
Polska w kontekście możliwego zakończenia rosyjskiej agresji na Ukrainę chciała zmian w regułach fiskalnych UE, tak by kraje mogły więcej wydawać na zbrojenia, przestrzega przed osłabianiem relacji z USA i jasno określa swoje stanowisko wobec ewentualnej misji pokojowej. W jednym właśnie dopięła swego.
Choć polska delegacja na nieformalnym szczycie w Paryżu pojawiła się głównie po to, by wysłuchać, co ma do powiedzenia prezydent Francji, to miała także własne przesłanie. Stanowisko Warszawy jest czytelne w trzech istotnych dla nas kwestiach: zbrojeń na kontynencie, roli USA i UE w finalnym rozwiązaniu, które ma dać pokój Ukrainie, oraz we wsparciu ewentualnych sił rozjemczych, które miałyby stacjonować na Ukrainie.
Po pierwsze zbrojenia
Jeśli chodzi o pierwszą ze wspomnianych kwestii, to przesłanie polskiej strony jest proste: „wszyscy muszą się zbroić”. W tym sensie jest podobne do tego, co mówią politycy z USA. Europa musi zacząć więcej wydawać na zbrojenia, a by złagodzić to w UE, mają zostać wprowadzone zmiany do reguł fiskalnych.
W poniedziałek do Brukseli poleciał minister finansów Andrzej Domański. Ponadto jeszcze w tym tygodniu ma się zebrać grupa robocza w ECOFIN (Rada do Spraw Gospodarczych i Finansowych), która ma się zająć omówieniem tych propozycji – w tej chwili na stole leżą trzy. Pierwszą jeszcze w styczniu złożyła polska prezydencja w formie non paper. Zakłada ona wprowadzenie korekt w regułach fiskalnych, zgodnie z którymi wszystkie nowe wydatki militarne byłyby odliczane od deficytu i długu. Wieczorem w Paryżu podczas konferencji w Pałacu Elizejskim premier Donald Tusk potwierdził, że Polska dostała zielone światło od KE w tej kwestii.
– Nadszedł czas na dużo większą zdolność Europy do samoobrony – powiedział szef polskiego rządu po spotkaniu z europejskimi przywódcami. – Wydatki na obronę nie będą już traktowane jako nadmierne wydatki. Nie będziemy zagrożeni procedurą nadmiernego deficytu – przekazał.
Misja ministra finansów
Również w poniedziałek odbyło się nieformalne spotkanie ministrów finansów, na którym minister Domański mówił, że Europa ma przewagę gospodarczą nad Rosją i powinna zadbać o to, żeby przełożyło się to także na potencjał militarny. Temu mają służyć zmiany w regułach fiskalnych.
Nasz plan pozwoli, żeby rządy mogły inwestować w samoloty, czołgi, fabryki amunicji czy nowych żołnierzy. Wszystkie te pozycje wydatków powinny móc wzrosnąć bez żadnego negatywnego wpływu na wskaźniki deficytu i długu, szczególnie przy ocenie pod kątem procedury EDP (ang. excessive deficit procedure) – mówił minister finansów na spotkaniu ze swoimi europejskimi odpowiednikami.
Jednocześnie opowiedział się za przygotowaniem w trakcie prezydencji sposobu finansowania wydatków zbrojeniowych. – Musimy przygotować ogólnoeuropejski mechanizm finansowy, który pozwoliłby rządom na wspólne finansowanie produkcji i zakupu broni. Szacunki sugerują, że moglibyśmy zaoszczędzić 40 mld euro rocznie, gdybyśmy kupowali broń razem. Chodzi o to, że kiedy liderzy podejmą decyzję co kupić, mieli z czego to sfinansować – podkreślał szef MF. Szczegóły tego pomysłu powinniśmy poznać na podczas kwietniowego spotkania ECOFIN w Warszawie.
