W partii wrze po decyzji Nowogrodzkiej. Wściekłość w PiS, w tle człowiek prezydenta

Niezależny dziennik polityczny

Czy Wielkopolska nie będzie miała żadnego swojego przedstawiciela w Parlamencie Europejskim, bo wszystkie mandaty zgarną tzw. spadochroniarze? Taki scenariusz kreśli poznański poseł Bartłomiej Wróblewski, startujący do PE z czwartego miejsca na liście PiS. Tym samym uderzył w decyzje własnej partii, która w Wielkopolsce na dwóch czołowych miejscach wystawiła kandydatów spoza regionu: prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego oraz europosła Ryszarda Czarneckiego. W partii wrze po decyzji centrali.

  • — Jesteśmy wielkim regionem, tu zaczęła się Polska, ale jesteśmy marginalizowani politycznie — przekonywał na poniedziałkowej konferencji w Poznaniu poseł PiS Bartłomiej Wróblewski
  • Chociaż wprost nie wymienił liderów listy PiS, czyli prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego oraz Ryszarda Czarneckiego, to właśnie z nimi stoczy bój o być może tylko jeden mandat dla PiS z Wielkopolski
  • Kilka godzin po pośle Wróblewskim swoją konferencję zwołał minister Wojciech Kolarski. — Fakt, że startuję z Wielkopolski, jest decyzją władz partii i traktuję to jako przywilej. A dla wyborców większe znaczenie ma skuteczność polityka niż jego pochodzenie — przekonywał polityk pochodzący z Krakowa

Poznańskie PiS jest podzielone, co nie jest żadną nowością. Już wcześniejsze kampanie wyborcze pokazywały, że posłowie Bartłomiej Wróblewski i Szymon Szynkowski vel Sęk nie zawsze grają do jednej bramki. Podziały widać także teraz, przy okazji rozpoczynającej się właśnie kampanii do Parlamentu Europejskiego. Obaj pojawili się na dwóch różnych konferencjach prasowych.

Rozpoczął poseł Bartłomiej Wróblewski, niedoszły rzecznik praw obywatelskich, znany w Polsce jako zagorzały zwolennik zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. W poniedziałek, 6 maja, przed południem, zainaugurował w Poznaniu swoją kampanię do PE. Startuje dopiero z czwartego miejsca na wielkopolskiej liście PiS, ale w przeszłości, w 2015 r., udowodnił, że można dostać się do Sejmu nawet z jedenastego miejsca.

Poseł z Poznania podkreśla swoje pochodzenie. „Jesteśmy marginalizowani”

Tuż przed rozpoczęciem konferencji Wróblewski ustawiał swoich współpracowników tak, aby widoczne były trzymane przez nich napisy: „Poznaniak” oraz „Wielkopolanin”. Dziennikarze musieli stanąć w innym miejscu, by te hasła były widoczne w prowadzonej przez jego sztab relacji na żywo w mediach społecznościowych. Poseł uśmiechał się i przyznawał, że te hasła mają znaczenie.

Potem zaczął mówić, jaki ma program, przedstawiał siebie jako znającego kilka języków obcych specjalistę od prawa i długo nie wspominał o tym, co tak naprawdę jest jednym z jego najważniejszych argumentów w kampanii. Czyli że w przeciwieństwie do liderów innych list w Wielkopolsce, także listy PiS, jest poznaniakiem i Wielkopolaninem. Słowem nie wspomniał, że listę PiS otwierają Wojciech Kolarski, minister w kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy, oraz europoseł Ryszard Czarnecki. Wiadomo jednak, że także ich miał na myśli, bo przecież z nimi stoczy bój o być może jeden mandat dla PiS z tego regionu.

— Wiele wskazuje na to, że po raz pierwszy w historii nie będzie mieszkańca Wielkopolski w Parlamencie Europejskim. To swoisty paradoks, że z jednego z największych i najbardziej ludnych regionów może nie być żadnego europarlamentarzysty. Dlatego staję do walki o mandat, bo nie godzę się na praktykę polityczną, że niektóre regiony mogą mieć nawet dziesięciu przedstawicieli, a Wielkopolska żadnego albo maksymalnie jednego. Taka praktyka prowadzi do marginalizacji politycznej naszego regionu — przekonywał poseł Bartłomiej Wróblewski.

