Zalew Europy ma trwać

Euro-federaści z różnych partii i urzędów, w tym liczni eurokomuniści, bardzo cieszą się ze wstępnego zatwierdzenia tzw. paktu migracyjnego. Bo ten pakt ma zapewnić na kolejne długie lata dalszy napływ do krajów UE setek tysięcy uciekinierów z Afryki, Azji i innych stron – każdego roku.

10 kwietnia Parlament Unii Europejskiej zatwierdził tzw. pakt migracyjny. To rozporządzenie komisarzy i polityków UE, wprowadzające między innymi tzw. mechanizm solidarności, przyjęto głosami 301 deputowanych – głównie większości członków frakcji lewicowych i większości posłów Europejskiej Partii Ludowej, w tym chadeków niemieckich. Za nowymi przepisami głosowała także część posłów niby „prawicowych” („Bracia Włosi”) i „liberalnych”. 272 głosowało przeciw, w tym frakcja „Zielonych”, bo w ich opinii procedowany pakt rzekomo „narusza prawa migrantów i azylantów”, a 46 wstrzymało się.

Łącznie głosowano nad dziesięcioma tekstami legislacyjnymi wchodzącymi w skład ww. paktu. Wszystkie zostały przyjęte. Zakładają one dwa tzw. mechanizmy wspierania tych krajów UE, do których już napłynęło i nadal napływa szczególnie dużo uciekinierów z Azji, Afryki, z krajów bałkańskich i innych stron (wspierania takich krajów, jak Włochy, Grecja, Hiszpania, Francja, Holandia, Austria i Niemcy, co jednak oficjalnie nie zostało zapisane). Pierwszy z nich to obowiązek tzw. europejskiej solidarności, czyli obowiązek rozlokowania każdego roku co najmniej 30 tys. ww. uciekinierów do tych krajów UE, do których dotychczas przybyło ich niewielu. A więc w praktyce zapewne przede wszystkim do krajów Europy Środkowej i południowo-wschodniej, jak np. Polska, Węgry, Chorwacja czy Rumunia, a także m.in. Portugalia, Irlandia, Dania czy Finlandia. Choć przy tej „relokacji” tysięcy chętnych do azylu w Europie ma być ponoć brany pod uwagę także PKB każdego kraju, a więc jego potencjał gospodarczy i budżetowy. Konkretne „kwoty” Murzynów, Arabów, uciekinierów z Afganistanu czy Bangladeszu i innych przybyszów, które każdego roku będą musiały przyjąć te i inne kraje, mają ustalać komisarze UE i ich urzędnicy – zapewne podobnie, jak dawniej komisarze i urzędnicy sowieccy. Choć w teorii mają to ustalać w porozumieniu z rządami poszczególnych państw. Alternatywnie, poszczególne kraje UE będą mogły wpłacić do unijnej kasy w Brukseli po 20 tys. euro za każdą wyznaczoną im (do przyjęcia i wieloletniego utrzymania), a nieprzyjętą osobę lub ewentualnie „wziąć udział w operacjach na granicach zewnętrznych Unii” [?]. O jakie operacje i koszty z nimi związane tu chodzi, na razie bliżej nie wiadomo. Te nowe reguły mają zacząć obowiązywać od stycznia 2026 r.

Z kolei drugi „mechanizm” – tzw. europejskiej wzmocnionej solidarności – ma być „uruchamiany w sytuacjach nagłych”, w których liczba nielegalnych „migrantów” przekraczających granice krajów UE będzie już tak duża (tj. może np. ponad milionowa w skali roku?), że już będzie „zagrażać wydolności systemu”. To rozporządzenie w sprawie „reagowania na sytuacje kryzysowe” zostało przyjęte głosami 322 posłów, a 266 było przeciw. Cały ten euro-komunistyczny „pakt migracyjny” będzie jeszcze musiała zatwierdzić Rada UE, czyli rada rządów krajów członkowskich – prawdopodobnie na swoim posiedzeniu zaplanowanym na 29 kwietnia. Jednak w opinii szeregu komentatorów niemieckich i innych, ma to być już tylko formalność – pomimo zdecydowanego i oficjalnego sprzeciwu rządów Słowacji i Węgier oraz mniej zdecydowanego sprzeciwu i wątpliwości części władz Chorwacji i Rumunii. Bo traktatowe prawo weta – przysługujące każdemu państwu członkowskiemu na podstawie traktatu o UE – w tym przypadku ma nie być respektowane. Już w grudniu zrezygnowano bowiem z wymogu jednomyślności. Niemal wszystkie rządy państw – poza Budapesztem – zgodziły się wówczas na to. Rządowa Warszawa też. Wunderbar!