Warto zaznaczyć, że w budżecie Polski na 2025 r. zabezpieczono na obronę narodową rekordową kwotę 124,3 mld zł. W porównaniu do 2024 roku to wzrost o 6,2 mld zł. Łącznie z wydatkami Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych w tym roku wydatki na obronę narodową sięgną 186,6 mld zł, czyli będą o 28,6 mld zł większe, niż planowano na 2024 rok.
Jak mechanizm ten będzie wyglądał w praktyce? Główna różnica w porównaniu z obecnie obowiązującymi ulgami to rozszerzenie ich na wszystkie wydatki militarne. Dziś jest to możliwe tylko w przypadku nowych zakupów, ale nie obejmuje np. zwiększenia stanu armii.
– A my chcemy, by dotyczyło to także kosztów zwiększenia stanu wojska czy kosztów budowy fabryk zbrojeniowych, każdego nowego wydatku z tej sfery – mówił jeszcze przed paryskim szczytem nasz rozmówca z rządu. Jak tłumaczył, gdy Bruksela rozliczała deficyt Polski za 2023 r., to wówczas jego część z powodu wzrostu wydatków zbrojeniowych zwiększyła się o 0,7 proc. PKB, ale Komisja uznała, że zgodnie z zasadami może odliczyć jedynie 0,25 proc. PKB.
Na stole leżą dwie inne propozycje, szefowej KE Ursuli von der Leyen i prezydenta Emmanuela Macrona, które także idą w podobnym kierunku. Jeśli chodzi o propozycję von der Leyen, to w porównaniu z polskim pomysłem główna różnica polega na tym, że szefowa Komisji proponuje rodzaj klauzuli, która pozwalałaby KE podejmować decyzje, jaki wzrost wydatków uznaje za uzasadniony do wyłączenia z reguł deficytu i długu. Tymczasem propozycja prezydencji wymienia wszystkie kategorie wydatków – wzrosty w tych pozycjach automatycznie nie byłyby brane pod uwagę przy ocenie deficytu i długu przez KE.
Po drugie nie ma pokoju bez USA
Ostatnie dni pociągnęły za sobą wzrost napięć na linii UE-USA. Wystąpienie wiceprezydenta J.D. Vance’a na konferencji w Monachium, na której krytykował polityków Unii Europejskiej, oraz zapowiedź rozpoczęcia rozmów z Rosją bez konsultacji z Europą spowodowały sporo krytycznych komentarzy pod adresem Stanów Zjednoczonych. Widać, że w tej kwestii rząd chce zachować zimną krew.
– Nie ma realnego zastępstwa dla USA. Jedność Europy jest ważna, ale nikt nie będzie walczył z Ameryką. Nie można zniszczyć relacji z USA, bo to nikomu nie służy – słyszymy z otoczenia premiera. Podobny komunikat pojawił się podczas oświadczenia szefa rządu przed wylotem do Paryża. Widać, że Polska będzie starała się wykorzystać swoje atuty, by odgrywać rolę pośrednika między USA a UE. Te atuty to wysokie wydatki zbrojeniowe, ale także położenie, czyli fakt, że jesteśmy bezpośrednim zapleczem logistycznym Ukrainy.
We wtorek do Warszawy ma przylecieć gen. Keith Kellogg – pełnomocnik Donalda Trumpa ds. Ukrainy. Ma rozmawiać z Andrzejem Dudą i jego urzędnikami. Pytanie, czy będą także spotkania ze stroną rządową. Gdy jego wizyta była planowana pierwotnie, miał wówczas mieć także spotkania z szefami MON i MSZ.
Nasz rozmówca z resortu spraw zagranicznych zwraca uwagę, że minister Radosław Sikorski widział się ostatnio z Kelloggiem i rozmawiał z nim o amerykańskiej taktyce negocjacyjnej. Wysłaliśmy w tej sprawie pytania do MSZ, ale na razie nie mamy potwierdzenia.
