PiS wycofał się z pomysłu całkowitego podporządkowania strażaków ochotników Państwowej Straży Pożarnej, to jednak ochotnicy obawiają się, że mogą być teraz wykorzystywani do innych zadań, niż ratownictwo i gaszenie pożarów. Będą mogli np. zostać zmilitaryzowani i skierowani na granicę.
Ustawa o OSP zakłada m.in., że ochotnicy mogą gasić pożary tylko na polecenie PSP, w przeciwnym wypadku stracą pieniądze i odszkodowanie w razie wypadku.
Wywołało to wielkie poruszenie i protesty w środowisku ochotników. W środę ustawa ta została przez Sejm skierowana do Komisji administracji i spraw wewnętrznych. Wcześniej PiS wycofał się z wielu kontrowersyjnych zmian, które proponował. Jakie zmiany chciała wprowadzić władza?
Chodziło m.in. o całkowite podporządkowanie strażaków z OSP, możliwość gaszenia pożarów tylko na polecenie PSP, pozbawienie ochrony prawnej i odszkodowań w razie wypadków i ekwiwalentu, jeśli dysponującym do działań byłby inny organ, niż PSP. To jednak już przeszłość.
Pozostał jednak nadal zapis, że OSP mogą zostać zmilitaryzowane i wcielone do systemu obronnego państwa. Taką możliwość stworzył sobie rząd w projekcie ustawy o strażach. To daje Państwowej Straży Pożarnej możliwość kierowania ochotników także do zadań związanych z obroną państwa.
– Może to skutkować zaangażowaniem strażaków ochotników np. w działalność Straży Granicznej. A nie taki jest cel działania druhów z OSP. Składaliśmy poprawkę w tej sprawie, ale nie została przyjęta – mówi Tomasz Zimoch, poseł Polski 2050.
Zdaniem Waldemara Pawlaka, byłego premiera i prezesa OSP, problemy nadal będzie sprawiać zamknięty katalog zadań OSP.
– Jest to niezgodne z prawem o stowarzyszeniach. Poza tym wszystkie straże będą mogły być dysponowane w ramach powiatu, nie gminy. Jest też mowa o umowach podpisywanych z jednostkami OSP. W ten sposób jedne mogą dostać 1 zł dotacji na cały rok, a inne jednostki 100 tys. zł. To przepis prawa, który może tworzyć konflikty między samorządami a OSP — mówi Waldemar Pawlak.