Nie samą polityką żyje prezes PiS. Na przykład jemu także zdarzyło się za dużo wypić. Autobiografia Jarosława Kaczyńskiego (67 l.) „Porozumienie przeciw monowładzy” aż skrzy się od anegdot o nim samym, o byłych i obecnych kolegach z polityki.
W książce Kaczyński sięga wspomnieniami do początków lat 90., kiedy stał na czele Porozumienia Centrum. Trudno dziś w to uwierzyć, ale w tamtych czasach Kaczyński lubił towarzystwo Stefana Niesiołowskiego (72 l.) i często podróżował z nim po Polsce. – Były to miłe podróże. Niesiołowski zgłaszał co prawda od czasu do czasu żartobliwą pretensję o to, że z Łodzi (gdzie mieszkał) do Warszawy musi jeździć z braku pieniędzy z przesiadką w Koluszkach i stamtąd elektrycznym do Warszawy. Po drodze flaczki w barze dworcowym w Koluszkach. „A czyja to wina? Twoja”. Tak kończył – wspomina Kaczyński i nazywa te wspólne podróże sielanką. – Także miło wspominam tamte czasy – mówi nam poseł Stefan Niesiołowski. – Pamiętam, że w Krakowie zaprosił mnie na kieliszek wina. On stawiał, skończyło się na butelce – mówi poseł.
Zdarzyło się też Kaczyńskiemu wychylić coś mocniejszego. Na przykład z Romualdem Szeremietiewem (71 l.), wiceministrem obrony w rządzie Jana Olszewskiego. – Szeremietiew nie opuszczał toastów. Ja, choć mniej utalentowany w tej dziedzinie, również się starałem. Kiedyś w drodze powrotnej obydwaj spaliśmy snem sprawiedliwych. Obudziłem się w Warszawie pod domem Szarejmaty, tak go nazywaliśmy – uśmiecha się Kaczyński.
To były dla niego dobre czasy, mimo że finansowo nie najlepsze. Oczywiście pomijając lata, kiedy był szefem kancelarii Lecha Wałęsy (73 l.). Właśnie u prezydenta zarabiał najlepiej. – Moja pensja wynosiła wtedy 7, a później 8 milionów złotych (…) Nigdy tak dobrze nie zarabiałem jak wtedy. To było kilkanaście tysięcy na dzisiejsze pieniądze – pisze w książce.
SE.PL