zatrudnienia w armii czy służbach mundurowych obcokrajowców, co nie jest nowym pomysłem. Najemnicy czy jak kto woli ochotnicy, historia ich opisała.

Najemnicy czyli ochotnicy za sowity żołd w służbie wojskowej znani są od starożytności. Jest to forma służby wojskowej do szybkiego uzupełnienia formacji zbrojnych żołnierzami najemnymi z różnych zakątków świata świadczących swoje usługi za wynagrodzenie, ma pozytywne jak i negatywne strony. Niewątpliwie najsłabszym ogniwem jest lojalność oraz niestabilność w szeregach, jak przyszli tak szybko mogą odejść z linii frontu czy bitwy.

Najemnicy czyli żołnierze najemni (kondotierzyżołnierze fortuny) – jak opisuje wikipedia.org – formacja wojskowa składająca się z ochotników walczących za pieniądze, najczęściej w służbie obcego wojska dla danego państwa, miasta, władcy lub jakiejś organizacji, a nawet osoby prywatnej. Wojska te można wynająć do walki w praktycznie dowolnej sprawie, ponieważ te formacje nie kierują się idealizmem. W tym kontekście najemnicy to ludzie, dla których wojna jest zawodem, z którego czerpią środki do życia (żołd) i wzbogacenia się (łup). Ważną rzeczą jest, aby daną formację określić mianem najemników, zasada dobrowolności służby i pobierania żołdu przez żołnierzy służących w takich oddziałach.

Kontrakt – powszechna forma służby wojskowej

Najpowszechniejszą formą służby dla najemnika (ochotnika) na świecie jest kontrakt zawierany na jakiś czas, z możliwością jego przedłużenia. Prym w takiej formie służby wojskowej wiodą państwa wielokulturowe oraz o dużym zasobie emigrantów. Tu przykładem może być USA czy Kanada, gdzie zjawisko to jest normalne. Tylko, że to naturalne źródło rekrutacji może okazać się niewystarczające. Dlatego wiele państw otwiera bramę nie tylko do wojska – w ostatnim czasie niemiecka Bundeshwera – ale i służb mundurowych dla obcokrajowców. Z danych z 2018 roku do służby wojskowej w USA wstępuje rocznie ok. 8 tys. cudzoziemców. Większość z nich to Meksykanie i Filipińczycy.

Służba w obcej armii

Inna potęga militarna, Federacja Rosyjska też nie stroni od obcokrajowców, powszechna jest tam armia kontraktowa. Bramy dla nich otworzono w 2010 r. W sposób niemal naturalny proces ten następuje w dawnych krajach kolonialnych. Wielka Brytania tradycyjnie rekrutuje swoich żołnierzy z państw wchodzących dawniej w skład brytyjskiego imperium, które w pierwszej połowie XX wieku przekształciło się we Wspólnotę Narodów, organizację zrzeszającą 53 narody i liczącą wspólnie ok. 2,3 mld ludzi. W jej skład wchodzą obecnie między innymi Australia, Indie, Kenia i Wyspy Fidżi. We Francji już od 1831 r. istnieje Legia Cudzoziemska. Zaś Hiszpania dopuszcza ludzi ze swoich dawnych kolonii. Odsetek cudzoziemców w hiszpańskim wojsku ustalono obecnie na poziomie 9 procent.

Mniejsze państwa członkowskie UE rekrutują swoich żołnierzy z innych krajów unijnych. Od 2004 roku obywatele UE w wieku od 18 do 34 lat mogą służyć w armii belgijskiej. Obcych rekrutów akceptuje także Dania oraz Luksemburg. W Irlandii mogą służyć obywatele z europejskiego obszaru gospodarczego, czyli z państw unijnych oraz z Liechtensteinu, Islandii i Norwegii. Do irlandzkiej armii mogą wstąpić także obywatele z innych państw pod warunkiem, że mieszkają w Irlandii już od trzech lat.

Ile wart jest najemnik czy ochotnik w armii pisał wieki temu Machiavelli

W dziejach ludzkości wojska złożone z najemników odgrywały w różnych okresach historycznych całkiem poważną rolę. Odniosły nie jedno zwycięstwo na rzecz kraju, który ich opłacał. Miały też sporo stron negatywnych. O tych problemach pisał wpływowy w XVI w. znawca wojskowości Niccolo Machiavelli, który stwierdził, że  opieranie się na wojskach najemnych i pomocniczych prowadzi do rozkładu społeczeństwa. Zaniku dyscypliny oraz zaniku męstwa obywateli.

