Dominika zadurzyła się we „frazesach Korwina”, dla Pawła bagażem był Kościół. Potem nastąpił „zwrot”

Gdy PiS dochodził do władzy, lewicowe poglądy deklarowało ok. 10 proc. młodych Polek i Polaków. Ale w samym środku pandemii byliśmy świadkami sporej przemiany. Odsetek młodych, deklarujących poglądy lewicowe urósł do 30 proc. i pierwszy raz od 20 lat był wyższy niż tych opowiadających się za prawicą. Co z tego zwrotu młodych w lewą stronę zostało tuż przed 15 października? — Trochę mnie przeraża to, jaka jatka rozpętała się teraz między KO a PiS-em. To obrzydliwe. Dlatego chcę głosować na Lewicę, która przynajmniej nie pluje jadem — mówi Dominika, studentka spod Ostrowca Świętokrzyskiego.

Kiedy w 2015 r. PiS dochodził do władzy, Gosia po raz pierwszy mogła głosować w wyborach parlamentarnych. Ale Julia, Nadia i Tomek, chodzili jeszcze do podstawówki. Julia w Bartoszycach, Nadia w Gnieźnie, a Tomek w Porzeczu pod Kielcami. Wojtek z Mikołowa na Śląsku jeszcze wtedy nie wiedział, że dostanie się na medycynę, a Marta z Gdyni, że będzie chciała być psycholożką.

 Przez osiem ostatnich lat w życiu każdej i każdego z nich wiele się wydarzyło.  Dużo się o sobie dowiedzieli, przeżywali zachwyty i rozczarowania. Podejmowali ważne decyzje i decydowali o błahostkach.

 Dziś wspominają, że ostatnie szkolne lata były także momentem, w którym kształtowały się też ich poglądy na to, w jakim kraju chcieliby żyć. 

—  Świadomości politycznej nabrałem w gimnazjum  — wspomina po chwili zastanowienia Paweł Sołtys. Dziś ma 21 lat i mieszka we wsi Smolec w powiecie wrocławskim. — Wcześniej albo bliższe mi były poglądy taty, który jest liberałem gospodarczym i umiarkowanym konserwatystą, albo mamy i brata, którzy wówczas mieli bardziej konserwatywne poglądy — byli przeciwni aborcji czy związkom jednopłciowym — przyznaje Paweł.

 Podobnie jak wielu chłopaków w jego wieku przeżył fascynację partią Korwina.  Bakcyla najpierw złapał brat, potem on. — Obu nam szybko przeszło. Ale po rodzinie to Kościół dla Pawła długo był tym, co wyznaczało jego życiową drogę. — Byłem wtedy ministrantem, długo nauka Kościoła miała wpływ na moje myślenie. Na przykład  trudno mi było opowiedzieć się za legalizacją aborcji do 12. tygodnia  – wspomina Paweł.

Pod koniec gimnazjum — wyznaje — przestał tę więź czuć. — Zrozumiałem, że nie wierzę w Boga i przestałem być katolikiem.

 To dla Pawła był moment, gdy na świat zaczął patrzeć nieco inaczej niż dotąd. 

Jeszcze na początku rządów PiS poglądy lewicowe deklarowało około 10 proc. Polaków w wieku 18-24 lat – tak wynika z wyników sondaży, jakie na ten temat prowadzi CBOS. W ciągu kolejnych lat odsetek nieznacznie rósł, by w 2019 r. wynieść około 16 proc. Ale już rok później nastąpił spory przełom. Po raz pierwszy od 20 lat odsetek młodych deklarujących poglądy lewicowe był większy niż tych deklarujących poglądy prawicowe – odpowiednio 30 i 27 proc.

Martin Ruszel, który dziś jest studentem dziennikarstwa we Wrocławiu, także wraca pamięcią do lat szkolnych, gdy pytam, co wpłynęło na jego poglądy. Dorastał na pograniczu polsko-czeskim, w niewielkiej miejscowości Leśna na Dolnym Śląsku.

— W domu poglądy były raczej centrowe.  Ja polityką i sprawami społecznymi zacząłem interesować się w gimnazjum, mniej więcej wtedy, gdy PiS po raz pierwszy wygrał wybory  — mówi 22-latek.

