Dowództwo polskiego lotnictwa pochwaliło się wyborem nazwy dla polskich samolotów F-35, które w przyszłości mają stać się trzonem wojsk powietrznych naszej armii. Sama nazwa (Husarz) podzieliła internautów, ale to nie jedyny problem, z jakim musi uporać się wojsko w kwestii F-35. Ogłoszeniu nazwy towarzyszyła wpadka, z której tłumaczył się sam gen. Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Od kwietnia 2024 r. trwał plebiscyt na wybór polskiej nazwy dla myśliwców F-35, które według aktualnych informacji, mają stać się częścią naszych sił powietrznych w 2026 r. Pod koniec miesiąca w serwisie X (dawniej Twitter) ogłoszono, że samoloty te będą nazywały się Husarz, a do wpisu dołączono grafikę.
Sęk w tym, że przedstawiona tam maszyna to nie F-35, a nieistniejący samolot, co natychmiast zostało wychwycone przez komentatorów. Amerykański supermyśliwiec ma jeden silnik turboodrzutowy, a przedstawiony sprzęt dysponował dwoma jednostkami napędowymi. „Dlaczego we wpisie została dodana jakaś hybryda F-22 z F-35? Kupujemy jakiś nowy typ?” — skomentował Bartłomiej Wypartowicz, dziennikarz serwisu Defence24.
— Stockowa fotka wygenerowana przez AI, ale wstyd… mógłby ktoś weryfikować grafiki przed puszczeniem do mediów społecznościowych — dodał inny komentujący. Kilka godzin później opublikowano sprostowanie z odpowiednim myśliwcem na grafice: