Minister klimatu Michał Kurtyka powiedział dziennikarzom, że „liczy się każde słowo, to są kwestie trudne, złożone, wymagające bardzo dużej uwagi”.
Kurtyka podkreślił, że polska delegacja przyjechała do Pragi z determinacją. Powiedział, że ma nadzieję, iż w czwartek uda się osiągnąć rezultat, który będzie zgodny z interesem lokalnych społeczności. Minister nie chciał komentować przebiegu rozmów i już osiągniętej zgody w poszczególnych punktach przygotowywanego porozumienia.
Minister środowiska Richard Brabec powiedział dziennikarzom , że w negocjacjach nie chodzi jedynie o finansową rekompensatę lub inwestycje po czeskiej stronie, ale jest wiele rzeczy dotyczących spraw technicznych. „Na pierwszy rzut oka wydaje się, że chodzi o detale techniczne, ale są one bardzo ważne dla obu stron. Podejmowaliśmy decyzje od słowa do słowa”-powiedział. Jego zdaniem umowa ma obowiązywać przez wiele lat i chodzi o to, aby w przyszłości nie trzeba było rozwiązywać sporów tak jak obecnie – przy wykorzystaniu europejskiego sądu. To skrajne rozwiązanie – przyznał.
Strona czeska wniosła skargę przeciwko Polsce w sprawie Turowa do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w lutym br. Wnioskowała też o tzw. zastosowanie środka tymczasowego, czyli nakazu wstrzymania wydobycia. Skargę skierowano w związku z rozbudową kopalni, która zagraża, zdaniem Pragi, dostępowi do wody mieszkańców regionu Liberca, którzy skarżą się także na hałas i pył związane z wydobyciem.
W maju br. TSUE odpowiadając na wniosek Czech, nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia węgla w „Turowie”. Polski rząd ogłosił, że kopalnia nadal będzie pracować i rozpoczął negocjacje ze stroną czeską. Dotychczas nie przyniosły one zakończenia sporu. 20 września TSUE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. We wtorek rzecznik rządu Piotr Müller oświadczył, że Polska nie zaczęła jeszcze płacić tej kary.
PAP