Niccolo Machiavelli w „Traktacie o Księciu” w rozdziale XII o różnych gatunkach milicji i wojska najemnego – jakże to prorocze i ponadczasowe słowa oddające współczesnego ducha przemian – w tamtym czasie tak pisał o problemie armii:

” Dobre ustawodawstwo i armia waleczna oto najważniejsze podwaliny każdego państwa bądź nowego, dawnego, lub mieszanego, a ponieważ ustawodawstwo nie może być dobre, gdzie nie ma walecznej armii, zaś do istnienia dobrej armii potrzeba dobrych ustaw, więc pomijam ustawodawstwo i będę mówił o armii. Wojska do obrony państwa mogą być własne lub najemne, posiłkowe lub mieszane. Wojska najemne i posiłkowe są nieużyteczne i niebezpieczne, a państwo na nich polegające nigdy nie będzie silne ani bezpieczne, bo w tym wojsku nie ma jedności, ale jest pycha, niekarność, niewierność, zuchwałość między swoimi, tchórzostwo wobec nieprzyjaciela, brak bogobojności, wiarołomstwo i upadek państwa tylko na tak długo odwleczony, dopóki przeciwnik nie natrze. W czasie pokoju rabuje nas własne takie wojsko, w czasie wojny rabuje nieprzyjaciel. Przyczyna leży w tym, że ani z przywiązania, ani z innej pobudki, tylko jedynie dla żołdu idą do boju, a żołd bynajmniej nie wystarcza, aby śmierć za cudzą sprawę ponieśli. Jak długo nie ma wojny, zostają w służbie; skoro wojna wybuchnie, uciekają lub biorą dymisję. Nie będę miał wiele trudów okazać, dlaczego tak, a nie inaczej się dzieje; wszak upadek Italii nie z czego innego powstał, tylko z długoletniego używania wojsk najemnych, które się czasem dobrze sprawiły i między swoimi za dzielnych uchodziły, lecz gdy cudzoziemiec wkroczył, okazały swą naturę. Jedynie w tym składzie rzeczy mógł francuski król Karol jednym zamachem Włochy zagarnąć; i przypisać to naszym błędom zgadza się z prawdą, chociaż nie były to błędy zwykłe, ale te, o których wyżej mówiłem, słowem były to błędy książąt, za które pokutowali. Teraz chciałbym dokładniej okazać opłakane skutki wojsk najemnych. Ich hetmani albo są dobrymi lub złymi wojownikami. W pierwszym razie ubiegają się za własną sprawą i gnębią chlebodawcę swego lub jego zwolenników i dlatego nie można im zawierzać, zaś zły hetman sam przez się zgubi swego pana. Rzeczesz, że każdy wódz, najemny lub nienajemny, byle tylko władzę miał w ręku, to samo uczyni. Na to odpowiadam, że książę powinien sam wojskiem dowodzić, a republiki powinny na wodza wybierać obywatela i odwołać go, skoro niewaleczny, a jeśli waleczny, każdy wybryk prawami uniemożebnić”.

Rekonwersja żołnierzy, czyli jak wrócić do cywila

Wojsko w porównaniu do innych formacji mundurowych może pochwalić się sprawnym systemem rekonwersji, czyli pomocy żołnierzom i ich rodzinom w odnalezieniu się w cywilnej rzeczywistości po zwolnieniu z armii. Niestety przy obecnym stanie na rynku pracy, gdzie łatwo o etat rekonwersja zachęca żołnierzy do odejścia do cywila.

Rekonwersji to aktywizacja zawodowa odchodzących ze służby i przystosowania do często odmiennej rzeczywistości przysługuje w odpowiednim zakresie niemal każdemu żołnierzowi zawodowemu i może być realizowana po odejściu lub za zgodą dowódcy na 6 miesięcy przed odejściem z zawodowej służby wojskowej. Uprawnienia w zakresie rekonwersji przysługują także m.in. małżonkom i dzieciom żołnierzy poległych w misjach poza granicami państwa.