— Od zawsze bliskie mi były wartości równości i tolerancji. Na pewno wpływ na to miało miejsce, w którym dorastałem — styk dwóch kultur — polskiej i czeskiej.  Wtedy też zacząłem przyglądać się temu, jak w Czechach wygląda podejście do religii i jak bardzo różni się od tego polskiego . I wtedy właśnie odszedłem z Kościoła, a moje poglądy mocno się zmieniły — wspomina Martin.

Mówi, że dziś jest ateistą, rozważa apostazję.

  To, o czym mówi Paweł i Martin widać zresztą w statystykach. Kolejne badania religijności Polaków pokazują, że laicyzacja wśród pokolenia Z wręcz galopuje.   – Najmłodsza kohorta wiekowa jakby odleciała od reszty społeczeństwa, od swoich rodziców i dziadków, od edukacji religijnej w szkole, od Kościoła – pisali w 2021 r. analitycy CBOS.  Okazało się bowiem, że w najmłodszej grupie badanych (głównie pokolenia zetek, czyli urodzonych po 1997 roku) spadek praktyk religijnych sięga 30 proc.  

Tomek Gumła jest wierzący. Deklaruje, że co niedzielę chodzi do kościoła.  Ale nie podoba mu się, że niektórzy księża mieszają się do polityki.  Ma 18 lat, mieszka w Porzeczu pod Kielcami i właśnie zdobył indeks otwierający mu drogę na dowolne studia w całym kraju. Urodził się w Polsce, która była już częścią Unii Europejskiej. Wartości, które daje ta wspólnota, są mu bardzo bliskie.

Mówi, że zawsze było mu też bliżej do poglądów lewicowych niż prawicowych, ale gdy był młodszy, polityką praktycznie w ogóle się nie interesował. —  Teraz wiele tematów dotyka mnie pośrednio lub bezpośrednio,  a będąc w klasie o profilu prawniczym trudno nie myśleć o sprawach takich jak praworządność czy demokracja. Widzę, jak fatalnie wyglądają obecnie nasze kontakty z Unią Europejską, którą politycy partii rządzącej nazwali nawet „wyimaginowaną wspólnotą” i bardzo chciałbym, żeby to podejście się zmieniło.  Ważne jest dla mnie to, by kobiety miały zagwarantowane prawa, by nauczyciele byli szanowani  — mówi tegoroczny maturzysta.

Julia Orłowska jest dwa lata starsza od Tomka, ale dla niej to też będą pierwsze w życiu wybory. W jej rodzinnym domu w Bartoszycach na Warmii i Mazurach o polityce niewiele się rozmawiało. Od dwóch lat Julia miesza jednak w Warszawie, gdzie studiuje profilaktykę społeczną i resocjalizację. W przyszłości chciałaby być wychowawczynią w zakładzie karnym.

— Nawet jeśli nie byłam jeszcze na tyle świadoma politycznie, to myślę, że od zawsze poglądy lewicowe bardziej mi odpowiadały. To, że akceptuje się wszystkich ludzi, niezależnie od ich orientacji seksualnej, płci, koloru skóry.  Uważam, że Polska powinna być krajem, gdzie każdemu dobrze się żyje, niezależnie od tego, kim jest i skąd pochodzi  — mówi Julia.

Fascynację Korwinem, jak Paweł i jego brat przeżyły także Marta i Dominika. Pierwsza z nich ma 23 lata i pochodzi z Gdyni, druga 26 lat i dziś studiuje w Ostrowcu Świętokrzyskim, ale dorastała w niewielkiej miejscowości pod Kielcami.

Marta Grabowska: — Pochodzę z otwartego i progresywnego domu, ale z drugiej strony u mnie o polityce za bardzo nie rozmawiało. W liceum poznałam chłopaka i on zaczął mi o tym Korwinie opowiadać. To wszystko miało dla mnie sens. Że mam wolny rynek i różne takie rzeczy. Więc, gdy ktoś zaczął ze mną rozmawiać, wyjaśniać i przekonywać, to ja tych tez nie kwestionowałam.  Jak mi chłopak mówił, że ten Korwin to jest taki miły i kobiety w rękę całuje, to zakładałam, że tak jest. Ten epizod trwał rok, może krócej. 

