Czego jako Polska możemy spodziewać się, oczekiwać od nowego rządu Niemiec? To pytanie nabiera szczególnego znaczenia w kontekście wizyt w Warszawie socjaldemokratycznego kanclerza Olafa Scholza i szefowej niemieckiej dyplomacji Annaleny Baerbok, której dziadkowie, jak teraz ujawniono, wyjechali z Polski przed 60 laty. „
Sądzę, że zarówno polski rząd, jak i polskie społeczeństwo oczekują, by nasze relacje z Niemcami miały charakter partnerski. Dotychczas takie nie były. Za rządów Angeli Merkel Niemcy realizowały swoje interesy w relacjach z Polską za pośrednictwem Unii Europejskiej. Unikały jednocześnie trudnych dwustronnych tematów bądź nierozwiązanych do tej pory spraw takich jak kwestie rozliczeń dotyczących II wojny światowej, a także traktowania mniejszości polskiej w Niemczech. Nie wywiązywały się z Traktatu o dobrym sąsiedztwie. Nie finansowały polskiej mniejszości w Niemczech. Rozbudowywały swoje wpływy w Polsce poprzez oddziaływanie różnych think tanków, środowisk, mediów i wpływały na polską politykę. Oczekujemy, że nowy niemiecki rząd zaniecha tego typu działań, zaś dwustronne relacje będą budowane poprzez dialog między rządami, wybranymi przecież przez społeczeństwa.
Z naszego punktu widzenia, dobrze byłoby także, aby Niemcy skończyły z pewnego rodzaju dychotomią w relacjach z Rosją. Oficjalnie, dla Niemiec z jednej strony bardzo ważne jest zachowanie standardów praworządności czy przestrzegania praw człowieka. A z drugiej strony ponad głowami Europy Środkowo-Wschodniej podejmują decyzje o charakterze gospodarczym, które uderzają w ten region, a współfinansują reżim Putina.
Mamy prawo wiele oczekiwać od Niemiec, bo są jednym z naszych najbliższych sojuszników. Ale może odwróćmy pytanie? Może to jest czas, idealna wręcz szansa dla polskiego rządu, żeby skończył z antyniemieckimi uprzedzeniami i takimi wypowiedziami? Nowy rząd, nowe osoby u władzy to szansa na nowe otwarcie. Może więc nie jest najważniejsze to, co teraz zrobi niemiecki rząd, lecz – co byłoby najbardziej korzystne dla polskich interesów – by rząd w Warszawie skorzystał z tej okazji i rozpoczął poważną polityczną rozmowę z Niemcami na przykład o bezpieczeństwie w Europie, tym, co dzieje się na granicy Polski z Białorusią, o Partnerstwie Wschodnim, o Ukrainie, o sytuacji gospodarczej wewnątrz Unii Europejskiej. Dzięki takiej realistycznej rozmowie ewentualna późniejsza krytyka Niemiec za coś poważnego, kiedy byłaby naprawdę potrzebna, brzmiałaby zupełnie inaczej i miałaby inny wymiar niż obecna codzienna antyniemiecka kampania, która nie ma żadnej politycznej mocy. Tak byłoby dla Polski lepiej.
Niemcy są w stu procentach winni wybuchowi II wojny światowej. W sprawie reparacji polski rząd nie zrobił niczego poważnego przez ostatnie sześć lat. Jeśli nie zrobi jakiegoś istotnego formalnego ruchu, niech lepiej nie porusza tego tematu, bo to wygląda śmieszenie.
Moim zdaniem nowy rząd Niemiec może być dla Polski trudniejszym partnerem niż rząd Angeli Merkel. Wbrew temu, co podawały media publiczne, Merkel zawsze tonowała bardziej stanowcze ruchy w stosunku do Polski. Zależało jej bardziej na jedności Unii Europejskiej i NATO uważała Polskę za jedno z kluczowych jej państw, partnerów i sojuszników.
Teraz sytuacja jest bardziej skomplikowana. Niemcy mają kanclerza socjaldemokratę. Jego partia z natury rzeczy była dość blisko Związku Sowieckiego, a potem Rosji. Miała do Moskwy dość idealistyczny stosunek.
Ale w rządzie są też liberałowie, zwolennicy wolności demokratycznych i liberalnych. Będą starali się wymusić na Polsce ich przestrzeganie w duchu unijnym.
Jedyną „nadzieją” dla nas jest szefowa niemieckiej dyplomacji, reprezentująca Partię Zielonych. Oni mają bardzo sceptyczne nastawienie do Rosji, zawsze byli przeciwko Nord Stream 2 i jest szansa, że będą równoważyć pozycję socjaldemokratycznego szefa rządu. Pamiętajmy jednak, że Zieloni są także przywiązani do trójpodziału władzy i wartości europejskich. Szefowa niemieckiej dyplomacji na pewno nie będzie bronić obozu Zjednoczonej Prawicy na forum unijnym.
I Niemcy, i Francja chciałby ożywienia Trójkąta Weimarskiego i większego w nim zaangażowania strony polskiej. Polska powinna z tego skorzystać, bo te trzy państwa są w stanie wspólnie wynegocjować praktycznie każdy projekt w UE.
Polski rząd rozpoczyna relacje z nowym niemieckim rządem od przypomnienia kwestii reparacji za II wojnę światową. Z punktu widzenia historycznego i moralnego Niemcy są nam winne reparacje za to, co zrobiły w Polsce. Z punktu widzenia prawnego sprawa jest beznadziejna, ponieważ nie ma praktycznie szansy, by jakikolwiek sąd na świecie był w stanie taką sprawą rozpatrzyć i wydać pozytywny dla nas wyrok. Politycznie, jednak jeśli mielibyśmy dobre stosunki z Niemcami, moglibyśmy wykorzystać istniejącą u nich świadomość winy i tego, że nie było żadnej realnej rekompensaty, i doprowadzić do pozytywnych działań z ich strony. Ale to wymagałoby zręcznych negocjacji. Niemcy przyznają swoją winę, jednak nie chcą mówić o reparacjach.