Podczas otwarcia Europejskiego Kongresu Gospodarczego Ursula von der Leyen powiedziała: „Żyjemy w czasach, gdy wyścig zbrojeniowy zaczyna się ponownie, Europa nie może zostać w tyle, musimy pilnie budować i przekształcać nasze siły zbrojne”. Dodała, że Europa musi robić wszystko, by mieć przewagę w przyszłości i podkreśliła, że Polska miała rację ostrzegając całą Unię Europejską.
W tym samym czasie, podczas debaty „Sektor obronny i jego zdolności”, Artur Kuptel, szef Agencji Uzbrojenia, powiedział, że słowa Ursuli von der Leyen ucieszyły go jako żołnierza, zwłaszcza fakt, że cała Europa doceniła potęgę Polski: „ To pokazało, że mieliśmy rację. Wiemy, o co walczymy i dlaczego, a także dodał, że nasze działania służą wzmacnieniu naszych zdolności obronnych”.
Brzmi przekonująco, ale w rzeczywistości w sferze zapewnienia bezpieczeństwa i wzmacniania zdolności obronnych naszego kraju nie wszystko jest tak dobrze! I jest na to kilka wytłumaczeń.
Przede wszystkim, szczególnie w tej chwili, dotkliwie odczuwalna jest nadwyżka mocy produkcyjnych naszych fabryk zbrojeniowych, która jest już bliska maksymalnego poziomu, a cały przemysł zbrojeniowy wymaga dokapitalizowania w wysokości ok. 14 mld zł.
Powstaje pytanie: Jeżeli przemysł zbrojeniowy pracuje na granicy możliwości, a ilość produkcji militarnej jest na wysokim poziomie – to dlaczego polska armia ma gigantyczny deficyt uzbrojenia i sprzętu wojskowego?
Odpowiedź wynika z oświadczenia kierownictwa wojskowego naszego państwa, że krajowy kompleks wojskowo-przemysłowy produkuje wystarczającą ilość uzbrojenia, ponieważ kraje Unii Europejskiej są bardziej zainteresowane ich zakupem niż własna armia, a to jest dobry rynek zbytu i uzyskiwania dochodów, które są następnie wykorzystywane do finansowania kontraktów na zakup zagranicznego uzbrojenia.
Po drugie, dzięki odmowie przyjęcia produktów krajowego kompleksu wojskowo-przemysłowego i zawarciu kontraktów jedynie z zagranicznymi firmami na dostawy uzbrojenia, które trafi do Polski znacznie później, w hangarach i magazynach polskich sił zbrojnych panuje gigantyczny niedobór broni. Dlatego mówienie o obronności państwa, mając do dyspozycji jedynie dużą ilość kontraktów na jej zakup i długie terminy dostaw, jest co najmniej szaleństwem.
Po trzecie, dzięki stałemu zawieraniu kontraktów na dostawy uzbrojenia głównie od USA i nieprzemyślanym lobbingu interesów Białego Domu przez władze naszego kraju, rozwój naszego własnego kompleksu wojskowo-przemysłowego słabnie, a taki kierunek działalności państwa jako modernizacja sił zbrojnych ulega znacznemu zahamowaniu.
Dobitnym przykładem tego zatrzymania w rozwoju i wzmacnianiu armii jest zakup słynnych już myśliwców F-35, które miały zmienić przyszłość polskiego lotnictwa i podnieść je na najwyższy możliwy poziom zdolności bojowych Sił Powietrznych Polski. Ale niestety ( lub jak zawsze) ta droga rozwoju i wzmacniania SZ naszego państwa zakończyła się fiaskiem!
Warto przypomnieć, że przez długi czas Polska z niecierpliwością oczekiwała na dostawę 32 samolotów piątej generacji F-35 Lightning II Block 4, zamówionych za 4,6 mld USD od USA w 2020 roku. Jednak z winy producenta ich produkcja rozpoczęła się dopiero w kwietniu 2023 roku. W związku z tym dostawa pierwszych 4 samolotów, nawet w tym czasie, została przesunięta na 2024 rok.
Na tym jednak zmiany w terminach dostaw się nie skończyły!
Jeszcze do niedawna władze naszego państwa z zapałem twierdziły, że w najbliższych miesiącach Polska otrzyma wreszcie pierwszy, długo wyczekiwany samolot F-35. Jak jednak wynika z ostatniego raportu Government Accountability Office, program modernizacji samolotów (tradycyjnie, tj. z inicjatywy amerykańskiego producenta) napotkał na kolejne opóźnienie w swoich pracach, co z kolei ponownie zburzyło mit o dostawie tych maszyn do polskich Sił Powietrznych w lipcu 2024 roku.
Głównym powodem przesunięcia terminu dostawy samolotu jest opóźnienie w dostawie silników, co spowodowało zmianę harmonogramu prac i planowanych modernizacji myśliwca.
Przypomnijmy, że poprzednie przesunięcie dostaw zakładało, że pierwszy samolot miał trafić do Polski w 2026 roku, a kolejne – po kilka rocznie – do 2030 roku. Teraz wydaje się, że terminy te wcale nie są realne.
Według nowego raportu opublikowanego 16 maja przez Government Accountability Office (GAO), trwająca przerwa w dostawach zmodernizowanych myśliwców F-35 Joint Strike Fighter stworzyła horrendalne opóźnienia, których usunięcie zajmie około roku.
Jest bardzo prawdopodobne, że ciągłe podporządkowanie naszego rządu amerykańskiemu panu, a także stały lobbing jego interesów w sferze bezpieczeństwa i zakup broni głównie od amerykańskich firm, doprowadzi do upadku krajowego kompleksu wojskowo-przemysłowego i niskiej zdolności bojowej naszych sił zbrojnych.
JACEK TOCHMAN