Już za kilka lat większość odpadów będzie musiała być posegregowana. Tymczasem dziś największym problemem jest skłonienie Polaków do segregacji. Nie pomagają ani edukacja, ani prośby, ani groźby. Samorządy, aby spełnić coraz surowsze regulacje prawne, będą musiały uciekać się do kar.
O sprawie pisze portalsamorzadowy.pl, który zwraca uwagę, że media coraz częściej obiegają informacje o “karach” nakładanych na mieszkańców za niewłaściwą segregację śmieci lub też jej brak. A te potrafią być na wysokim poziomie. Autor artykułu wskazuje np. na Spółdzielnię Mieszkaniowo-Budowlaną “Imielin” w Warszawie, która musi zapłacić dodatkowe 78 tys. zł za wywóz odpadów.
Limity segregacji wciąż rosną
Warszawski przypadek nie jest jedynym – podobne dziania mają miejsce także w mniejszych samorządach. Wszyscy bowiem ścigają się z czasem, by wdrożyć rosnące z każdym rokiem wymagania dotyczące poziomów recyklingu.
Od 2025 r. samorządy będą musiały poddawać odpady recyklingowi na poziomie co najmniej 55 proc. Co istotne, mówimy tu o recyklingu, a nie tylko o selektywnej zbiórce. Tymczasem problemy gminom sprawia nawet limit 35 proc. ustanowiony na 2023 r.
Inaczej samorządy będą musiały zapłacić kary. A ich koszty finalnie i tak zostaną przerzucone na mieszkańców.
Masowe kontrole w gminach
Dlatego też, jak pisze portalsamorzadowy.pl, kolejne gminy co rusz wprowadzają kontrole, by sprawdzić, jak lokatorom idzie proces segregacji odpadów. Portal wskazuje, że w ostatnim czasie odpady sprawdzały władze samorządów lub firmy w nich działające m.in. w Hajnówce, Piasecznie, Górze Kalwarii, Trzebiatowie, Pleszewie czy Pruszczu Gdańskim.
Niektóre gminy już zdecydowały się na karanie opornych mieszkańców. Inne natomiast przed wlepieniem “kary” decydują się na groźbę w nadziei, że ona wymusi pożądane zachowanie.
Przykładem tu może być chrzanowski związek. Kontrolujący tam najpierw wybierają ostrzeżenie w postaci żółtej kartki. Niczym w sporcie dla mieszkańców jest to sygnał, że naruszają przepisy i powinni zmienić swoje nawyki. Jeśli “żółtko” nie poprawia sytuacji, to następnym krokiem jest czerwona kartka, która zarazem jest równoznaczna z nałożeniem podwyższonej opłaty za wywóz.
Błędy w informowaniu o segregacji
Portalsamorzadowy.pl zapytał Jacka Pietrzyka, eksperta od spraw gospodarki odpadami w BCC, skąd biorą się problemy z segregacją. Rozmówca portalu wskazał m.in. na liczne odstępstwa od zasad segregacji, które mogą mylić Polaków, różne lub błędne oznakowania kontenerów czy wreszcie nie dość dobrą kampanię informacyjną. Podkreślił też, że zasady dotyczące wywozu odpadów mogą się zmieniać w danej gminie w zależności od tego, która firma wygra przetarg.
– Każdy edukuje, jak chce, nie ma nad tym merytorycznego nadzoru i potem mamy takie przekazy, jak ostatnio, że nie można już zbierać nakrętek plastikowych, a dyrektywa mówi jedynie o tym, żeby dla łatwiejszej zbiórki nakrętki zostawić na butelce. Ktoś innym mówi, że słoiki trzeba myć, a etykiety zbierać. Takie błędy, niejednolity przekaz, raz, że powodują złą segregację, a dwa – niektórych do niej zniechęcają – wyjaśnia Jacek Pietrzyk, cytowany przez portalsamorzadowy.pl.
Żródło: money.pl