To nie była pierwsza awantura między Pawłem i ojcem. Ale właśnie ta skończyła się tragedią. Gdy wkurzony pijaństwem syna mężczyzna natarł na pierworodnego, w jego obronie stanęła matka. Po chwili z rozbitą czaszką osunęła się na podłogę.
– Robotny to on nie jest – mówią o Pawle Z. (34 l.) sąsiedzi. – Taki nieudacznik z ręką w kieszeni rodziców. Kiedyś wąchał klej, a teraz chleje. Daleko nie chodzi. O tu, w piwnicy popija – dodają mieszkańcy dziesięciopiętrowego bloku na bydgoskim przedmieściu w Toruniu (woj. kujawsko-pomorskie).
Właśnie to picie Pawła doprowadzało do szału jego ojca Jerzego (68 l.). Podobnie jak fakt, że 34-latek wciąż się nie usamodzielnił. Nawet o tym nie myślał. Wolał wykorzystywać dobre serce rodziców emerytów, a zwłaszcza matki, która kochała go nad życie i często broniła przed surowszym mężem. Bo ilekroć Paweł się napił, Jerzy usiłował „wychowywać” syna. Zastępował mu drogę i robił wymówki, które często zamieniały się w rękoczyny. I tylko dzięki Halinie (+66 l.) sprawy rozchodziły się po kościach. Przynajmniej do 8 października, gdy kolejna kłótnia między ojcem i synem zakończyła się tragedią.
To się zdarzyło rano. Paweł po nocnym piciu w piwnicy wrócił do domu, a tam już czekał na niego ojciec. Było mu wstyd, że znów przed sąsiadami będzie świecił oczami za syna. Zresztą nie trzeba było dużo, żeby mężczyźni skoczyli do siebie jak czupurne koguty. Zaczęli na siebie napierać, gdy wkroczyła do akcji Halina. Chciała ich rozdzielić, ale potknęła się o zawinięty dywan, runęła, uderzając głowa o ścianę i straciła przytomność. To otrzeźwiło walczących mężczyzn. Wezwali pogotowie, ale kobiety nie udało się uratować.
– W tej sprawie prowadzone jest postępowanie pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci – mówi Wojciech Chrostowski z biura prasowego toruńskiej policji. – To rutynowe postępowanie w takich przypadkach – dodaje.
Tymczasem śmierć Haliny pogłębiła tylko konflikt między Jerzym i Pawłem. Na pogrzeb przyszli osobno i takoż kroczyli za trumną.
SE.PL