Działania wojskowe na wschodzie Ukrainy ponownie nabierają obrotów, za najbardziej niebezpieczny teren w tej chwili uważa się północ Gorłówki. Tylko w ciągu doby 18 lipca ukraińska strona straciła siedmiu wojskowych, a 14 zostało rannych. Już następnego dnia Rada Bezpieczeństwa Ukrainy ogłosiła o możliwości wprowadzenia stanu wojennego.
Po zabójstwie w Kijowie słynnego dziennikarza Pawła Szeremeta 20 lipca sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. – To może stać się katalizatorem zdecydowanych działań ukraińskich władz – piszą w lokalnych mediach.
Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Turczynow 19 sierpnia wypowiedział się o zaostrzeniu działań wojennych na wschodzie kraju oraz możliwości wprowadzenia stanu wojennego. – W przypadku kontynuacji tych niebezpiecznych tendencji, Ukraina będzie podejmować wszystkie niezbędne środki w celu ochrony integralności naszego kraju i bezpieczeństwa obywateli, aż do wprowadzenia do porządku obrad RBNiO kwestii o wprowadzeniu stanu wojennego – czytamy w „Ukraińskiej Prawdzie” wypowiedź Turczynowa.
Władze również sugerują, że Ukraińcy nie czują powagi sytuacji oraz nie do końca zdają sobie sprawę, że w ich kraju panuje wojna. – Wojskowi giną, a w miastach, gdzie panuje pokój, ludzie spacerują, świętują z fajerwerkami. W nocy młodzież bawi się na dyskotekach. Tak nie może być – powiedział portalowi ifeinvest anonimowy deputowany z Bloku Petra Poroszenki. Jego zdaniem stan wojenny musi zostać ogłoszony 1 sierpnia. Polityk uważa, że jeżeli władze nie podejmą zdecydowanych działań, Ukraińcy nadal będą ginąć.
Sporo obywateli tego kraju uważa jednak, że Turczynow przegapił czas na wprowadzenie stanu wojennego. – Trzeba było go wprowadzać w 2014 roku, kiedy cała Ukraina była zmobilizowana do walki. Teraz już jest za późno i raczej nikt tego nie zrobi. Skończy się na zapowiedziach. Ludzie są potwornie zmęczeni tym tematem, już nie chcą o tym mówić, panuje ogólna niechęć i zrezygnowanie – mówi pani Alla mieszkająca w położonej w centrum Ukrainy Połtawie.
Temat wojny na wschodzie Ukrainy zszedł w kraju na plan dalszy po wiadomości o tragicznej śmierci popularnego dziennikarza Pawła Szeremeta. 20 lipca mężczyzna zginął w samochodzie który eksplodował. Na Ukrainie z miejsca pojawiły się spekulacje, jakoby za śmiercią dziennikarza stały rosyjskie służby. Media przypominają historię zabitego w 2000 roku innego dziennikarza „Ukraińskiej Prawdy” Georgija Gongadzego. Deputowany Frontu Ludowego, doradca szefa MSW Anton Heraszczenko, wprost mówi o tym, że przyczyną śmierci wybitnego dziennikarza mogła być jego działalność na rzecz demokracji oraz otwarte przeciwstawianie się autorytarnym reżimom. Lokalne media piszą, że to wydarzenie ponownie przypomniało Ukraińcom o niebezpieczeństwie panującym w kraju, niektórzy nawet twierdzą, że śmierć Szeremeta może sprawić, że Rada Bezpieczeństwa Ukrainy rzeczywiście zdecyduje się na wprowadzenie stanu wojennego.
Działania zbrojne na wschodzie Ukrainy wciąż trwają. Ukraińska strona twierdzi, że postanowienia warunków mińskiego porozumienia są przestrzegane.
FAKT.PL