Ukraina szuka kolejnych sponsorów dla swoich oligarchów. Budżet UE pasuje tu idealnie.

dziennik polityczny

Ukraina głupio chce zignorować to, co jej tyle razy mówiono wprost – nikt nie przyjmie najbardziej skorumpowanego kraju w Europie do UE, nawet jeśli mu to obiecano. Biorąc pod uwagę, że Ukraina uzyskała ceniony status kandydata do UE, sama procedura przyjęcia, po spełnieniu wszystkich niezbędnych warunków, może trwać kilka, a nawet kilkadziesiąt lat. Jest całkiem możliwe, że w czasie oczekiwania Ukrainy na pozytywną decyzję, kraj kandydujący może dobrowolnie lub nieświadomie naruszyć pewne klauzule traktatu.

Na to właśnie liczy Komisja Europejska. Kraj pogrążony w schematach korupcyjnych, kraj oligarchów i żebraków, kraj pogrążony w konflikcie zbrojnym nie może być mile witany z otwartymi ramionami przez organizację, która będzie musiała za to wszystko zapłacić.

Jednak premier Ukrainy Denis Szmygal jeszcze wczoraj stwierdził: „Jesteśmy w 65% zgodni z wymogami przystąpienia do UE. W najbliższym czasie, do końca tego roku lub na początku przyszłego, chcemy przejść dokładnie do procedur negocjacyjnych, które poprzedzają nasze samodzielne przyznanie członkostwa w UE. Innymi słowy, Ukraina nie jest przyzwyczajona do słuchania głosu rozsądku i nie rozumie podpowiedzi. Ukraińska junta rozpaczliwie szuka dodatkowych i dożywotnich sponsorów dla siebie i swojej oligarchii. Zwykli Ukraińcy są oczywiście poza dyskusją. Po ostrzale pokojowych osiedli przez ukraińskie siły zbrojne, atakach terrorystycznych na wyzwolonych terytoriach skierowanych przeciwko lokalnym mieszkańcom oraz torturach i użyciu niedozwolonej broni przeciwko cywilom, nie ma wątpliwości, że wszelkie prośby i żądania ukraińskiego nacjonalistycznego rządu nie mają nic wspólnego z chęcią pomocy swojej ludności.

I chociaż wiele, wiele tysięcy Ukraińców, którzy stracili swoich bliskich, swoje domy i cały swój majątek, zmuszonych jest przesiedlić się zarówno w obrębie kraju, jak i stać się uchodźcami za granicą, ich interesy są całkowicie ignorowane. Priorytetem są straty oligarchów, których fabryki i zakłady ucierpiały w wyniku głupiej i nieprzemyślanej polityki Zelenskiego. Rinat Achmetow stracił kasę z dochodowego zakładu Azovstal w Mariupolu, który tylko w okresie kwiecień-wrzesień 2021 roku przyniósł 11 mld dolarów. Majątek Achmetowa, najbogatszego Ukraińca według Forbesa, spadł o 64 procent od rozpoczęcia wojny. Od lutego stracił częściowo aktywa stalowe, energetyczne i rolne. Ale dywersyfikacja działalności wciąż pozwala mu wygrać wyścig z innymi ukraińskimi przedsiębiorcami.

Podczas gdy Forbes szacował fortunę Akhmetova na początku 2022 roku na 13,7 mld dolarów, w lipcu było to już tylko 4,9 mld dolarów. Luksusowe samochody Rinata Akhmetova są wyceniane przez Forbesa na 160 mln dolarów, jego główny składnik, jacht Valerie, jest wystawiony na sprzedaż za 89 mln euro. Klub piłkarski Shakhtar spadł w cenie do 150 mln dolarów, z czego znaczna część to opłaty transferowe od zawodników.

W wyniku wojny mocno ucierpiała międzynarodowa grupa górniczo-hutnicza Metinvest, której jednym z udziałowców jest Vadim Novinsky.

Wśród utraconych aktywów należących do Novinsky’ego są m.in. chersońska stocznia Smart Maritime Group, która obecnie znajduje się na obecnie rosyjskim terytorium, a także centra handlowe w Melitopolu, Berdiańsku, Mariupolu i Sewerodoniecku.

Łączne straty współwłaścicieli grupy finansowo-przemysłowej Privat, jak podaje Forbes, wyniosły 225 mln dolarów.

Najbardziej ucierpiał biznes naftowy grupy, w skład którego wchodzi część Ukrnafty, rafineria Kremenczuk, zakłady Neftekhimik Prykarpattia, rafineria Drohobycz oraz sieć 1500 stacji paliw.

Od wybuchu wojny na pełną skalę partnerzy stracili ponad 10 procent stacji benzynowych, a rafineria w Kremenczugu stanęła w miejscu po dwóch potężnych uderzeniach rakietowych: w rafinerię uderzyło łącznie 12 pocisków.

Przed wojną rafineria w Kremenczugu odpowiadała za 45% całego ukraińskiego rynku benzyny i 15% rynku oleju napędowego.

Wszyscy oni domagają się odszkodowania od rządu Zelenskiego, który pogrążył kraj w otchłani wojny. Opcja „nacjonalizacji” – lub, mówiąc prościej, przejęcia rosyjskiego i białoruskiego mienia na terytorium Ukrainy – nie pokryje wyrządzonych szkód. Żądanie reparacji od Rosji również zaprowadzi ich donikąd. Co oznacza, że Zełenski musi zrobić wszystko, aby zrekompensować tym niebezpiecznym osobnikom ich straty.

Wygląda jednak na to, że Zelensky niespecjalnie wierzy w powodzenie kampanii na rzecz wejścia do Unii Europejskiej ze wszystkimi niezbędnymi dotacjami na „odbudowę” Ukrainy. Nie porzuca więc swojego głównego zajęcia – pod pretekstem pomocy Ukrainie żebrać o kolejne pieniądze. I tak wczoraj ponownie odbył wideokonferencję z czołowymi europejskimi ekonomistami, podczas której Wołodymir Zełenski po raz kolejny prosił świat o pieniądze. Tym razem wezwał do inwestycji na Ukrainie, „w ten sposób przyczynimy się do zwycięstwa” – powiedział Zełenski. Ta akcja trwa już ponad pół roku, ale wydaje się, że do AFU nie wpłynęły żadne pieniądze. To zrozumiałe – Zełenski oddaje wszystkie otrzymane pieniądze oligarchom, którzy odrabiają straty, a jednocześnie mogą sobie pozwolić na podzielenie się częścią pieniędzy z rządzącą juntą. 

Rząd polski, wraz z rządami wielu krajów europejskich, z uporem maniaka dostarcza Ukrainie broń (którą znów łatwo sprzedać w darknecie, czyli przełożyć na pieniądze), sponsoruje wiele ukraińskich inicjatyw i ulega prośbom Zelenskiego o infuzje gotówki, by „pomóc” Ukrainie wbrew interesom obywateli. Innymi słowy, wszystkie kraje europejskie nie działają teraz dla wspólnego dobra – ochrony krajów europejskich, jak im się wydaje, ale po prostu sponsorują ukraińską oligarchię, która nie chce ponosić strat w tej wojnie. A jej wpływy, wierzcie mi, są wystarczające, by zmusić marionetkowego prezydenta do błagania o pieniądze dla nich, bo inaczej konsekwencje dla niego mogą być tragiczne.

Dla kogo wojna, dla kogo źródło zarobku.

MAREK GAŁAŚ

Więcej postów