Dominika: — Za tym Korwinem szło dużo chłopaków, przystojnych. Płomiennie opowiadali o tej swojej ideologii i chyba to mnie tak przekonywało.  Po stronie lewicy nie było takiej organizacji jak wśród tych nieszczęsnych bojówek Korwina.  Długo miałam tak jak inne dziewczyny z Konfederacji, że machałam ręką i myślałam: a tak, oni tylko tak mówią, a wcale nie uważają, że kobieta jest gorsza. Kiedy mi przeszło? Na studiach. Gdy otworzyły mi się oczy, zrozumiałam, że nie można tego tolerować, nawet jeśli oni tylko tak mówią.  Dziś jest we mnie taki bardzo duży bunt i aż się zapalam, jak coś takiego słyszę.  

Marta, która studiuje psychologię i Dominika, która ukończyła pielęgniarstwo, dziś swoje poglądy określają jako lewicowe.

Podobną drogę jak one przeszedł też Robert, 22-letni student prawa z Kołobrzegu. — Jak wielu młodych chłopców przeżyłem „korwinistycznego bakcyla”. Później moje poglądy dryfowały jeszcze bardziej na prawo — estetyka i narracja łatwo oddziaływała na wyobraźnię — wspomina Robert.

Lewicowe przemiany zaczęły się u niego w liceum.

—  Wychodziłem z depresji z nowym bagażem doświadczeń i większą dozą empatii dla ludzi. Zrozumiałem, jak bardzo niektórzy ludzie mają pod górkę  — opowiada. —Nie byłem jeszcze progresywny, spory wpływ na to miał fakt ciągle silnej wiary katolickiej i jej bagażu — zdradza.

Gosia Orłowska, 28-letnia doktor biologii z Warszawy zapewnia, że jej poglądy były zawsze lewicowe. Ale tak jak w przypadku Roberta, w ewolucji jej myślenia duży wpływ miała terapia. —Wypracowując rozwiązania dotyczące wychodzenia z traumy, pozwoliłam sobie bardziej okazywać empatię. Bliższe stały mi się historie innych ludzi, ale także kwestie związane z prawami zwierząt.  Zrozumiałam, że pomagając innym, sama nie staję się słabsza.  Myślę, że działania i postulaty lewicowe są temu bliskie – opowiada Gosia.

Nadia Polisiakiewicz z Gniezna i Julia Pyzińska z okolic Dębicy to także tegoroczne maturzystki. Obie w tym roku musiały podjąć decyzję, jakie studia rozpoczną i z czym zwiążą swoją przyszłość. Nadia wybrała kognitywistykę w Poznaniu, Julia studia na warszawskiej SGH. Wiedzą, że tej jesieni będą mogły zdecydować o czymś jeszcze.

Nadia: — To będą moje pierwsze wybory i pamiętam, jak bardzo denerwowałam się, gdy podczas poprzednich sama nie mogłam głosować, a wokół mnie tak dużo osób nie chciało iść oddać głosu. Nie mogłam tego zrozumieć.

Julia: —  Sporo moich rówieśników uważa, że jak pójdziemy zagłosować, to nasze wybory będą podobne do tych, jakie dokonywali, czy dokonują nasi rodzice. Że nadal będziemy oglądali bitkę PO z PiS , że obietnice wyborcze nigdy nie zostaną zrealizowane.

— Wśród młodych bardzo charakterystyczny jest wpływ pierwszych wyborów. Jeżeli na samym początku nie złapią nawyku głosowania, będzie im trudniej taki nawyk wyrobić w późniejszych latach — mówi Onetowi dr Agnieszka Kwiatkowska, socjolożka i politolożka z Uniwersytetu SWPS. I dodaje, że istotne jest także to, czy ich rodzice uczestniczyli w wyborach oraz to, jakie wzorce są dla nich dominujące — te rodzinne czy te związane z grupą rówieśniczą. I to, czy w ramach tych wzorców obecna jest postawa zachęcająca do udziału w wyborach.

Czy młodzi głosują jak ich rodzice? —  W badaniu Ultragen, prowadzonym na Uniwersytecie SWPS około 20 proc. młodych stwierdziło, że ich poglądy są zbliżone do poglądów przynajmniej jednego z rodziców  — odpowiada dr Kwiatkowska.

