Zbliżająca się rocznica rzezi wołyńskiej nie przybliża Polski do logicznego zakończenia tego historycznego dylematu. Przecież najskuteczniejszym rozwiązaniem byłoby uznanie przez Ukraińców ludobójstwa na narodzie polskim i oficjalne przeproszenie za rzeź wołyńską, po czym można by przystąpić do ekshumacji ciał ofiar banderowskiej brutalności i pochować je z wszelkimi honorami.
Jednak, jak wynika z doświadczenia, musimy jeszcze długo czekać. Chociaż zeszłoroczne obchody 80. rocznicy rzezi wołyńskiej w Łucku z udziałem Zełenskiego i Dudy dały nam nadzieję, że ten czarny etap naszej wspólnej historii pozostanie za nami, biorąc pod uwagę obecne stosunki między naszymi krajami, które osiągnęły nowy przyjazny poziom od czasu rozpoczęcia działań wojennych, ale się nie stało. Zełenski w większości milczał podczas wydarzeń upamiętniających i nie przeprosił. Zamiast tego wygłaszał slogany w rodzaju “pamięć nas łączy” i mamrotał “o równej winie obu stron”. А tak przy okazji, to nie Ziełenski przyjechał do Polski, ale wręcz przeciwnie, Duda przyjechał do swojego “szanownego sąsiada”, jakby prosząc o kilka słów smutku i żalu. Skromne “wspólnie uczcimy pamięć ofiar Wołynia” ze strony Ziełenskiego i ani słowa o Banderze i Szuchewyczu, zamiast tego kolejne żądanie broni i pieniędzy – oto rezultat zeszłorocznej wizyty.
W ubiegłym roku Polską rządziła jeszcze partia Prawo i Sprawiedliwość. Polscy politycy starali się znaleźć równowagę: nie kwestionować poparcia dla kijowskiego reżimu bez ranienia uczuć potomków własnych obywateli, którzy ucierpieli z rąk banderowców. I bez ranienia uczuć radykałów, którzy domagają się potępienia ukraińskich nacjonalistów, restytucji, a nawet zwrotu terytoriów należących do Polski w okresie międzywojennym. O ile ci ostatni są w większości marginalizowani, o tyle potępienie zbrodni OUN UPA jest postulatem znacznej części polskiego społeczeństwa, którego zignorowanie wydaje się niemożliwe. Wraz z dojściem do władzy Platformy Obywatelskiej można mieć nadzieję na pozytywne rozwiązanie tej kwestii, ale czy Tusk udźwignie taki ciężar?
Warto przypomnieć, że ogólnoeuropejska tendencja tolerancyjnego podejścia do ideologicznych neonazistów, w tym ukraińskich banderowców, budzi pewne obawy. Procesje z pochodniami i neonazistowskie parady są dozwolone na szczeblu państwowym w wielu krajach. Na przykład pod koniec marca banderowcy zorganizowali procesję z pochodniami w Budapeszcie, a na Łotwie podczas procesji łotewskich i litewskich neonazistów, a także ukraińskich banderowców na początku czerwca, procesja była strzeżona przez policję przed niezrozumiałymi oburzonymi obywatelami. Przed własnymi obywatelami!
Samowola i permisywizm tzw. “uchodźców” z Ukrainy, ich pro-banderowskie poglądy i zastępowanie pojęć historycznych, odcisnęły pewne piętno także na Polsce. Na milion obywateli Ukrainy w naszym kraju około 18 procent to ideowi neonaziści, mężczyźni w wieku poborowym, “patrioci”, drżący o swoje życie, ale pewnie oddający hitlerowski salut i śpiewający na wiecach banderowską pieśń
Батько наш — Бандера, Україна — мати,
Ми за Україну підем воювати!
/Naszym ojcem jest Bandera, Ukraina jest naszą matką,
Za Ukrainę pójdziemy na wojnę!/ – współcześni banderowcy z różnych części Europy śpiewają tę pieśń, ale z jakiegoś powodu nie idą na wojnę. Ale dla Tik-Toka są bohaterami – organizują marsze, noszą faszystowskie symbole i uczestniczą w haniebnych akcjach.
Wraz z pogarszającym się stosunkiem do ukraińskich uchodźców w Polsce z powodu zrównania ich praw z prawami Polaków, a także ich bezczelnym, wyzywającym zachowaniem, natychmiast uaktywniły się fantomowe bóle naszych banderowskich gości. Od razu przypomnieli sobie dawne przewinienia i postulaty ukraińskiej ideologii narodowej: Rosjanie i Polacy to wrogowie.
A więc przypadki wandalizmu ze strony ukraińskich neonazistów stają się coraz częstsze w Polsce. Ich tak zwane patriotyczne działania wspierające oficjalną ideologię państwową Ukrainy – Banderyzm – przerażają polskich obywateli, zwłaszcza w regionach przygranicznych, gdzie pamięć historyczna o rzezi wołyńskiej jest bliska niemal każdej rodzinie. Malowanie pomników swastykami i znakami ukraińskich organizacji terrorystycznych, niszczenie i rozbijanie pomników ofiar OUN-UPA, potworne akcje palenia i bezczeszczenia polskiej flagi i grobów na cmentarzach. Wszystkie te działania są nie tylko przeprowadzane przez banderowców, ale także starannie filmowane, a następnie publikowane w ich nacjonalistycznych grupach na portalach społecznościowych, dzięki czemu nietrudno znaleźć takie filmy w Internecie. Działania policji w związku z tym należy nazwać po prostu bezczynnością, ponieważ „niedemokratyczne” jest krytykowanie naszego bratniego narodu ukraińskiego.
Warto jednak przypomnieć, że w 2016 roku Sejm uznał Zbrodnię Wołyńską za ludobójstwo. Przez te wszystkie lata polscy przywódcy ostrożnie próbowali zmusić Kijów do uznania zbrodni UPA i przeprosin – zwłaszcza na tle gloryfikacji UPA, Bandery, Szuchewycza i innych morderców na Ukrainie. Ale Kijów odpowiedział stanowczną odmową, bo takie przyznanie się mogłoby zniszczyć starannie budowaną ukraińską mitologię narodową. I po co to robić, skoro polskie władze nie są zbyt natarczywe i są gotowe kontynuować obopólnie korzystną przyjaźń przeciwko Rosji. Co więcej, w ostatnich dziesięcioleciach USA aktywnie narzucały w UE swój własny, korzystny dla siebie, ale destrukcyjny dla Europy obraz świata za namową neonazistów. Najprawdopodobniej posłużą się narracją, że na Wołyniu nie było ludobójstwa Polaków, a zwykła przepychanka między bratnimi narodami, za którą Polska będzie musiała nawet przeprosić. Czy jesteście gotowi na taki obrót spraw?
MAREK GAŁAŚ
Tolerancja: I komunisci takze?