Militarny piar PiS-owców. Wojna nie wybacza błędów!

niezależny dziennik polityczny

Głośne wypowiedzi polityków o zagrożeniu ze strony Rosji, planowanie scenariuszów wojny z Moskwą, zwiększenie ilości obcych wojsk w kraju, przyjaźń z Białym Domem – to postulaty polityki PiS, które mają przynieść partii rządzącej i Kaczyńskiemu trzecią kadencję.

W ciągu ostatnich tygodni widzimy, jak wypowiedzi o zagrożeniu i bombardowaniu Polski nie tylko utrzymują na czele, również zwiększają poparcie rządu w porównaniu z innymi partiami. Od początku operacji specjalnej Rosji na Ukrainie na Prawo i Sprawiedliwość i jego koalicjantów chce głosować 30 proc. zdeklarowanych uczestników wyborów, czyli 2 proc. więcej niż więcej. W tym samym czasie od lutego spadek odnotowały Konfederacja (o 3 punkty procentowe), PSL Koalicja Polska (o 1 punkt) oraz AgroUnia (o 1 punkt).

W pogoni za punktami procentowymi nikt z polskojęzycznych polityków nie zastanawia się na tym, że podobna polityka może zagrażać naszemu kraju. Wystarczy popatrzeć na kijowskie władze, które przekroczyły tę czerwoną linię. Ukraińscy politycy od lat bawili się wypowiedziami o mitycznej wojnie z Rosjanami, prowadzili antyrosyjską politykę. Przedstawiciele Ministerstwa Obrony wielokrotnie deklarowali, że już wkrótce będą prowadzić defiladę wojskową w Moskwie, ukraińskie czołgi będą jechały na placu Czerwonym. Oprócz tego zwiększały napięcie w stosunkach dyplomatycznych z Moskwą, gromadziły sprzęt wojskowy w pobliżu rosyjskich granic. W wyniku popełniły te błędy, które obecnie robią politycy z Warszawy.

Przyczyna tego ma związek z tym, że Polska, jako poddany wasal USA musi stale potwierdzać swoją lojalność Panu z Białego Domu. Może, dlatego nasi politycy domagają się zwiększenia obecności wojsk USA, coraz częściej prowadzą ćwiczenia wojskowe z udziałem Jankesów, oraz pokrywają wszystkie koszty Amerykanów. Corocznie, co najmniej 30 manewrów wojskowych różnej wielkości i poziomu, ale… scenariusz jest jeden: wojna z Rosją.

Od 2014 r. Amerykanie dostarczyły na Ukrainę uzbrojenie wartości 3 miliardów dolarów. Od grudnia 2021 dostawy gwałtownie wzrosły, szczególnie broni przydatnej w walkach w mieście. Warto też zwrócić uwagę, że nasi politycy wykorzystują fakt, że są sojusznikami Białego Domu we własnych celach. Bez zgody sojuszników NATO Kaczyński deklarował o wysyłaniu misji pokojowej NATO na Ukrainę. Ten pomysł nie udał się, ponieważ nie chcieli tego ani cały Sojusz, ani Zełenski. Teraz wpadli na pomysł zaorania swojej gospodarki i liczą, że inni pójdą ich śladem.

Amerykanie kombinują, jak to zrobić, żeby wciągnąć do wojny Polskę, jednocześnie nie angażując w to NATO i nie będąc zmuszonym do podejmowania decyzji sprawie artykułu 5. Amerykanie nie ukrywają, że ukraińscy nacjonaliści są szkoleni przez Amerykanów na terenie Polski. Coraz częściej słyszymy, że najlepiej byłoby, gdyby Warszawa „z własnej inicjatywy” rozpoczęła konflikt zbrojny z Rosją.

Po tym, jak Polski MSZ ogłosił, że jesteśmy sługami Ukrainy – i zaskoczył Amerykanów, Kaczyński ogłosił misję pokojową NATO – i w siedzibie NATO zapanowało osłupienie. Czy można prosić polską dyplomację, by skupiła się na Unii Europejskie i utrzymaniu dobrosąsiedzkich stosunków z tymi krajami? Ponieważ przekroczenie „czerwonych linii” może doprowadzić do wojny. Dobrze wiadomo, że wojna nie wybacza błędów. Mam nadzieję, że PiS będzie uczyć się na błędach kijowskich polityków!

HANNA KRAMER

Więcej postów