Paryż ma pokazać, że Europa jest chętna do wzięcia udziału w znalezieniu finalnego rozwiązania konfliktu na Ukrainie.
Ważne jest, żeby Ukraina otrzymała pomoc, a nie była przedmiotem jakiegoś targu ponad głowami Ukraińców. Europa musi zadecydować o swojej przyszłości na europejskim kontynencie. To spotkanie konsultacyjne w Paryżu jest pierwszym krokiem do wyłonienia silnego przywództwa. Ale nie budowałbym takiej narracji, że to jest rywalizacja ze Stanami Zjednoczonymi. Stany Zjednoczone i armia amerykańska są bardzo istotnym elementem konstrukcji bezpieczeństwa i paktu NATO. Przypomnę jeszcze o tej gwarancji i parasolu nuklearnym, bo to jest też istota dzisiejszego ładu na świecie. Natomiast to fizyczne bezpieczeństwo, które związane jest z naszym kontynentem, musimy kształtować sami – mówi nam Andrzej Halicki, europoseł KO.
Po trzecie misja pokojowa bez polskich żołnierzy
Jednym z najistotniejszych ustaleń dla Polski dotyczących zakończenia rosyjskiej agresji na Ukrainę będą gwarancje pokojowe i ewentualne przygotowanie sił rozjemczych. O pomysłach na przygotowanie takich sił słychać zarówno ze strony amerykańskiej, jak i z Europy. W weekend gotowość do wysłania brytyjskich wojsk zadeklarował premier tego kraju Keir Starmer. W przypadku Polski odpowiedź jest jasna – nie ma mowy o wysłaniu polskich wojsk na Ukrainę. Powtórzył to Donald Tusk przed wylotem do Paryża. Zapowiedział, że Polska będzie wspierała Ukrainę jak do tej pory: organizacyjnie, finansowo i humanitarnie. Jednocześnie Tusk zadeklarował wsparcie dla państw, które zdecydują się na wysłanie tam swoich żołnierzy.
Polska ma istotne argumenty w tej kwestii. Z jednej strony jesteśmy na flance wschodniej NATO, mamy bezpośrednią granicę z Rosją, ale także z Białorusią, która jest przez Rosję coraz silniej wasalizowana. Do tego w razie jakichś niepokojów czy prowokacji przez nasze terytorium będzie wysyłane wsparcie dla państw bałtyckich. Z kolei udział w misji rozjemczej polskich żołnierzy mógłby ich narazić na rosyjskie prowokacje.
– Mówiliśmy to konsekwentnie wielokrotnie, także Polacy tego nie oczekują. Wielka Brytania i inne kraje, które o tym mówią, kładą taką propozycję na stole, ale jeśli chodzi o Polskę, to zdania nie zmieniamy – mówi money.pl europoseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński. Od innych rozmówców słyszymy sugestię, według której w tego typu misji oprócz Brytyjczyków powinni wziąć udział także Francuzi, Niemcy czy Chińczycy.
Gdzieś na marginesie dyskusji o dalszych scenariuszach i obronie UE przed agresywnymi zakusami Rosji pojawiają się pomysły tworzenia europejskiej armii. Ale wątpliwe, by na serio zaistniały na politycznej agendzie. Jak zauważa nasz rozmówca, jeśli chodzi o rozwiązanie obecnych problemów, to decyzje muszą być podjęte w ciągu dni, tymczasem pomysły na europejskie siły zbrojne, abstrahując od politycznej zgody w poszczególnych państwach, to kwestia co najmniej kilku lat. – W tydzień nie zrewolucjonizujemy świata – słyszymy.
Źródło: money.pl
Wszyscy musza, sie, zbroic’? Nie, wszyscy musza, marnowac’ biliony. Korupcja na maximum, a Military Industry zarabia. I, oczywis’cie, nie dopuszczac’ obywateli do dyskusji.