Z Donbasu wraca wielu rozczarowanych postawą władz żołnierzy, po złożeniu broni żyją często w trudnych warunkach. Nie można wykluczyć, że doprowadzi to dopoważnych protestów. Konflikt na wschodzie Ukrainy to największa dotychczas europejska katastrofa XXI wieku, a jej skutki odczuwalne będą jeszcze długo.
Dziś głównym priorytetem władz w Kijowie jest zapewnienie bezpieczeństwa na nieogarniętym wojną terytorium oraz uregulowanie konfliktu na Donbasie. Wojnie towarzyszą jednak również inne problemy, a tych władze wydają się nie zauważać. Jednym z nich jest resocjalizacja weteranów – zaniechania w tym przypadku doprowadzą do kolejnych ludzkich tragedii, które rykoszetem odbiją się na całym państwie.
Powtórka z Wietnamu?
Wojna w Wietnamie była ciosem zadanym wizerunkowi Stanów Zjednoczonych, ale przede wszystkim stanowiła traumę dla weteranów tego konfliktu i dla całego amerykańskiego społeczeństwa. Powracający do domu żołnierze borykali się z wieloma problemami: przede wszystkim z narkomanią i alkoholizmem. Ponadto wysoki odsetek weteranów popełniał morderstwa lub decydował się na rozwód. Według danych służby medycznej armii USA 30 procent powracających z Wietnamu żołnierzy cierpiało na długotrwałe problemy psychiczne, a 20 procent – na przejściowe. Innym widocznym problemem były konflikty między bogatymi i biednymi: większość poborowych była uboższa. Ostatecznie przedłużająca się wojna w Wietnamie przyczyniła się do upadku prezydenta Richarda Nixona.
Amerykański scenariusz z dużym prawdopodobieństwem może powtórzyć się w kraju nad Dnieprem. Operacja antyterrorystyczna, która miała zakończyć się w ciągu zaledwie paru dni, trwa ponad dwa i pół roku (od kwietnia 2014 roku). Póki co nie widać możliwości stałego uregulowania konfliktu.
Oficjalne dane, mówiące o prawie trzech tysiącach zabitych od początku wojny, są, zdaniem wielu żołnierzy, zakłamane i zaniżone. Wojskowi czują się nimi dotknięci, gdyż przemilcza się w ten sposób śmierć wielu ich kolegów, którzy poświęcili życie za Ukrainę. Walczący na Donbasie tracą bojowego ducha, gdy słyszą od wolontariuszy i bliskich o wszechobecnej korupcji, pogarszającej się sytuacji gospodarczej oraz o tym, że po powrocie do domu nie czeka ich nic oprócz bezrobocia, biedy, a nierzadko – dokumentów rozwodowych.
Obecnie sami żołnierze nie mogą jednoznacznie odpowiedzieć, w jakim celu przebywają na Donbasie. Trudno jest zrozumieć sens walki, w której separatyści codziennie ostrzeliwują ich pozycje (zabijając ich), a oni nie mogą odpowiedzieć na atak, ponieważ zostaną wówczas posądzeni o naruszenie zawieszenia broni i postawieni przed sądem wojskowym za niesubordynację. Ukraiński wojskowy może mieć poczucie, że jest żywym celem. Oficjalnie na Donbasie panuje zawieszenie broni. Zawieszenie, które każdego dnia przyczynia się do rosnącej liczby rannych i zabitych. Władze przeciągają podjęcie decyzji o zwolnieniu ze służby poborowych VI powszechnej mobilizacji, co jest podyktowane trudnościami ze znalezieniem nowych, chętnych do zajęcia ich miejsca.
Morale żołnierzy obniża nie tylko brak perspektywy powrotu Krymu pod kontrolę Kijowa, ale również coraz mniejsze szanse na powrót okupowanych terenów obwodów donieckiego i ługańskiego. W głosach żołnierzy można wyczuć ogromną niechęć do obecnych władz, słychać oskarżenia o bezczynność, korupcję i nieefektywność w uregulowaniu konfliktu. Często również trudno powiedzieć, gdzie tak naprawdę ukrywa się wróg: czy jest to Rosjanin walczący po drugiej stronie barykady, ukraiński oficer w służbie Sił Zbrojnych Ukrainy przekazujący tajne dane separatystom, czy może pracownicy OBWE, którzy – zdarza się – nie chcą zauważać przypadków łamania porozumień mińskich. Wielu żołnierzy czuje się niepotrzebnych. Według nich jedynymi osobami, dla których coś znaczą i u których mogą znaleźć wsparcie są towarzysze broni.
Wszystko to negatywnie wpływa nie tylko na ich kondycję fizyczną, ale przede wszystkim na stan psychiczny. Ukraińscy żołnierze, stykając się z ogólnym odrzuceniem przez społeczeństwo, które ma już dosyć wojny, chcą wracać tam, gdzie czują się potrzebni i gdzie mogą liczyć na wsparcie – na Donbas, do strefy w ATO, między swoich. Czy po zakończeniu wojny będą w stanie ponownie prawidłowo funkcjonować w społeczeństwie?
