Mama małej Madzi z Sosnowca to jedna z tych spraw, które pozostaną na zawsze w pamięci Polaków. Nikt nie mógł uwierzyć w całą sprawę, oraz to, że to mama dziewczynki wszystko zaplanowała. Tak wielkie okrucieństwo wobec dziecka nie mieściło się w głowie. Teraz pojawiły się nowe informacje na temat zachowania Katarzyny W.
Mama zmarłej tragicznie dziewczynki udzieliła wielu wywiadów, wierząc, że zbrodnia ujdzie jej płazem. Tak się jednak nie stało i organy ścigania rozwikłały makabryczną zagadkę śmierci dziewczynki.
Mama Madzi była jej dawną znajomą
Mama Madzi, Katarzyna W., po raz kolejny pojawia się na językach. To za sprawą zeznań złożonych przed sądem przez Natalię P. Kobiety przyjaźniły się przez bardzo długi okres. Poznały się w 2003 r. Była przyjaciółka wspomina, że mama Madzi była dobrą uczennicą, chociaż w jej domu nie działo się dobrze. Zaobserwowała w niej dużą zmianę w czasie liceum. Ich kontakt urwał się w 2008 roku, jednak kiedy po latach Katarzyna W. trafiła do szpitala psychiatrycznego, Natalia zaczęła odwiedzać ją tam codziennie. W czasie tych odwiedzin często grały w scrabble i jak wspomina Natalia P., bardzo dziwiło ją to, że mama Madzi często używa słów związanych ze śmiercią.
Zadała jej trudne pytanie
Pani Natalia wspomina, że kiedyś usłyszała od Katarzyny W., że dziecko naprawdę wyślizgnęło jej się z kocyka i uderzyło główką o próg, mówiła to patrząc jej prosto w oczy i była bardzo przekonująca. Jednak nie to jest najbardziej szokujące. Utrzymywała, że śmierć dziecka była wypadkiem, a policja nie ma i nie będzie miała dowodów na to, że było inaczej. Dodatkowo chwaliła się SMS-ami od gazet z prośbą o wywiad oraz proponowanymi stawkami, mówiąc, że teraz jest to 15 tys. złotych, ale ona ciągle podnosi stawki żeby zarobić jeszcze więcej. Na pytanie, jak to jest sprzedawać śmierć własnego dziecka odpowiadała, że musi z czegoś żyć.
Pierwszy świadek
Jadwiga J. pierwsza zobaczyła Katarzynę W. Mama Madzi według jej relacji zachowywała się bardzo dziwnie, nerwowo. Według niej intuicja podpowiadała jej, że coś jest nie tak. Świadek powiedziała, że mama dziecka doznała swoistego „olśnienia” dopiero w momencie, kiedy usłyszała syreny policyjne. W relacji dawnej przyjaciółki Natalii P., pojawia się stwierdzenie, że mama Madzi otwarcie mówiła, że nie boi się policji.