Miłość matki do dziecka nie zna granic. Pani Cecylia Tarnowska (68 l.) z Rdzawy pod Bochnią (woj. małopolskie) w dramatycznych warunkach opiekuje się 41-letnim synem Stanisławem. Mężczyzna choruje na schizofrenię paranoidalną, ale kobieta nie wyobraża sobie, aby oddać go do domu pomocy społecznej. Dlatego wspólnie mieszkają w… dawnej, zrujnowanej stajni.
– Nie mamy tu ogrzewania i bieżącej wody. Potrzeby fizjologiczne załatwiamy do wiaderka. Okrywamy się folią termiczną, by nie zamarznąć – rozpacza kobieta.
Pani Cecylia, która kiedyś mieszkała wspólnie z dziećmi w mieszkaniu w Krakowie, po rozwodzie z mężem alkoholikiem, wróciła ze Stanisławem na ojcowiznę do Rdzawy. W zrujnowanym obejściu żyją od 9 lat. – Nie mogłam oddać syna do obcych, ale też nie było opcji, by mieszkał dalej z rodzeństwem, bo przez chorobę bywa bardzo agresywny – mówi dzielna kobieta.
Stajnia, w której żyją, stoi w środku lasu. Po betonowej podłodze grasują myszy i szczury. Jest zimno i wilgotno. – W trakcie wichury konstrukcja tak trzeszczy, że kiedyś rozpadnie się w drobny mak i pospada nam na głowy – załamuje ręce pani Cecylia.
Gmina Trzciana zaproponowała pani Cecylii lokal socjalny, ale ta go nie chce. – Wolne mieszkanie w Łąkcie Dolnej, którym dysponuje gmina, nie spełnia wymogów kobiety – tłumaczy wójt, Cezary Stawarz. Zdaniem matki, jego lokalizacja może tylko nasilić chorobę syna. – To budynek w okolicy przedszkola, a Staś potrzebuje ciszy i spokoju.
Prosze o namiary chce pomoc pani cecyli i jej synowi
Mądra kobieta. Doskonale zdaje sobie sprawę że przy takiej chorobie ,na jaką cierpi jej syn, nie jest wskazane aby mieszkali w pobliżu przedszkola i tu nie chodzi tylko o jego spokój, lecz również o możliwość zagrożenia dla dzieci.Szkoda tylko że o tym nie pomyśleli ,pracownicy Gminy.Kobieta ma już swoje lata i nie będzie w stanie ciągle czuwać nad synem ,24 godziny na dobę.Do tej pory nikomu nie zagrażał bo mieszkali na uboczu i kobieta cały czas nim się opiekowała.Żal mi ich,gmina powinna im pomóc.