Trudny powrót do domu
Po przyjeździe do ukraińskich miast przeżywają trudne zderzenie z rzeczywistością, widzą młodych ludzi, sprawiających wrażenie, jakby nie przejmowali się sytuacją w swoim kraju, a w szczególności – konfliktem na wschodzie. „To jedynie sześć godzin jazdy czołgiem” – można usłyszeć od wojskowych. Żołnierze w Kijowie i w innych miastach są traktowani jak trędowaci lub posłańcy złych informacji.
Na powracających do domu uczestników wojny na Donbasie, czeka żona z dziećmi, dość często bezrobotna i ledwo wiążącą koniec z końcem. Demobilizowany nie otrzymuje od państwa żadnego wsparcia, a co więcej, jest dodatkowym obciążeniem dla rodziny. Nie potrafi się odnaleźć w cywilnej rzeczywistości, gdzie jedynymi strzałami mogą być strzały korka od taniego wina musującego, a po ulicach nie jeżdżą żadne czołgi czy opancerzone samochody. Bywa nie raz, że w swoim „wołaniu” o pomoc spotyka się jedynie z niezrozumieniem oraz odrzuceniem społecznym. Trudności ze znalezieniem pracy (nawet jeżeli żołnierz powrócił do domu bez żadnych obrażeń) są kolejnym ciosem. Nieliczne programy pomocy psychologicznej, organizowane przez wolontariuszy, nie są wspierane przez państwo (pomimo bardzo dużego zapotrzebowania na nie wśród weteranów). Co gorsza, większość żołnierzy nie zwróci się osobiście o ten rodzaj wsparcia, kojarząc go raczej z pomocą dla psychicznie chorych.
Nie wierzą również, że osoba z przysłowiową kartką i długopisem w ręku będzie w stanie pomóc dorosłemu mężczyźnie, który przeszedł piekło wojny.
Mimo że oficjalnie żołnierzom, którzy służyli w strefie ATO, przysługuje tak zwana karta uczestnika działań wojennych – gwarantująca zniżki na opłaty komunalne do 75 procent oraz darmowe przejazdy komunikacją miejską – powracający żołnierze z trudem ją uzyskują. „Wszystko zależy od dowódcy” – mówią wojskowi. Pliki dokumentów, najczęściej składane w formie papierowej, ulegają częściowemu zniszczeniu lub gubią się w biurokratycznym bałaganie. Żołnierze miesiącami czekają na rozpatrzenie ich wniosków, żeby otrzymać to, co im się należy i choć trochę ulżyć swojej rodzinie. Pierwszeństwo mają ci, którzy posiadają znajomości w Ministerstwie Obrony lub w Sztabie Generalnym. Z niewyjaśnionych przyczyn „kartę uczestnika działań wojennych” licznie otrzymali pracownicy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), prokuratury, sędziowie, a także politycy. Zdołali zorganizować sobie dokumenty zaświadczające o odbyciu służby w strefie ATO przez czterdzieści pięć dni i w ten sposób otrzymali kartę. Za przykład może posłużyć syn prezydenta – Ołeksij Poroszenko.
Od samego początku wojny wolontariusze starali się zapewnić weteranom rehabilitację lub konieczne protezy. W znacznie gorszej sytuacji są ci, którzy nabawili się obrażeń wewnętrznych, które nie raz późno rozpoznano.
***
Pierwsze konsekwencje zaniedbań w zakresie resocjalizacji weteranów wojny na Donbasie są widoczne już od wielu miesięcy. Co pewien czas można przeczytać w informacjach o ukraińskich żołnierzach, który sami wysadzają się na froncie. Nie są to przypadki samobójstw, lecz wyrazy skrajnej rozpaczy i bezsilności. Niestety, podobne tendencje będą się jedynie pogłębiać. Nie można wykluczyć, że za pewien czas granaty nie będą wybuchać w dłoniach pojedynczych żołnierzy lecz też w innych miejscach… Model siłowego rozwiązywania sporów, który weterani poznali na Donbasie – wobec swojej bezsilności i bezczynności państwa – mogą przenieść na grunt cywilny.
BARTOSZ PACHUTA jest specjalistą z zakresu stosunków międzynarodowych ze szczególnym uwzględnieniem stosunków polsko-ukraińskich. Absolwent politologii (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie) oraz stosunki międzynarodowe (Uniwersytet Tarasa Szewczenki w Kijowie).
A co mnie obchodza bandrowcy niech ich wybija bedzie spokoj na naszej granicy wschodniej!!!
ONZ mówi o depopulacji, wi?c mo?e to jej przedsmak?
to faktycznie problem bo widz? ich tylko trzech a powinno by? trzydzie?ci milionów i nie by?o by problemu
Armia Ukrai?ska i jej odzia?y gwardii z?o?onej z nacjonalistów Banderowskich to okazy mi?uj?ce pokój ba to pacyfi?ci.W?a?nie pacyfi?ci bo pacyfikuj? ludno?? cywiln?