– To nie jest tak, że Mejza ma rację, mówiąc, że bez niego nie ma rządu. Bez niego rząd będzie, natomiast będzie to dużo trudniejsze i kłopotliwe – mówi prof. Antoni Dudek w rozmowie z Agnieszką Burzyńską. Znany politolog prognozuje co stanie się ze skompromitowanym wiceministrem sportu i jaka jest przyszłość obecnego obozu rządowego.
Co będzie ze skompromitowanym wiceministrem sportu Łukaszem Mejzą? Jego dymisji domaga się nawet część działaczy PiS. Jarosław Kaczyński posłucha swoich działaczy?
– Jest możliwość, że Łukasz Mejza za jakiś czas zostanie wycofany. Rządy PiS wyglądają bowiem tak, że gdy się pojawia taka niewygodna sprawa, to w Kancelarii Premiera uruchamiane jest tak zwane centrum studiów strategicznych, które jest rozbudowaną komórką socjologiczną. Zamawiane są bardzo szczegółowe badania, o wiele bardziej dokładne i przez to o wiele droższe niż te, które widzimy na co dzień w mediach. Ich wyniki lądują na biurku Jarosława Kaczyńskiego i prezes podejmuje decyzję. Tak samo jest w tym przypadku. To prezes PiS w oparciu o analizę zdecyduje, czy opłaca się bronić Mejzę z racji tego, że jest to jeden głos potrzebny do większości rządowej, czy się nie opłaca. Jeśli Kaczyński uzna, że nastroje społeczne ewoluują z powodu Mejzy za bardzo przeciwko PiS, to zostanie on odwołany. Jeśli jednak Kaczyński stwierdzi, że sprawa przysycha i przestaje być istotna, to Mejza zostanie. Żyjemy w epoce, w której decyduje prezes Kaczyński w oparciu o badania opinii publicznej.
Gdyby prezes zdecydował się jednak na odwołanie wiceministra, to co z większością sejmową. Sam Łukasz Mejza podkreślał, że cały rząd wisi na jego głosie?
– Bez jednego posła Mejzy da się wytrzymać. Po pierwsze ostatnie głosowania PiS wygrywał więcej niż jednym głosem. I mówimy tutaj o tak kontrowersyjnych głosowaniach, jak odrzucanie poprawek Senatu do ustawy dotyczącej przepisów na granicy. Po drugie myślę, że prezes ma w odwodzie ukryte zasoby i na nie liczy. W ostatczności będzie starał się posiłkować kolejnymi posłami, którzy do tej pory nie ujawnili swojej sympatii dla rządu, ale mogą to zrobić za jakiś czas. To nie jest tak, że Mejza ma rację, mówiąc, że bez niego nie ma rządu. Bez niego rząd będzie, natomiast będzie to dużo trudniejsze i kłopotliwe, bo trzeba będzie następcy Mejzy dać być może coś więcej niż stanowisko wiceministra sportu. Im bliżej końca, tym wyższe będą koszty utrzymania większości w Sejmie.
Czy da się tak rządzić? Czy jest to tylko trwanie i gnicie?
– To jest przede wszystkim trwanie. Czy jest gnicie to czas pokaże. Do końca nie wiemy co dzieje się wewnątrz PiS-u. Widać, że jakieś niezadowolenie tam narasta. ale na ile jest ono silne. to się okaże. Natomiast jest to trwanie, od jakiegoś czasu widać, że rząd i większość PiS-owska nie podejmuje znaczących zmian. Przykładem są sprawy związane z sądownictwem.
Zbigniew Ziobro nadal wymachuje swoimi radykalnymi projektami w tym temacie…
– Wymachuje, ale nic z tego nie wynika. Podobnie jak z innymi sprawami. Mam wrażenie, że wszystko zamarło i wszyscy czekają na koniec czwartej fali pandemii, a tak naprawdę na decyzję prezesa Kaczyńskiego czy dany projekt procedować, czy nie. To jest właśnie to trwanie. Sądzę, że tak będzie do końca tej kadencji. Szanse na to, że w Sejmie pojawią się jakieś nowe znaczące i kontrowersyjne projekty ustaw, są niewielkie, bo mogą spowodować pęknięcie. Prezes Kaczyński zdaje sobie sprawę, że wszystko to trzyma się na zapałkę i nie można tej zapałki przeciążać, bo pęknie i wrócimy do stanu z lata tego roku, kiedy wyrzucano Gowina. Wtedy już nie było jasne, czy ta zapałka wytrzyma. Ona co prawda tamten kryzys wytrzymała, ale nie można jej przeciążać.
W PiS, zwłaszcza wśród starych druhów Jarosława Kaczyńskiego jest oczekiwanie wymiany premiera. To realne scenariusz?
– Nie mam wątpliwości, że takie oczekiwania są, bo Mateusz Morawiecki ma wielu wrogów, jak każdy premier. A on jest już długo premierem. Natomiast wydaje mi się, że jest to bardzo ryzykowna operacja. Głosowanie nad powołaniem nowego rządu byłoby momentem, kiedy cena głosów różnych posłów, którzy dzisiaj za różne obietnice wspierają rząd w różnych sprawach, bardzo by wzrosła. Oni wszyscy, na czele z Pawłem Kukizem, pobiegliby do Kaczyńskiego i zawołali: „Gdzie są wszystkie moje postulaty, dlaczego nie są one procedowane”. Proszę zwrócić uwagę, że Kukizowi obiecywano różne rzeczy do końca tego roku, a mamy grudzień i z jego listy oczekiwań nic nie zostało zrealizowane. Słyszymy komunikat, że prace trwają. Gdyby PiS-wi zależało na nich, to owe prace biegłyby szybciej. Ustawę o granicy udało się przeforsować w tempie błyskawicznym.
Wracając do sprawy wymiany premiera, to mam wrażenie, że byłby to również cios osobisty dla Kaczyńskiego. Dziś co prawda Morawiecki ma jakąś pozycję w PiS i jakichś swoich zwolenników, ale przez lata wisiał wyłącznie na woli prezesa Kaczyńskiego. W związku z tym usuwając premiera, Kaczyński musiałby się przyznać, że to był błąd. Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa wspomnianych wcześniej badań. Gdyby wykazały one, że na zmianie szefa rządu można zyskać, to może byłoby to możliwe. Tylko pytanie, po co to robić, co to da? Gdyby działacze PiS przyszli do Kaczyńskiego i powiedzieli: prezesie kochany tu mamy takie badania, że zamieniamy Morawieckiego na Mariusza Błaszczaka i mamy 43 proc. poparcia, to może by to prezesa przekonało. Natomiast dziś nie ma takich badań, więc myślę, że zostaniemy z Morawieckim do końca tej kadencji.
Prof. Antoni Dudek.