Nadia przyznaje, że swoich poglądów lewicowych nie wyniosła z domu. — Jestem kobietą i od jakiegoś czasu przyglądam się temu, co się dzieje w Polsce z naszymi prawami. Dziś praktycznie nie istnieje prawo do aborcji, utrudniony jest także dostęp do antykoncepcji. Jestem młoda i nie wiem, czy w przyszłości też nie zamieszkam w mniejszym mieście, gdzie dostęp do ginekologa czy antykoncepcji będzie problemem. Dlatego  skłaniam się w stronę partii, które nie chcą praw kobiet ograniczać, nie przechodzą obojętnie obok krzywdy kobiet.  

Julia dorastała w niewielkiej miejscowości pod Dębicą na Podkarpaciu. — Łatwo się domyślić, że w domu poglądy były raczej konserwatywne — przyznaje.

PiS w ostatnich wyborach zdobył w województwie podkarpackim ponad 64 proc. głosów.

Polityką zaczęła się interesować przed wyborami prezydenckimi w 2020 r., zaangażowała się w działania organizacji pozarządowych, w tym m.in. akcji „Wschód”. Gdy rozmawiamy na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi,  Julia jeszcze nie wie, na kogo zagłosuje. 

—W wyborach ważny dla mnie jest nie tylko całościowy program partii, ale to, kto znajduje się na liście partii.  Aktualnie waham się jeszcze, czy nie zagłosuję na kandydatkę startującą z listy Koalicji Obywatelskiej . Bardziej przekonuje mnie ktoś, kto działa na rzecz lokalnej społeczności i widzę efekty tych działań niż na kogoś, kogo efektów prac nie dostrzegam, ale znalazł się na liście bliższej mi Lewicy – przyznaje Julia.

Gdyby wybory odbyły się w lipcu Koalicja Obywatelska mogłaby liczyć także na głos Tomka Gumły, licealisty spod Kielc. — Ale po tym, jak wzięła na swoje listy Michała Kołodziejczaka i Romana Giertycha, zaczęło mi to zgrzytać . Istotne jest dla mnie to, by odsunąć PiS od władzy, ale chciałbym, żeby partia, na którą zagłosuję, oferowała coś więcej niż narrację anty PiS i chciała czegoś więcej niż tylko przejęcia władzy — mówi 18-latek.

Wtedy postanowił, że zagłosuje na Lewicę. —  Na jej listach znalazłem sporo młodych osób, a nie seniorów jak Kaczyński czy Tusk . Właśnie młodym i nieumoczonym w żadne afery trzeba dać szansę i ocenić ich po upływie jednej kadencji. Zależy mi także, by Konfederacja nie stała się jedną z ważniejszych sił politycznych w parlamencie, bo to byłoby coś strasznego.

 Tomka przekonują postulaty poprawy relacji Polski z UE, legalizacji aborcji i świeckiego państwa.  — Jak godzę praktykowanie wiary z poglądami lewicowymi? Oddzielam te dwie sprawy grubą kreską. Uważam, że człowiek musi w coś wierzyć, ale dla mnie nie stoi to w sprzeczności w tym, by szanować prawa człowieka — wyznaje Tomek.

Wojtkowi Błońskiemu, studentowi medycyny z Mikołowa dziś najbardziej doskwiera kryzys na rynku mieszkań, ale też ten klimatyczny, a w programie Lewicy odnalazł odpowiedzi na te problemy.

—  Jako przyszły lekarz chciałbym też, aby państwo zwiększyło nakłady PKB na służbę zdrowia, a Lewica ma to w swoim programie  — mówi Wojtek. —Dziś jesteśmy w ogonie Europy, jeśli chodzi o wydatki na zdrowie i wynagrodzenie lekarzy i pielęgniarek. Ciągle słyszę, że nasze szpitale się zadłużają, biorą chwilówki, żeby utrzymać płynność finansową, a tak nie powinno być.

