Donald Tusk (60 l.) wziął się do pracy! Kalendarz prezydenta Europy pęka w szwach – w zeszłym tygodniu był aż w czterech krajach. Z kolei w tym tygodniu ma nawet po kilka spotkań dziennie. A eksperci nie mają wątpliwości – Tusk dwoi się i troi, bo niedługo wybory na szefa Rady Europejskiej. I okaże się, czy były premier zostanie na stanowisku drugą kadencję.
W Polsce opowiadano legendy o pracy Tuska, gdy był premierem. Tydzień pracy zaczynał we wtorek, a kończył w czwartek. Do tego dochodziło obowiązkowe niemal haratanie w gałę. Często też się urlopował. Czyżby w Brukseli się zmienił? – Im bliżej majowych wyborów na szefa RE, tym jest bardziej aktywny – ocenia politolog prof. Kazimierz Kik (70 l.). Do tej pory Tusk przyjmował przywódców Europy najczęściej w Brukseli lub prowadził rozmowy telefoniczne. A już choćby w ostatnim tygodniu odwiedził m.in. Estonię, gdzie spotkał się z liderami krajów bałtyckich, następnego dnia w Rzymie rozprawiał m.in. na temat kryzysu migracyjnego. Później brylował na maltańskim szczycie. Zachodnie media nie mają wątpliwości, co tam robił. „Wielu przywódców państw unijnych poparło jego kandydaturę podczas szczytu” – donosi niemiecki dziennik „Süddeutsche Zeitung”. Ostatnio Tusk znalazł się na ustach całego świata, gdy wymienił prezydenta USA Donalda Trumpa (72 l.) jako jedno z zagrożeń dla Unii Europejskiej. Innym razem krytykował konflikt na Ukrainie. – To kampania wyborcza. Tusk się ożywił, bo załatwia sobie przychylność państw unijnych. Nic dziwnego. Polski rząd zapowiada, że go nie poprze, a dodatkowo będzie się musiał zmierzyć z kandydatem socjalistów, którzy chcą mieć swojego kandydata na kluczowym unijnym stanowisku – twierdzi prof. Kik.
SE.PL