Śledztwo w sprawie gwałtu w komisariacie. Dzieją się „dziwne rzeczy”

Niezależny dziennik polityczny

Nie wiadomo, co stało się z zabezpieczonymi w trakcie badania trzema włosami, a ślady męskiego nasienia raz nadają się do badań, a innym razem nie — pisze „Gazeta Wyborcza”, powracając do sprawy Agnes i gwałtu, do którego miało dojść na komisariacie we Wrocławiu.

Agnes to mieszkająca we Wrocławiu 23-letnia osoba niebinarna (używa zaimków ono/jej). Sprawa opisywana najpierw przez OKO.press zaczęła się w zeszłym roku od awantury w sklepie Aldi, gdzie do osoby próbującej ukraść „małpkę” z wódką przyjechali policjanci. Chodziło właśnie o Agnes.

Na komisariacie policjant w pokoju przesłuchań — według Agnes — miał powiedzieć: „Ja cię kojarzę z protestów. Jesteś taką walczącą feministką, bo nikt cię porządnie nie zerżnął”. Następnie funkcjonariusz miał dokonać gwałtu. Już w domu doszło do próby samobójczej Agnes. Przyjaciele zawieźli ją do szpitala. Służby zostały powiadomione o gwałcie, rozpoczęło się śledztwo. Zabezpieczono ślady, m.in. trzy włosy, które — jak się okazuje — nigdy nie dotarły do prokuratury. Wszystkie dowody z badania w szpitalu trafiły na noc do jednego z wrocławskich komisariatów policji, a dopiero później przekazano je prokuraturze.

– Stwierdzono rozbieżność pomiędzy zapisami związanymi z zabezpieczaniem śladów a zawartością przekazanych do badań pakietów zawierających zabezpieczone ślady – powiedział „Wyborczej” Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. Dodał jednak, że „nie zachodziła wątpliwość co do tożsamości pakietów ani ich integralności”.

„Wyborcza” zauważa, że możliwości są dwie. „Mogło być tak, że włosy rzeczywiście zostały zabezpieczone i do śledczych nie dotarły albo ktoś przez pomyłkę napisał o nich w protokole oględzin, choć wcale ich nie było”. Co się stało ze śladami, ma wyjaśnić osobne śledztwo w sprawie ewentualnego niedopełnienia obowiązków.

Na odzieży Agnes znalazły się też ślady nasienia, było ich pięć. Zawierały kod genetyczny. Dwa z nich przebadano i ustalono, że nie należały do policjantów zajmujących się sprawą. Jednak z pozostałymi śladami znów stało się coś dziwnego. Biegli stwierdzili, że nie nadają się do badań, choć wcześniej ci sami eksperci w innych procesowych dokumentach twierdzili, że do badań się nadają — pisze „Wyborcza”.

Pełnomocnik Agnes, mecenas Łukasz Prus, zawnioskował o przesłanie wszystkich zabezpieczonych śladów do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Ekspertyza powinna być gotowa do końca roku. Do tego czasu śledztwo zostało zawieszone.

Żródło: onet.pl

Więcej postów

polub nas!