Jak ocenia decyzje własnej partii, że na czele listy PiS są dwaj kandydaci spoza Wielkopolski? Wróblewski odpowiedział, że swoje poglądy na ten temat prezentuje od lat, także wewnątrz PiS. Dlaczego więc jego postulaty nie przebijają się nawet w jego ugrupowaniu?

— Liczę, że będzie pan sojusznikiem tej sprawy jako poznaniak i mieszkaniec Wielkopolski. Ja jestem za obroną interesów naszego regionu — odpowiedział Bartłomiej Wróblewski na pytanie dziennikarza Onetu.

Nie chciał także konkretnie odpowiedzieć na pytanie o start z Wielkopolski europosła Ryszarda Czarneckiego, któremu prokuratura z Zamościa chciałaby postawić zarzuty dotyczące podejrzenia wyłudzenia 220 tys. euro z PE na zawyżone kilometrówki. Nie chciał także komentować startu z Podkarpacia do PE Daniela Obajtka, byłego prezesa Orlenu, którego działalnością także interesuje się prokuratura.

— Dzisiejsza konferencja to inauguracja mojej kampanii do PE. Inni kandydaci będą odnosić się do spraw, które znają lepiej, moje kompetencje dotyczą innych kwestii. O tym chętnie porozmawiam — mówił poznański poseł PiS.

„Nazywam się Wojciech Kolarski, to dla mnie zaszczyt”

Kilka godzin później swoją konferencję zorganizował lider listy PiS w Wielkopolsce, czyli prezydencki minister Wojciech Kolarski. O ile Wróblewskiemu towarzyszyli niektórzy poznańscy radni i mniej znani działacze, to Kolarskiego wsparli swoją obecnością były minister Szymon Szynkowski vel Sęk oraz radny Zbigniew Czerwiński, niedawny kandydat PiS na prezydenta Poznania.

Kolarski już w niedzielę, dzień przed swoją konferencją, dzwonił do poznańskich dziennikarzy, zapraszał ich na spotkanie pod pomnikiem Adama Mickiewicza w centrum Poznania, mówiąc, że chce się przedstawić.

— Jestem prezydenckim ministrem, nazywam się Wojciech Kolarski, jest dla mnie szczególnym zaszczytem, że mogę startować z Wielkopolski, bo to miejsce, które pokazuje, czym jest skuteczność. Ta wielkopolska metoda, czyli rzetelność i konsekwencja, powinny przyświecać nam wszystkim w skutecznym zabieganiu o polskie sprawy — rozpoczął swoje poniedziałkowe wystąpienie Wojciech Kolarski.

Prezydencki minister i lider listy PiS dodał, że już wcześniej przysłużył się Wielkopolsce, bo zajmował się projektem podpisanej przez Andrzeja Dudę ustawy dotyczącej wprowadzenia nowego święta państwowego, czyli Narodowego Dnia Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. Chodziło o upamiętnienie zwycięskiej walki Wielkopolan z Niemcami zapoczątkowanej 27 grudnia 1918 r.

Kolarski też nie chce komentować startu Obajtka

Jak Kolarski odniósł się do zarzutów posła Wróblewskiego, który przemawiał kilka godzin przed nim, niemalże w tym samym miejscu, i wskazywał, że Wielkopolska jest marginalizowana przez wystawianie kandydatów spoza regionu?

— Myślę, że wyborcy cenią sobie konkret i ważniejsze jest to, czy poseł będzie skuteczny, niż to, skąd pochodzi. Ja będę posłem aktywnym i skutecznym — odpowiedział Wojciech Kolarski. Przekonywał, że jego krakowski konserwatyzm doskonale łączy się z wielkopolskimi ideami pracy organicznej.

Z posłem Wróblewskim Kolarskiego połączyła za to inna kwestia. Także on, mimo pytań dziennikarzy, nie chciał komentować startu do PE Daniela Obajtka.

— Walczę o głosy wyborców, a moimi rywalami o mandat są przedstawiciele innych ugrupowań — odpowiedział prezydencki minister.

Liderami pozostałych list w Wielkopolsce, podobnie jak w przypadku PiS, także są zazwyczaj politycy spoza regionu. Na czele listy KO jest była premier Ewa Kopacz, liderem listy Trzeciej Drogi jest minister Krzysztof Hetman z PSL, a Lewicy — wiceministra Joanna Scheuring-Wielgus.

Żródło: onet.pl

 

Więcej postów