Rosja już osiągnęła parytet pojazdów opancerzonych z krajami NATO i w najbliższych latach będzie umacniać swoją pozycję, podczas gdy USA i ich sojusznicy ryzykują utratę pozycji lidera w tej sferze – pisze Loren Thompson w artykule dla „THE NATIONAL INTEREST”.
Przede wszystkim autor zwraca uwagę na fatalną sytuację w zakresie produkowania czołgów w Ameryce. – Produkcja maszyn bojowych znajduje się na najniższym poziomie w ciągu ostatniej dekady – ocenia. Jak podkreśla, w Stanach Zjednoczonych rocznie montowanych jest nie więcej niż 12 „Abramsów”, a plan dotyczący wyposażenia brygad pancernych w nowoczesny sprzęt, zatwierdzony jeszcze przez administrację Obamy, zostanie zrealizowany za ćwierć wieku.
— To, że USA i ich sojusznicy nie rezygnują z przestarzałych pojazdów pancernych, zaprasza do agresji – twierdzi Thompson. Jednocześnie przypomina, że Włochy, Niemcy i Francja dysponują 300 czołgami. Tymczasem Rosja utrzymuje w gotowości bojowej kilka tysięcy maszyn.
Zdaniem autora dziś strony osiągnęły parytet, ale już niedługo Moskwa może zyskać przewagę. Przede wszystkim jest to związane z opracowaniem uniwersalnej platformy bojowej „Armata”, która nie ma odpowiednika na Zachodzie. – Nie jest przesadą stwierdzenie, że ta dysproporcja w potencjałach może doprowadzić do porażki USA w ewentualnej wojnie Zachodu ze Wschodem – ocenia felietonista.
Poprawić sytuację może jedynie przyśpieszenie programu modernizacji amerykańskich czołgów. Thompson wspomina o projekcie firmy General Dynamics, która obiecuje, że za dodatkowe fundusze będzie dostarczać Pentagonowi 22 „Abramsy” miesięcznie. – Armia potrzebuje więcej pieniędzy na modernizację – podkreśla autor.
Jego zdaniem „powstrzymanie gwałtownie rozwijającej się rosyjskiej maszyny wojennej” powinno być „priorytetem inwestycyjnym” Białego Domu.