Komendant Żandarmerii Wojskowej gen. Tomasz Połuch musi przeprosić ofiary molestowania i mobbingu w tej formacji Karolinę Marchlewską i Joannę Jałochę. W trakcie procesu okazało się, że jego zastępca potajemnie nagrywał ofiarę, a żandarmeria prowadziła wobec niej czynności operacyjno-rozpoznawcze. Na samą górę prowadzą też nici afery związanej z internetową kampanią nienawiści wobec żołnierek. Kobiety wygrały przed sądem cywilnym – wcześniej wojskowa prokuratura seryjnie umarzała ich sprawy.
- Ofiary prześladowań dopiero przed cywilnym sądem doszły sprawiedliwości. Wcześniej prokuratury wojskowe odmówiły śledztwa lub umorzyły po pięć ich spraw dotyczących działań Żandarmerii Wojskowej wobec nich
- Dopiero na sali sądowej byłe żandarmki dowiedziały się, że zwierzchnicy prowadzili przeciwko nim czynności operacyjno-rozpoznawcze. Jedna z nich nosiła poniżający kryptonim Amor
- Kobiety wniosły przeciwko wysokim oficerom żandarmerii prywatny akt oskarżenia związany z długotrwałą kampanią nienawiści przeciwko nim, która była prowadzona w internecie
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok w pierwszej instancji w sprawie o naruszenie dóbr osobistych i zadośćuczynienie, jaką byłe żołnierki Żandarmerii Wojskowej (ŻW) Karolina Marchlewska i Joanna Jałocha wytoczyły komendantowi głównemu ŻW gen. Tomaszowi Połuchowi. Sąd nakazał generałowi przeprosić obie żołnierki za nieprawdziwe słowa na ich temat, które zamieszczał na stronach ŻW oraz wywiadzie prasowym.
Karolina Marchlewska i Joanna Jałocha są bohaterkami artykułów Onetu z 2017 i 2018 r., które zapoczątkowały aferę związaną z molestowaniem i mobbingiem żołnierek w ŻW:
- W artykule i reportażu wideo „Mobbing nie jest przestępstwem do końca”, czyli jak żandarmeria nie ochroniła kapral Anny, przedstawiliśmy historię Karoliny Marchlewskiej (wówczas pod pseudonimem kapral Anna), która padła ofiarą napaści seksualnej ze strony swojego dowódcy, a kiedy zaczęła upominać się o sprawiedliwość, zastosowano wobec niej mobbing, zastraszanie, a w końcu wyrzucono ją z żandarmerii.
- Artykuł i reportaż wideo Mobbing i molestowanie w żandarmerii. Ostatnia sprawa podporucznik Marii dotyczył wieloletniego nękania Joanny Jałochy (przez ówczesnego komendanta ŻW w Krakowie Sebastiana K.). W wyniku publikacji Onetu komendant został usunięty ze stanowiska, jednak żandarmeria dopuściła się wobec kobiety szykan, które doprowadziły do jej odejścia z wojska.
Byłe żołnierki zdecydowały się wnieść pozew po tym, jak kilkukrotnie oczerniano je w publikacjach na stronie internetowej ŻW, a następnie w portalu niezalezna.pl.
W komunikacie na stronie internetowej ŻW z października 2017 r. roku pojawiły się stwierdzenia, że Karolina Marchlewska jest osobą skazaną, a w komunikacie na stronie internetowej tej formacji z marca 2018 r. — że jest osobą karaną sądownie. Żadne z tych stwierdzeń nie było prawdą.
W wywiadzie z Piotrem Nisztorem w portalu niezalezna.pl z marca 2018 r. gen. Połuch dopuścił się kolejnych pomówień. Twierdził, że jedna z żołnierek miała się godzić na zachowania przełożonego wobec niej. Uznał, że druga ze spraw jest „niejednoznaczna” i dotyczy „jednorazowego zdarzenia, które rzekomo podlegać miało na naruszeniu nietykalności cielesnej podwładnej”. Dodatkowo twierdził, że żadna z kobiet nie zgłosiła zachowań przełożonych wobec nich do prokuratury ani nie skorzystała z wojskowych procedur, mimo że obie wyczerpały całą ścieżkę zawiadomień i wojskowych procedur.
Za to wszystko generał musi teraz przeprosić w publikacjach na stronie internetowej Żandarmerii Wojskowej oraz na profilach tej formacji na Facebook i X (dawniej Twitter).