Każdego roku rekonwersji podlega kilka tysięcy żołnierzy sił zbrojnych i jest to niebagatelny wydatek finansowy, bo oscyluje on każdego roku w kwocie około 10 milionów złotych

Żołnierze zawodowi nabywają uprawnienia do pomocy rekowersyjnej wraz z rosnącym stażem służby. W każdej sytuacji są uprawnieni do informacji o systemie i udziału w szkoleniach w jednostkach wojskowych, doradztwa zawodowego – po trzech latach zawodowej służby wojskowej, przekwalifikowania zawodowego – po czterech latach w wymiarze 100 proc. limitu (3 082 zł), po dziewięciu latach do 200 proc. limitu (6 165 zł), po 15 latach do 300 proc. limitu (9 247 zł), praktyk zawodowych po dziewięciu latach zawodowej służby wojskowej (w okresie sześciu miesięcy przed zwolnieniem pod warunkiem uzyskania zgody dowódcy jednostki wojskowej). W przypadku udziału w szkoleniach zawodowych zwalnianym przysługuje dodatkowo zwrot kosztów 20 przejazdów z miejsca zamieszkania do ośrodka szkolenia i z powrotem oraz 30 noclegów.

Z przeprowadzonych badań Ośrodków Aktywizacji Zawodowej wynika, że większość żołnierzy (78 proc.) jest zainteresowana zmianą lub podwyższeniem kwalifikacji zawodowych, a 91 proc. zamierza w przyszłości skorzystać z przekwalifikowania zawodowego.

Czystki w armii? Politycy zapędzają kadrowców w kozi róg

Braki kadrowe w wojsku to jest zasługa w głównej mierze polityczna, bo najpierw miotła wymiotła „niepokornych”, a teraz poszukuje się rekruta na silę. A od czasu zawieszenia obowiązkowej służby wojskowej zainteresowanie ochotniczymi formami służby gwałtownie maleje. Przy zwiększonym zapotrzebowaniu, by zakleić dziury i obsadzić nowe jednostki nasze wojsko ma problem. Etaty puchną na papierze, a nasze wojsko zawodowe wygląda jak ser szwajcarski, z wielkimi dziurami. Co do wartości bojowej dziurawych jednostek mam wiele zastrzeżeń.

Ponadto absurdalnie budowa następnej formacji ochotniczej jakimi są Wojska Obrony Terytorialnej w takiej rzeczywistości,  gdzie brakuje rekruta i zainteresowania młodych służbą, zaczyna być zagrożeniem dla całych sił zbrojnych. A objęty przez rządzących Polską kierunek działań może de facto doprowadzić do zrezygnowania z sił zbrojnych jako atrybutu państwa – opisuje raport Fundacji Ad Arma dotyczący liczebności SZ RP.

Czystka kadrowa po Macierewiczu

Z jednej strony furtka do powrotu, z drugiej zaś – miotła do pozbycia się żołnierzy. Jak donosiła prasa w 2017 roku w owym czasie – z armii odeszło 26 generałów i 250 pułkowników, czyli około jedna czwarta i jedna szósta ogólnej liczby oficerów. A media informowały jak Macierewicz „czyści” armię, gdzie wymiana oficerów w Sztabie Generalnym WP objęła 90 proc. stanowisk dowódczych, a w Dowództwie Generalnym RSZ 82 proc. A MON twierdził w wydanym komunikacie, że zatrzymało falę odejść oficerów i szeregowych z lat poprzednich. O tym problemie pisałem przy okazji artykule pt.: Upychanie „zielonego ludzika” do polskiej armii. To jest polityka kadrowa czy też fikcja?

Zjednoczona prawica i jej rządy to zaostrzanie wszelkiego prawa, ograniczenia życia publicznego, nie udzielania informacji oraz chowanie przed opinią publiczną wielu szczegółów i spraw, w tym dotyczących naszego bezpieczeństwa. Tu doskonałym przykładem jest obietnica wyborcza z 2015 roku PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego, gdzie zapewniano o przywróceniu powszechnego poboru do wojska. W 2018 roku Antoni Macierewicz na odchodne z funkcji szefa MON potwierdził, że powszechny pobór do wojska powinien powrócić. Politycy doskonale się orientują w czym rzecz. Gorzej z nieświadomym społeczeństwem, które nie musi zdawać sobie sprawy, że to armia zawodowa rozpoczyna wojnę a rezerwa kończy. Tymczasem NSR, „przerobiono” w WOT i dalej w mediach płynie bajka o ochotnikach.

