Ten dokument pogrąża Srebrną. To będzie jeden z kluczowych dowodów winy Kaczyńskiego

jeden z kluczowych dowodów winy Kaczyńskiego

Nie bez przyczyny formalne kierownictwo spółki Srebrna, zaraz po tym jak 11 lipca 2018 roku wypowiedziało współpracę Geraldowi Birgfellnerowi, zażądało od niego zwrotu oryginału udzielonego 6. czerwca 2017 roku pełnomocnictwa do działania w jej imieniu w sprawie przeprowadzenia inwestycji K-Towers. Ten dokument po nagłej zmianie frontu i zakomunikowaniu austriackiemu biznesmenowi, że “nie dostanie ani złotówki” za wykonaną pracę, miał zapewne trafić do niszczarki by ten nie mógł udowodnić swoich racji w sądzie.

Tak się jednak nie stało, nazywany “Gerrym” wykonawca dokumenty zachował, udokumentował też szczegółowo, także przy pomocy urządzenia podsłuchowego dalsze negocjacje i kilka tygodni temu wystąpił przeciwko Srebrnej na drogę sądową. Złożył także zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa oszustwa przez prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, co uruchomiło w mediach aferę znaną pod nazwą “taśmy Kaczyńskiego”.

Dziś “Gazeta Wyborcza” opublikowała wspomniany dokument, który ostatecznie rujnuje rozpowszechnianą narrację o tym, że Birgfellner miał się do tej sprawy “przykleić”, oraz że nie ma dokumentów na podstawie której Srebrna mogłaby dokonać zapłaty wystawionych przez Austriaka faktur. O istnieniu tego asa w rękawie mówił kilka dni temu adwokat byłego prezesa spółki Nuneaton, mecenas Jacek Dubois.

Co jest w pełnomocnictwie, które w państwie opanowanym przez PiS otwierało każde drzwi w państwowych instytucjach czy państwowych bankach? Otóż Austriak został upoważniony m.in. do “reprezentowania spółki przy umowach najmu lub dzierżawy nieruchomości” oraz podpisywania “wszelkich umów związanych z realizacją inwestycji polegającej na budowie wysokiego budynku”, w tym rozmów mających zabezpieczyć finansowanie inwestycji. Biznesmen miał też się zająć wyburzeniem obecnego, XIX-wiecznego budynku na terenie Srebrnej. Kwestię tajemniczego usunięcia nieruchomości z rejestru zabytków opisywaliśmy kilka dni temu. Decyzję w tej sprawie podjął warszawski ratusz, jednak opierał się na zaskakująco korzystnej dla spółki opinii spółki Srebrna, autorstwa Jakuba Lewickiego. Nie zdziwi zapewne nikogo, że dziś jest on wojewódzkim konserwatorem zabytków, wskazanym na tę funkcję przez ekipę “dobrej zmiany”.

Nic dziwnego, że mając w ręku taki dokument Birgfellner aktywnie działał w kierunku przygotowania inwestycji, zakupił spółki Nuneaton, które miały formalnie wykonywać inwestycję by ukryć prawdziwego zleceniodawcę, podpisywał szereg umów z podwykonawcami, architektami czy prawnikami. W końcu tak sformułowane pełnomocnictwo, wystawione przypomnijmy przez Srebrną, było de facto umową powierzenia określonych prac, pozbawioną jedynie wskazania wynagrodzenia dla zleceniobiorcy. Pozostaje także niezbitym dowodem, że to zarząd spółki Srebrna zdecydował o powierzeniu prac Austriakowi, a będące dowodem uzupełniającym notatki i nagrania ze spotkań z prezesem PiS świadczą o tym, że Jarosław Kaczyński czynnie w całym tym procesie uczestniczył.

Jak już wiemy, sprawa z powodów stricte politycznych została wstrzymana, a Birgfellner został z gigantycznymi kosztami, których zlecający się wyparł, udając że nie ma ze sprawą nic wspólnego. Narracja prezesa PiS i jego akolitów o tym, że “chcieliby zapłacić, ale nie ma dokumentów, faktur, sprawozdań itp.” znów w spektakularny sposób zostaje obalona, a przecież to wciąż nie jest koniec publikacji “Gazety Wyborczej” w tej sprawie.

Politycy opozycji i komentatorzy polityczni nie mają wątpliwości. To dokumenty, które zobowiązują prokuraturę do aktywnego działania w sprawie przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Oczywiście, naturalną odpowiedzią polityków PiS na ujawnione pełnomocnictwo będzie z pewnością twierdzenie, że pełnomocnictwo to jeszcze nie umowa, więc w sprawie zasadniczo nic się nie zmienia. W tym jednak przypadku działacze obozu “dobrej zmiany” najwyraźniej zapominają choćby o wczorajszej rozmowie mecenasa Jacka Dubois w TVN24. Sama umowa i to pisemna również została przekazana prokuraturze, a jej podstawą jest opublikowane dziś przez “GW” pełnomocnictwo. Sprawa jest “nie do obrony”, tak jak sam Jarosław Kaczyński mówił w rozmowie z Birgfellnerem w czasie pierwszej z upublicznionych rozmów w biurze przy ul. Nowogrodzkiej. To, że kończą się już pomysły na odwracanie kota ogonem to jednak problem PiS. Niech kombinują.

CROWDMEDIA.PL

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.