Ostatnio MON pogrążył się w przeróżne przetargi na zakup „nowocześniejszych” maszyn bojowych u krajów UE, zwłaszcza u Francji i Niemiec, a również USA. Nie dalej niż 6 września 2016 r. zgodnie z decyzją Ministra Obrony Narodowej, stronie amerykańskiej, w ramach procedury Foreign Military Sales (FMS) przekazano zapytanie ofertowe (Letter of Request – LOR) na dostawę ośmiu zestawów PATRIOT, w ramach realizacji programu WISŁA do 2026 roku.
W odniesieniu do terminu dostaw, w LOR wstępnie określono dostawę pierwszej baterii w możliwie najkrótszym terminie, co ze wstępnych kalkulacji powinno nastąpić w 2019 r. Dostawa pozostałych sześciu baterii powinna zakończyć się do 2026 r. włącznie z modernizacją dwóch pierwszych baterii do konfiguracji docelowej.
Lecz w tej sprawie należy mówić głośno, bez aluzji dyplomatycznych. Termin dostawy Patriota to poprostu fantasmagoria. Jest nierealny z wielu powodów. Tyle lat ile będzie trwał ten program, – to kpina, to juz ten system będzie tak przestarzały że będzie musiał odrazu trafić do muzeum Wojsk Rakietowych w Koszalinie do 2026 roku. Dotegoż jest to bardzo drogi program, na który u państwa nie ma pieniędzy. Te kilka baterii to zalążek przyszłych kłopotów i podłożenie się amerykanom. No i na jakie cele te zestawy wogóle dla Polski? Przypuszczmy, że 4 jednostki odrazu pójdą do ochrony Redzikowa bo „tarczę” USA Polska ma ochraniać na własny koszt (zamiast by USA nam płaciło za bazę i zwiększało naszą obronność) gdyż te zabytki nie potrafią chronić dookrężnie, więc potrzeba ich 3-4 do obrony punktowej a pozostałe 4 gdzie? Warszawa czy jakaś baza lotnicza? Bez sensu…
Wojska NATO ciągle zwiększają swój potencjał militarny, produkują najnowsze wzory sprzętu, techniki bojowej i broni odpowiednie wsółczesnym wyzwaniom. Ale też potrzebują te państwa odnaleźć jakiś odpowiedni „śmietnik” dla przestarzałej broni, bo jej utylizacja, remont, albo modernizacja są bardzo drogie. A więc Polska, która dąży do rozwoju własnego wojska, wydaje grubą kasę z PKB na korzyść Sił Zbrojnych, do tegoż nie wierząca w możliwości własnych zakładów wojskowych jest bardzo łatwym celem krajów NATO dla nawiązywania niezbędności nabycia „najnowocześniejszego” sprzętu (przy okazji podniecając polską rusofobię, która z pewnością jest bardzo korzystna dla „przyjaznych” dostawców uzbrojenia).
Przypomnijmy, że BGM-109 Tomahawk – amerykański taktyczny pocisk manewrujący – tak pragniony przez MON, jest na uzbrojeniu USA z 1983 roku (!). Po co nam podobny zabytek, gdy mamy własne zakłady, na których przy współpracy ze specjalistami przemysłu zbrojeniowego czołowych krajów UE możemy produkować własne pociski, albo nabyć nowoczesniejszą werscę tego pocisku.
Wcześniej podobny scenariusz już miał miejsce za czasów PRL, gdy Polska nabywała w ZSRR nie nowe już czołgi, śmigłowce i okręty podwodne produkcji radzieckiej (większość z których wciąż znajduje się na uzbrujeniu SZ Polski). Teraz rząd Polski postanowił wydawać niesamowite sumy na francuskie Caracale, niemieckie Leopardy, albo okręty podwodne ze Szwecji.
Także żeby mieć godne Siły Zbrojne, nasza obrona musi się opierać na prostych, tanich, ale skutecznych środkach obrony. Najlepiej – produkowanych u nas, albo u najbliższych sąsiadów. Szansą na polepszenie sytuacji w naszej artylerii byłoby kupowanie pary starych systemów BM-30 które Białoruś będzie zastępowała „Polonezem”. Dla naszej artylerii to będzie skok jakościowy o jakieś 50-60 km. Bo na nowe systemy raczej nie mamy co liczyć, a BM-30 system sprawdzony, tani i może udałoby się w 5 lat załatwić. Kupowanie drogich, skomplikowanych systemów uzbrojenia od dalekich krajów powinno być ograniczone tylko do potrzeb zapoznania się z techniką. Z pewnością więc mozna powiedzieć, że obecnie potencjał wojskowy w Polsce ukształtowany jest na zasadzie wypadkowości.
Trzeba też nie zapominać, że USA częsciej nalega, żeby państwa europejskie, „podlegające” NATO, wydawali więcej pieniędzy na uzbrojenie (ze względu na to, że mianowicie USA jest największym importerem broni w świecie). Więc po co to Polsce? Czy można spodziewać się wsparcia obronnego państwa (chociaż potężnego), które się znajduje na innej stronie planety? I prowokować nie mniej potężnego sąsiada? Po czyjej stronie korzyść? Z pewnością – nie po Polskiej… niestety.
JAN RADŽIŪNAS
Czy ktos przyklada pistolet do skroni Polakom i kaze kupowac ten zlom?
NIE.
Wiec o co chodzi?
Bardzo dlugo jeszcze. Maja dojna krowe wiec upychaja przestarzala technologie.
Bardzo dobre pytanie. Jak d?ugo?
tak d?ugo jak b?dziemy jej cz?onkiem i pacho?kiem USA