Martin Ruszel z Dolnego Śląska już kolejny raz chce oddać głos na Lewicę. Mówi, że w jej programie odnajduje recepty na bolączki, których jako obywatel sam doświadczył. —Pochodzę z miejscowości, do której od 20 lat nie dojeżdżają żadne pociągi, a  wydostanie się komunikacją autobusową z gminy, zwłaszcza w weekend było wyzwaniem . Lewica chce walczyć z wykluczeniem transportowym – opowiada Martin. Tak jak Wojtek ze Śląska, chciałby już zamieszkać „na swoim”, ale przerażają ich ceny mieszkań. Mówią, że te komunalne na wynajem, które proponują politycy Lewicy to całkiem dobry pomysł.

Obecnie w Polsce brakuje około 1,5-2 mln mieszkań. W zakupie mieszkań przez młodych miał pomóc rządowy program, oferujący tanie kredyty. W efekcie w wielu miastach doprowadził jednak do gwałtownego skoku cen nieruchomości.

Julia Orłowska też zna ten problem i zgadza się z Martinem i Tomkiem.  Ale nim podjęła decyzję, że zagłosuje na Lewicę, przejrzała programy wszystkich partii, tak na wszelki wypadek. 

— W Lewicy przekonują mnie jej postulaty dotyczące zapewnienia godnej pracy oraz płacy, plany likwidacji dyskryminacji płacowej, zapewnienia stabilnego zatrudnienia bez umów śmieciowych. W programie ma też zwiększenie nakładów na służbę zdrowia i wsparcie ochrony zdrowia psychicznego, co szczególnie w przypadku dzieci i młodzieży jest dziś bardzo ważne — wymienia Julia.

Gosia Orłowska: — Lewica głośno mówi o sprawach mi bliskich: prawach kobiet, prawach pracowniczych, transformacji energetycznej, usługach socjalnych czy świeckim państwie. Nie idzie przy tym na kompromisy i wierzę, że po wyborach nie odstawią ich na boczny tor.

Gdy Paweł Sołtys przestał czuć więź z Kościołem, nie od razu poczuł, że Lewica jest mu bliska. —Działaczem młodzieżówki byłem krótko, bo też zrozumiałem, że poglądy lewicowe nie mogą się opierać wyłącznie na dyskusjach o prawach kobiet, ale trzeba też, chociażby sprzeciwiać się kapitalizmowi. Uznałem, że taktyka Młodej Lewicy jest bardziej skoncentrowana na leczeniu objawów i na sprawach światopoglądowych — ocenia gorzko Paweł.

Stawia jednak na mniejsze zło. — W wyborach mój kandydat z partii Razem startuje z list Lewicy, więc koniec końców oddam na nich głos. Wolę, to bo inaczej pole, które może zajmować Lewica zajmie konserwatywne skrzydło Koalicji Obywatelskiej albo semi-faszystowska Konfederacja.

Dominika z Ostrowca Świętokrzyskiego, która na kilka lat zadurzyła się we frazesach partii Korwin, mówi, że dziś jest bardziej świadomą kobietą. — Zrozumiałam wtedy, że jak nie zabiorę głosu, nie wyjdę na ulicę na marsz, to po prostu mnie zjedzą, zje mnie ten polityczny świat.  

Jeszcze w poprzednich wyborach głosowała na PO. — Teraz trochę mnie przeraża to, jaka jatka rozpętała się teraz między KO a PiS-em. Uważam, że jest to obrzydliwe. Dlatego chcę głosować na Lewicę, która przynajmniej nie pluje jadem.

Dominikę przekonuje m.in. postulat otwarcie dostępu do tabletek „dzień po”, czy wydłużenia urlopu macierzyńskiego. —  Może wreszcie ktoś zacznie coś dla kobiet robić, a nie tylko mówić, że mamy rodzić dzieci.  

— Przed tymi wyborami jestem bardziej świadoma tego, na kogo chcę zagłosować — deklaruje Marta z Gdyni. — Najbardziej zależy mi, by rozwiązane zostały kwestie związane z mieszkalnictwem.  Mieszkanie to podstawowe prawo człowieka i nie może być tak, że przestaje nas stać nawet na wynajem. A ja chciałabym zostać w Polsce, mieć gdzie mieszkać, mieszkać z partnerem, psem i z kim tylko będę chciała. 

ONET.PL

Więcej postów