Gen. Połuchowi nie zdołało pomóc trzech pełnomocników, którzy reprezentowali go w sądzie. Byłe żołnierki nie miały ani jednego pełnomocnika — ze względów finansowych reprezentowały się same.
Poprzez rzecznika ŻW wysłaliśmy do gen. Połucha zapytanie prasowe zawierające prośbę o komentarz i pytanie, czy zamierza odwoływać się od wyroku. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Wyrok skomentowały za to byłe żandarmki.
— Ja nawet nie potrafię się cieszyć z tego wyroku — powiedziała nam Karolina Marchlewska. — System mnie zniszczył, zniszczył mi życie, odebrał zdrowie. Nikt mi tego już nie zwróci. Jedynie mogę podkreślić to, że ten wyrok jest jasnym sygnałem, że mundur i pagony nie zwalniają z odpowiedzialności za wypowiadane słowa i podejmowane decyzje.
Wyrok sądu w sprawie żołnierek wskazuje, że cywilny wymiar sprawiedliwości działa wobec nich zupełnie inaczej od tego wojskowego.
Wojskowy wymiar sprawiedliwości: seryjne umarzanie
Kiedy wcześniej bliźniacze doniesienie na gen. Połucha złożyła Karolina Marchlewska w wydziale ds. wojskowych prokuratury, ta umorzyła śledztwo. W uzasadnieniu wojskowego umorzenia prokurator ppłk Janusz Ochocki napisał, że osoby publikujące na stronach ŻW nieprawdziwe informacje dotyczące Karoliny Marchlewskiej „nie miały na celu działania na szkodę interesu prywatnego pokrzywdzonej lub jej poniżenia”, a zachowanie tych osób „nie wyczerpało znamion czynów zabronionych”.
— To jest nieprawdopodobne, jak działa prokuratura wojskowa — skomentowała umorzenie wojskowej prokuratury Karolina Marchlewska. — W moim przypadku każde zawiadomienie zakończyło się odmową śledztwa bądź umorzeniem postępowania przez organy wojskowe. Ta sama sprawa i dwa odmienne zakończenia: sąd cywilny w Warszawie dopatrzył się nieprawidłowości w sprawie, którą w 2021 r. umorzył prokurator płk Ochocki z prokuratury wojskowej. Jak to możliwe? Pozostawiam to ocenie czytelników tego artykułu.
W sumie byłe żandarmki wyliczyły, że prokuratury wojskowe odmówiły śledztwa lub umorzyły po pięć ich spraw dotyczących działań Żandarmerii Wojskowej wobec nich.
Jak żandarmeria rozpracowywała ofiary przemocy
W trakcie rozprawy przeciwko gen. Połuchowi ujawniono, że już po zgłoszeniu przez kobiety nadużyć wobec nich, żandarmeria wszczęła wobec nich czynności operacyjno-rozpoznawcze, z czego wówczas nie zdawały sobie sprawy.
Z naszych informacji wynika, że pierwsze tego typu czynności podjęto wobec Joanny Jałochy. W maju 2017 r. doprowadzona do ostateczności żołnierka, nękana przez swojego zwierzchnika, poprosiła o rozmowę wicekomendanta ŻW gen. Roberta Jędrychowskiego.
— Rozmowa trwała około godziny, prawie cały ten czas przepłakałam — wspomina była żandarmka. — Tymczasem pan generał bez mojej wiedzy nagrał tę rozmowę, a potem sporządził z niej notatkę.
W trakcie procesu gen. Jędrychowski przyznał, że nagrał rozmowę bez wiedzy Joanny Jałochy. Dodał, że nie jest dumny z tego, co zrobił.
Chociaż żołnierka zgłosiła się do wicekomendanta żandarmerii z prośbą o pomoc jako ofiara, to wobec niej ŻW wszczęła wówczas czynności operacyjno-rozpoznawcze o poniżającym ją kryptonimie Amor.
O prowadzonych wobec nich czynności kobiety dowiedziały się dopiero podczas procesu.
— Generał Tomasz Połuch wygadał się, że były wobec nas prowadzone czynności operacyjno-rozpoznawcze — relacjonuje Karolina Marchlewska. — To się prosi o pomstę do nieba, jak sztab ludzi i narzędzia zostały wykorzystane wobec nas, byleby nas zniszczyć. Czy ktoś jeszcze ma kontrolę nad tym? Wątpię.
