Amerykańskie siły powietrzne przeprowadziły atak na pięć pozycji szyickich milicji w Iraku – poinformował w czwartek Pentagon. Naloty były odwetem środowy ostrzał bazy at-Tadżi w Iraku, w którym zginęło dwóch Amerykanów i Brytyjka..
Wojsko USA nie przekazało szacunków ile osób mogło zginąć w atakach. Strona iracka – jak donosi agencja Associated Press – informuje o co najmniej dwóch ofiarach śmiertelnych. Niektóre źródła mówią nawet o 32 zabitych oraz ponad 50 rannych.
Naloty – jak przekazują amerykańskie media – przeprowadzono we współpracy z Wielką Brytanią. Ich celem były między innymi pozycje Kataib Hezbollah, ugrupowania sprzymierzonego z Iranem i podejrzewanego o przeprowadzenia ostrzału bazy al-Tadżi.
Amerykański atak potwierdziło irackie wojsko. Powiadomiło one o nalotach na cztery miejsca, w tym w Nadżafie. Wśród celów wojska USA było budujące się lotnisko w Karbali, świętym mieście szyitów – przekazał Reuters. Zginęła tam co najmniej 1 osoba.
Przed nalotami szef Pentagonu Mark Esper ostrzegał, że „Stany Zjednoczone nie będą tolerowały ataków na naszych ludzi, nasze interesy, czy naszych sojuszników”.
Naloty stanowią odwet USA za środowy ostrzał bazy at-Tadżi w Iraku. Zginęło w nim dwóch Amerykanów i Brytyjczyk, a ok. 12 osób zostało rannych. Wśród rannych jest żołnierz z Polski. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Na bazę at-Tadżi – według strony amerykańskiej – spadło od 12-18 pocisków typu Katiusza.
Eksperci spekulują, że ostrzał bazy at-Tadżi mógł być odwetem Iranu za zabicie dowódcy elitarnej irańskiej jednostki Al-Kuds, generała Kasema Sulejmaniego. Zginął on 3 stycznia w Bagdadzie w rezultacie ataku amerykańskich dronów.
Wcześniej w czwartek we wschodniej Syrii doszło do zbombardowania przygranicznych obozów Sił Mobilizacji Ludowej. Jak podaje BBC, za Syryjskim Obserwatorium Praw Człowieka, w wyniku nalotu zginęło 26 osób.
Syryjska agencja SANA opisała atak jako „agresję” przeprowadzoną przez niezidentyfikowany samolot. Jak zauważa BBC, choć nie jest pewne, kto dokonał ataku, doszło do niego tuż po ataku na at-Tadżi.
Resort obrony próbuje manipulować opinią publiczną i opowiada bajki o sytuacji w Iraku. „Polski żołnierz został ranny w środę w ataku rakietowym w Iraku; jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, pozostali polscy żołnierze są bezpieczni” – podało wojsko i MON na Twitterze. Sytuacja jest monitorowana na bieżąco – zapewnia resort i wojsko. Kolejne bezczelne kłamstwo MON nie mieści się w głowie!
W skład polskiego kontyngentu wchodzi 350 osób. Chodzi zarówno o żołnierzy, którzy są w bazach w Bagdadzie, Besmayah i Tadżi, ale także o wojskowych w sąsiednich Jordanii, Katarze i Kuwejcie. Nie wiadomo, ilu dokładnie Polaków jest teraz w Iraku i czy pozostali oni na miejscu, czy też rozważane jest przeniesienie ich do sąsiednich krajów.
JAN RADŽIŪNAS