Uwięzili go na zapleczu baru, do którego wpadł na piwo. Ogłuszyli paralizatorem, bili, przypalali ciało papierosami, gwałcili trzonkiem młotka. Dlaczego?
Bo właściciel baru ubzdurał sobie, że 19-letni Mariusz K. wyciągnął mu z automatu do gry 50 złotych. Zwyrodnialcy z Inowrocławia (woj. kujawsko-pomorskie) trafili już za kratki. Ich ofiara – do szpitala i do psychologa.
– To bestialstwo! Nie mieści mi się w głowie, że to zrobili ludzie, a wśród nich kobieta, matka dzieciom! Ktoś normalny by tego nie zrobił – mówi wzburzona Joanna K. (44 l.). Gdy jej syn wrócił do domu, ledwie go poznała – chłopak słaniał się na nogach, był półprzytomny, z trudem kojarzył, co się wokół niego dzieje. Natychmiast zabrała go do szpitala. Lekarze nie mieli wątpliwości, że Mariusz został pobity. Zawiadomili policję, a ta pracowicie odtworzyła bieg zdarzeń.
Do małego baru z automatami do gry przy ulicy Wałowej w Inowrocławiu Mariusz wybrał się na piwo. Ale nawet nie zdążył go wypić. W pewnej chwili rzucił się na niego właściciel baru Marcin U. (30 l.), a jego znajoma Anna P. potraktowała paralizatorem. Potem oboje wciągnęli swoją ofiarę na zaplecze i tam zaczęli torturować. Dlaczego? – Wrzeszczeli, że wyjąłem z automatu 50 złotych. Nie chcieli słyszeć, że to nie ja – opowiada chłopak. Jego męka trwała prawie 20 godzin. Oprawcy bili go, przypalali mu ciało papierosami, gwałcili trzonkiem od młotka. A gdy w końcu im się znudziło, postawili na straży pracownika baru Tadeusza Z. (21 l.).
Mariusz nie wie, jak wrócił do domu. W ogóle nie wszystko pamięta z tych upiornych 20 godzin, bo zwyrodnialcy wmusili w niego jakąś substancję zaburzającą świadomość, co potwierdziły badania toksykologiczne. Zatrzymanie oprawców chłopaka zajęło śledczym kilka dni. Cała trójka została tymczasowo aresztowana. Co z tego, skoro ich ofiara wciąż nie może dojść do siebie. – Chyba wyjadę z tego miasta na zawsze – mówi.
SE.PL