Obowiązkowa służba wojskowa to zasilanie innych formacji mundurowych

Po zawieszeniu obowiązkowej służby wojskowej nasze bezpieczeństwo z roku na rok coraz bardziej się rozłazi, a to przecież przeszkolony rezerwista był zapleczem rekrutacyjnym dla wszystkich służb mundurowych. W obecnym czasie widać jak to służby mundurowe pod względem rekrutacyjnym „wszyscy sobie rzepkę skrobią”. Jedyna słuszna droga i strumień rekruta na przyszłość to służba wojskowa, dopiero takiego kandydata można werbować do ochotniczych form szkolenia wojskowego czy do innych formacji mundurowych. Wojsko zapewnia podstawowe szkolenie wojskowe, naukę stopni, musztry czy obchodzenie się z bronią, co umożliwia innym formacjom – w przypadku powołania przeszkolonego rezerwisty – na skupieniu się na szkoleniu specjalistycznym.

Wojsko to wspólny język między służbami mundurowymi, niezbędny do prawidłowej współpracy między nimi. Ponadto nasycenie społeczeństwa przeszkolonym rezerwistą, podnosi ogólne bezpieczeństwo obywateli i kraju. Niestety osobiście nie wyobrażam sobie funkcjonariusza MSWiA bez przeszkolenia wojskowego, ale takie nastały czasy, gdzie na dnie wszyscy szukają ochotnika. Dziesięć lat temu – według własnej wiedzy – w służbach mundurowych odsetek funkcjonariuszy po przeszkoleniu wojskowym sięgał ponad 70 proc., dziś jest to ok. 40 proc. i gwałtownie spada.

Problemy społeczne z rekrutem eskalują i niebawem będą coraz bardziej widoczne. Bez przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej w przypadku wybuchu wojny jesteśmy skazani na zagładęW przypadku obecnych konfliktów zbrojnych musimy założyć, że nie będzie czasu na szkolenie rekruta i czekanie kilka miesięcy do jego wybuchu

O tym problemie z brakującym rekrutem w służbach pisałem przy okazji w artykule pt.: MON skraca służbę wojskową do 27 dni. Czy to będzie „obóz harcerski” zakończony przysięgą wojskową?

Podsumowując wielka polityka podziałów, dzielenia i dawania odbije się wielką czkawką. A dotykanie spraw jak uprawnienia nabyte w społeczeństwie czy w służbach mundurowych będzie rodziło na przyszłości katastrofalne skutki i spotęguje  brak zaufania do rządzach przez poszczególne grupy zawodowe. Tym bardziej nie zmamicie obietnicami młodego rekruta. Jedynym sprawiedliwym rozwiązaniem według mojej oceny jest tylko znaczący wzrost wynagrodzenia zasadniczego a nie wymyślane w nieskończoność dodatków. I tym sposobem tworzony jest niezrozumiały system rozdawnictwa, który nie ma nic wspólnego z motywowaniem.

Nową ustawę o obronie Ojczyzny odbieram jak obiecaną dezubekizację w wojsku, wprowadzaną tylnymi drzwiami. Czym bliżej jej wprowadzenia zobaczymy jak nakręci się spirala zwolnień. Każdy potencjalny z wysługą emerytalną będzie liczył czy straci czy będzie mu się opłaciło pozostać. Jak do tej pory ministerstwo zaprezentowało piękne polityczne frazesy na 24 slajdach. Teraz potrzeba powiedzieć A, bo Be samo wyjdzie. Zapewnienia coś za coś nie do każdego przemawia. Niestety w najlepszej sytuacji są ci przywróceni do służby wojskowej emeryci co wzięli wszystko i czekają na dodatek.

Tymczasem wróg u bram a my dalej z ochotnikami bawimy się w piaskownicy. Ukraina ma pół miliona ludzi z doświadczeniem w działaniach bojowych.  Na mobilizacje żołnierzy rosyjskich przy granicy ukraińskiej wypowiedział się generał Ołeksandr Pawluk, dowódca Operacji Połączonych Sił Zbrojnych Ukrainy: „To można było zrobić w 2014 roku, ale teraz mamy do pół miliona ludzi, którzy mają doświadczenie w działaniach bojowych. Nie wszyscy są gotowi, ale bardzo wiele osób, które przeszły mobilizację, które naprawdę poszły wykonywać zadania, kierując się sercem, jest gotowych” – wskazał. „Najważniejsze, by nas nie zawiedziono na tyłach. Na przedzie wytrwamy”.

Polityka podziałów i dawania dodatków w służbach tylko kwitnie. Jak widzą to młodzi? Widać to po odejściach ze służb mundurowych i wojska. A ja widzę to tak: „młode byki patrzą na starych baranów”.

Artur Kolski

portal-mundurowy.pl

Więcej postów