Ww. pakt UE zawiera też zapisy o szybszym rozpatrywaniu wniosków o azyl, też na granicach UE, a także sporo innych. Mają one „kompleksowo uregulować” politykę imigracyjną i azylową we wszystkich krajach UE – też poprzez totalne ujednolicenie przepisów i procedur we wszystkich 27 krajach euro-kołchozu. Wszystko to łącznie okaże się zapewne bardzo szkodliwe dla Polski i większości innych krajów Europy. Powyższe i inne postanowienia władz UE, które wcale nie zmierzają do jakiegoś zdecydowanego powstrzymania niekontrolowanej i nielegalnej imigracji do krajów UE setek tysięcy egzotycznych cudzoziemców rocznie, jak to się dzieje już od roku 2015, to bowiem wielkie niebezpieczeństwo dla tych krajów. Bo po ich ostatecznym przyjęciu przez rządy i władze UE, liczba tych niezaproszonych przez narody Europy przybyszów zapewne jeszcze wzrośnie. Ponieważ ten pakt jest w swej istocie swoistym zaproszeniem dla kolejnych milionów nielegalnych „migrantów”. A jeszcze bardziej dla ich przemytników, którzy od władz UE właśnie otrzymują kolejne sygnały, że mogą wysyłać i przewozić do Europy jeszcze więcej ludzi z Afryki itd., bo nikt ich od brzegów i granic Europy siłą nie odpędzi. Wprawdzie minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó zapowiedział, że jego rząd nadal „nie pozwoli na żaden wjazd nielegalnym imigrantom ani z południa, ani z zachodu”, a Węgry nadal będą chronić – pomimo presji Brukseli – granice swoje i unijne, ale to dla Polski i narodów Europy niewielkie pocieszenie. Bo jak słusznie dodał węgierski minister: ten „pakt ma na celu rozszerzenie na Europę Środkową problemu Europy Zachodniej, który rozpoczął się, gdy zrezygnowała ona z obrony własnej tożsamości, kultury i społeczeństwa, pozwalając nielegalnym imigrantom na ich wjazdy, tworząc podwójne społeczeństwa i zwiększając zagrożenie terroryzmem”. Natomiast rzecznik węgierskiego rządu Zoltán Kovács powiedział dziennikarzom, że uchwały parlamentu UE z 10 kwietnia, zatwierdzające ww. plany polityki imigracyjnej i azylowej UE, to rozwiązanie, które stanowi poważne naruszenie suwerenności narodowych państw. Richtig!

Radość rządzących euro-komunistów

Zdaje się jednak, że kierownicy euro-komuny wcale nie przejmują się dość mocną krytyką ww. paktu i całej ich wieloletniej i niezwykle szkodliwej polityki imigracyjno-azylowej przez szefów rządów i ministrów Słowacji i Węgier czy też przez niektórych polityków z Chorwacji, Czech, Polski czy Rumunii. Np. szefowa euro-komunistycznych komisarzy Ursula von der Leyen uznała ww. głosowanie w parlamencie UE w sprawie paktu za „historyczne” i za „wielkie osiągnięcie dla Europy”. Oczywiście dla ich (komunistycznej) Europy, bo nie dla naszej. A kanclerz rządu RFN Olaf Scholz określił tę „reformę azylową” UE jako „krok historyczny i niezbędny”. Bo rzekomo „ograniczy on nielegalną migrację i wreszcie odciąży kraje, które są nią szczególnie dotknięte” – stwierdził Scholz. Z kolei szefowa MSW Niemiec Nancy Faeser z SPD oświadczyła, że powyższa „reforma” rzekomo „skutecznie ograniczy nielegalną migrację i odciąży lokalne władze”, bo „w przyszłości odpowiedzialność za uchodźców zostanie rozłożona na więcej krajów”. Och ja, natürlich!

Tymczasem „postępowa” komisarz UE do spraw wewnętrznych, która przez kilka lat nadzorowała prace urzędników UE nad fatalnym (dla narodów Europy) paktem o imigracji i azylu – komunistka ze Szwecji Ylva Johansson – postraszyła krytyków i wątpiących jakimiś „krokami prawnymi wobec państw, które nie będą respektować paktu o imigracji”. Bo „wszystkie państwa członkowskie muszą to szybko wdrożyć i zastosować” – surowo zapowiedziała Johansson. Jawohl! Tu należy przypomnieć, że tylko w ubiegłym roku, wskutek idiotycznej i lewacko-destrukcyjnej polityki rządzących euro-kołchozem, w krajach UE złożono w sumie aż 1,14 miliona azylowych wniosków – najwięcej od siedmiu lat, tj. od pamiętnego roku 2016. Zarejestrowano też aż ponad 380 tysięcy nielegalnych przekroczeń granic, z czego około połowę na tzw. szlaku środkowo-śródziemnomorskim, tj. w Italii i jej okolicach. Super!

W tej całej skandalicznej aferze, związanej z przyjmowaniem i utrzymywaniem od lat milionów uciekinierów z krajów muzułmańskich, murzyńskich i innych (na koszt europejskich, w tym też polskich podatników), ciekawe jest m.in. to, że w przeddzień ww. decydującego głosowania w parlamencie UE niemiecka prasa nareszcie podała („Bild” i inne gazety) rzecz bardzo ważną i oczywistą, choć do tej pory starannie przez wielkie media i przez polityków przemilczaną. Podała, że (zgodnie z twierdzeniami niektórych socjologów i publicystów – przedstawianymi już od lat) stale rośnie udział imigrantów i azylantów w całej przestępczości w Niemczech i w poszczególnych krajach Niemiec. Okazało się, że np. w Bawarii imigranci i azylanci różnych kategorii, którzy w końcu ub. roku stanowili już w sumie aż ponad 17,1 proc. całej ludności tego 13,5 milionowego kraju (!), byli w ubiegłym roku sprawcami aż 39,6 proc. wszystkich wykrytych tam przestępstw. A np. w landzie Hamburg imigranci z Afryki, Azji i innych stron, którzy stanowią tam już ponad 16,9 proc. ludności, popełnili aż 49,6 proc. wszystkich wykrytych tam przestępstw (wg jungefreiheit.de). Sehr schön und europäisch!

Żródło: nczas.info

Więcej postów