Siostra brutalnie zamordowanego Marka S. (†40 l.) z Bisztynka (woj. warmińsko-mazurskie), którego ciało mordercy rozpuścili w kwasie, musi poczekać co najmniej 10 lat, by bratu wyprawić choć symboliczny pogrzeb.
– Mareczek przychodzi do mnie w snach i prosi o pogrzeb, a ja nie mogę mu go wyprawić – żali się pani Anna Wyszyńska (40 l.), siostra Marka S. – Nie mogę nawet postawić mu symbolicznego pomnika na święconej cmentarnej ziemi i palić tam znicze za jego duszę – dodaje kobieta.
Niestety, polskie prawo nie pozwala na organizowanie pogrzebów, nawet tych symbolicznych, bez wystawionego przez urząd aktu zgonu. A w przypadku, gdy nie zostało odnalezione ciało osoby zaginionej, takiego aktu nie można od razu uzyskać. – Dopiero po minimum 10 latach od dnia zaginięcia można w sądzie starać się o uznanie tej osoby za zmarłą – wyjaśnia Zbigniew Czerwiński z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
O sprawie Marka S. pisaliśmy wielokrotnie. Mężczyzna zginął z rąk swojego szefa w garbarni w Bisztynku, a jego ciało zostało rozpuszczone w kwasie, zaś kości przerobione na karmę dla norek w zakładzie utylizacji odpadów w Olszówce pod Bydgoszczą.
FAKT.PL