— Kilka razy myślałyśmy, że mamy zwidy, a oni normalnie za nami chodzili. Przypuszczamy, że wykorzystali wtedy pełen zestaw narzędzi inwigilacyjnych: podsłuchy, zbieranie informacji, śledzenie – dodaje Joanna Jałocha.
W przypadku obu żołnierek ŻW wszczęła czynności rozpoznawczo-operacyjne, kiedy te zaczęły informować zwierzchników o molestowaniu i mobbingu wobec nich. Dlatego w maju kobiety skierowały do Prokuratury Krajowej zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przeciwko trzem wysokim oficerom ŻW:
- gen. Tomaszowi Połuchowi, komendantowi głównemu ŻW
- gen. Robertowi Jędrychowskiemu, zastępcy komendanta głównego ŻW
- płk. Sylwestrowi Bełtowiczowi, byłemu szefowi Wydziału Wewnętrznego ŻW
Zawiadomienie dotyczyło nielegalnego prowadzenia wobec nich czynności operacyjno-rozpoznawczych przez ŻW. Mimo że autorki zawiadomienia wyraźnie w nim zaznaczyły, aby nie kierować ich sprawy do Prokuratury Okręgowej w Warszawie Wydział ds. Wojskowych, która jak informowały od 2017 r., umorzyła wszystkie ich postępowania, Prokuratura Krajowa przesłała ich zawiadomienie właśnie tam.
Mimo że według instrukcji prokuratura powinna w ciągu 30 dni wydać postanowienie o wszczęciu lub odmowie wszczęcia postępowania, obie kobiety już prawie pół roku czekają na jakąkolwiek decyzję w tej sprawie.
— Prokuratura jakby zapadła się pod ziemię, jakby w ogóle jej nie było — komentują.
Zapytaliśmy Prokuraturę Okręgową w Warszawie Wydział ds. Wojskowych, na jakim etapie znajduje się ta sprawa. Ta nie odpowiedziała na nasze pytania.
Sprawę czynności operacyjno-rozpoznawczych wobec siebie skomentowała za to Joanna Jałocha: — Proces z tzw. ustawy równościowej przeciwko Komendzie Głównej Żandarmerii Wojskowej jeszcze się nie zaczął i pewnie potrwa następne parę lat, bo panowie generałowie będę udowadniać, że nic się nie stało, a z ich strony wszystko było zgodne z prawem. Tylko z jakim prawem, skoro po sześciu latach na sali sądowej dowiaduję się od komendanta głównego żandarmerii gen. Połucha, że prowadzono wobec mnie czynności operacyjno-rozpoznawcze, czyli byłam inwigilowana przez Żandarmerię Wojskową i nawet nie wiem, w jakim okresie i być może dalej jestem. Pan generał nie potrafił nawet wskazać, o jakie przestępstwo miałam być podejrzewana, skoro żandarmeria uruchomiła wobec mnie niejawną procedurę i poddała inwigilacji — powiedziała.
Internetowa kampania nienawiści. Nitki prowadzą na szczyt ŻW
W trakcie toczących się procesów na jaw wyszły też informacje, które pozwoliły byłym żołnierkom skierować prywatne akty oskarżenia w sprawie 37 anonimowych kont szkalujących je przez wiele miesięcy po publikacji artykułów Onetu o molestowaniu i mobbingu w ŻW.
Akty oskarżenia dotyczą trzech osób:
- gen. Roberta Jędrychowskiego, zastępcy komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej
- płk. Sebastiana K., byłego komendanta Żandarmerii Wojskowej w Krakowie, który został usunięty ze stanowiska po publikacji dotyczącej nękania Joanny Jałochy i obecnie znajduje się poza służbą wojskową
- Agnieszki Z., dziennikarki portalu o tematyce wojskowej Defence24.pl
„Według mojej wiedzy, opisanych zachowań dopuścili się oskarżeni, działając wspólnie i w porozumieniu. Działania te miały na celu wykreowanie mojego wizerunku na osobę lekkich obyczajów, kłamcę, działającą z niskich pobudek w celu zniszczenia byłego przełożonego […]” – napisała w akcie oskarżenia jedna z byłych żołnierek.
Pierwsze materiały Onetu o prześladowaniu żołnierek zostały opublikowane w październiku i listopadzie 2017 r., a już od początku grudnia zaczęły powstawać na Twitterze pierwsze anonimowe konta, które zajmowały się zorganizowaną kampanią nienawiści i pomawiania ofiar. Wiele z nich obserwowali były komendant ŻW w Krakowie Sebastian K., a także rzecznik komendy głównej ŻW ppłk Artur Karpienko.
Konta zajmowały się głównie zarzucaniem kobietom rozwiązłości seksualnej i czerpanie przez nie korzyści finansowej. Oto kilka przykładów:
— Maurycy QQ (@NoGothFather): „Proponowała siostrze trójkącik ze swoim szefem w poprzednim miejscu pracy”.
AgnesMasterofDisaster (@AgaZabijaka): „panna […] przeleciała cały wydział kryminalny”.
Jacek Kowalik (@jacek_gregss33): „Popytajcie jej byłych »partnerów« to będziecie mieli szerszy obraz”.
Jacek Kowalik (@jacek_gregss33): „Kur…a, żeby […] miała świadomość, że trzeba być przyzwoitą […]”.
Kama Wierzbicka @WierzbickaKama: „Za pieniądze podatników baluje na Kanarach […]”.
Przez długi czas konta cieszyły się pełną anonimowością i bezkarnością. Jednak w pewnym momencie do atakowanych żołnierek zwróciła się kobieta przedstawiająca się jako Zofia. Powiedziała im, że od dłuższego czasu koresponduje z kobietą, która prowadzi kilka z atakujących je kont. Zofia przekazała żołnierkom tysiące screenów z tej korespondencji.
W korespondencji wysyłanej z kilku hejterskich kont, prowadząca je kobieta przedstawiała się jako Agnieszka, dziennikarka portalu Defence24. Agnieszka chętnie opowiadała Zofii o swojej aktywności, przyznając, że konta założyła wspólnie z wysokimi oficerami ŻW. Agnieszka dzieliła się z Zofią szczegółowymi informacjami związanymi z wicekomendantem Żandarmerii Wojskowej gen. Robertem Jędrychowskim, który według niej był jednym z głównych motorów kampanii.
Kiedy Onet ujawnił prowadzoną wobec żołnierek kampanię nienawiści oraz fragmenty korespondencji Agnieszki z Zofią w artykule „Farma trolli – tym razem w Żandarmerii Wojskowej”, hejterskie konta zniknęły. Jednak coraz więcej nitek w toczącym się również w tej sprawie procesie zaczęło prowadzić do Agnieszki Z.
W trakcie jednego z procesów sąd zażądał ujawnienia korespondencji ze służbowych telefonów gen. Jędrychowskiego i płk. Sebastiana K., w której znaleziono następującą wymianę SMS-ów świadczącą o tym, że autorka kont bała się konsekwencji prawnych:
Płk Sebastian K.: „Odezwała się AZ [wg naszych informacji Agnieszka Z. — red.] i panikuje, że trolle [osoby, które rozpracowywały siatkę kont, które atakowały żołnierki — red.] będą chciały ujawnić na Twitterze kolejne screeny z tego, co ona przesłała tej innej babie [Zofii — red.]. […] Chciała wręcz zgłosić się sama do prokuratury”.
Gen. Robert Jędrychowski: „Spytaj, co jeszcze przesłała. Powiedz jej, że bez sensu do prokuratury, bo takie rzeczy, co pisała, może napisać ktokolwiek pod byle jakim kontem”.
Płk Sebastian K.: „O tym już jej napisałem, nigdzie nie pójdzie”.
W trakcie trwającej batalii sądowej wezwana na świadka Agnieszka Z. przyznała, że pracuje w portalu Defence24 i zna gen. Jędrychowskiego, ponieważ ten był jej wykładowcą.
Kobieta nie przyznaje się do prowadzenia hejterskich kont. Jak się dowiedzieliśmy ze źródeł zbliżonych do sprawy, podczas jednego z przesłuchań odmówiła wyjaśnień, zasłaniając się tajemnicą dziennikarską. Jednak w odpowiedzi na nasze pytania prasowe wiceprezes zarządu August Żywczyk poinformował nas, że „Agnieszka Z. nigdy nie była dziennikarzem Defence24.pl”, a tylko „zdalną współpracowniczką działu marketingu”. Redakcja zakończyła z nią współpracę w lipcu 2023 r.
Poprosiliśmy Agnieszkę Z. o kontakt w sprawie artykułu. Nie odpowiedziała na naszą prośbę.
Pytanie o to, czy którekolwiek z 37 szkalujących kont na Twitterze było powiązane z Żandarmerią Wojskową, zadaliśmy także e-mailowo gen. Robertowi Jędrychowskiemu, wobec którego byłe żołnierki skierowały prywatny akt oskarżenia. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Źródło: onet.pl