Niemiecka gospodarka traci moc

Niezależny dziennik polityczny
Gospodarka naszego zachodniego sąsiada znalazła się na rozdrożu. To wynik niewystarczającego dostosowania do zmian koniunkturalnych i strukturalnych w światowej ekonomii. Sprawia to, że dotychczasowy model gospodarczy oparty na eksporcie staje się trudniejszy do kontynuowania.

Poprzednia dekada sprzyjała niemieckiej gospodarce. Wyszła ona obronną ręką ze światowego kryzysu finansowego lat 2007-2009. Wcześniejsze reformy rynku pracy dokonane przez rząd kanclerza Gerharda Schroedera w połączeniu z rosnącym popytem z Chin i rynków wschodzących przyczyniły się do powstania siedmiu milionów nowych miejsc pracy, a PKB rosło szybciej niż w przypadku Wielkiej Brytanii i Francji. Po pandemii, która spowodowała rozerwanie światowych łańcuchów dostaw, sytuacja jest odmienna. W 2022 roku wzrost PKB osiągnął zaledwie 1,8 procenta gdy strefa euro i cała Unia Europejska zanotowała 3,5 procentową dynamikę wzrostu. W bieżącym roku PKB państw eurolandu osiągnie wg prognoz OECD wzrost 0,9 procenta, a gospodarka RFN zanotuje spadek o 0,4 procenta. Tym samym Niemcy osiągną najsłabszy wynik PKB wśród dużych gospodarek na świecie. W przyszłym roku ma być lepiej (1,1 proc.), ale ciągle słabiej niż średnia dla strefy euro (1,5 proc.).

Niedostosowanie i problemy z eksportem

Kluczowymi negatywnymi czynnikami osłabiającymi wzrost największej gospodarki w Europie jest przede wszystkim spadek popytu na eksportowane towary, szczególnie o wysokiej cykliczności, jak samochody, chemikalia oraz maszyny i urządzenia. Stoi za tym słaby światowy popyt, szczególnie w USA i Chinach. To istotne, bo do tej pory prawie połowa wartości produkcji niemieckiego przemysłu przetwórczego była przedmiotem eksportu z czego 10 proc. adresowane było na rynek USA. Co prawda całkowita wartość wywozu w pierwszej połowie bieżącego roku wyniosła blisko 400 mld euro, rosnąc ponad trzy procent rok do roku, to jednak uwzględniwszy ponad 6 proc. inflację, wynik nie jest już tak optymistyczny. Warto zauważyć, że Niemcy są bardziej wrażliwe na spadek popytu na dobra przemysłowe niż inne kraje rozwinięte, bo aż 18,5 proc. wartości dodanej PKB pochodzi z przemysłu (w porównaniu do 9,3 proc. we Francji i 10,7 proc. w USA), natomiast 62,7 proc. wartości dodanej PKB generują usługi, gdy we Francji i USA to odpowiednio 70,3 oraz i 77,6 procent. Jak wynika z analizy. Allianz Research, niemieckie usługi mają głównie charakter posprzedażowy, gdy na świecie wzrasta raczej popyt na usługi o charakterze konsumpcyjnym. Pesymistyczne nastroje w niemieckim przemyśle odzwierciedla poziom wskaźnika PMI, który wyraża oczekiwania dotyczące koniunktury w branży przetwórczej. Co prawda we wrześniu wzrósł on nieznacznie do 39,8 punktów, to jednak ciągle oznacza wyraźnie pesymistyczne nastroje dotyczące możliwości poprawy bieżącej sytuacji gospodarczej. Niewiele wyższy wskaźnik – 41,5 punktów był w sektorze budowlanym, gdzie koszty spadają najszybszej od 1999 roku. Nie przekłada się to jednak na wzrost popytu na mieszkania, a liczba oddanych lokali spaść może do połowy dekady nawet o 30 procent w stosunku do zeszłego roku – wynika z badań firmy analitycznej Euroconstruct.

Szczególnie bolesny dla niemieckich eksporterów jest ich spadający udział w rynku chińskim, który przez wiele lat był istotnym motorem niemieckiego wzrostu gospodarczego.

Szczególnie bolesny dla niemieckich eksporterów jest ich spadający udział w rynku chińskim, który przez wiele lat był istotnym motorem niemieckiego wzrostu gospodarczego. Jak wskazuje Reuters po osiągnięciu maksymalnego poziomu 7,9 proc. w 2020 r. udział niemieckiego eksportu kierowanego do Chin stale spada, do 7,5 proc. w 2021 r. i do 6,8 proc. w 2022 roku, w którym wywóz niemieckich towarów do Państwa Środka zmalał aż o 8,4 procent. Spadają też niemieckie inwestycje bezpośrednie w Chinach – w pierwszym półroczu wyniosły 10,3 md euro wobec 12 miliardów rok wcześniej.

Chińczycy stają się coraz bardziej samowystarczalni pod względem produkcji towarów, które przedtem sprowadzali, a najlepszym tego przykładem są samochody. Chiny, które są znacznie bardziej zaawansowane w produkcji aut elektrycznych, nie tylko wypychają niemieckich producentów z rynku rodzimego, ale także globalnego, bo ich eksport pojazdów wzrósł w zeszłym roku aż o 54 procent. Chińskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów podaje, że kraj ten wysłał za granicę 3,11 miliona pojazdów. To znacznie więcej niż Niemcy, wcześniej drugi co do wielkości eksporter, które w zeszłym roku sprzedały na rynkach międzynarodowych zaledwie 2,61 mln pojazdów, co oznacza wzrost jedynie o 10 procent w porównaniu z 2021 rokiem.

Jednocześnie zależność Niemiec od importu z Chin pozostaje wysoka, ponieważ transformacja energetyczna stała się niemożliwa bez chińskich surowców, baterii i paneli słonecznych.

Jednocześnie zależność Niemiec od importu z Chin pozostaje wysoka, ponieważ transformacja energetyczna stała się niemożliwa bez chińskich surowców, baterii i paneli słonecznych. W zeszłym roku Niemcy wyeksportowały do Chin towary o wartości 107 mld euro, sprowadzając dobra warte 193 mld euro. W pierwszym półroczu bieżącego roku wywóz niemiecki spadł o 8 procent w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego, a import zanotował tąpniecie aż o 17 procent, jak wynika z danych kolońskiego instytutu IW. Być może to w części skutek ograniczania zależności od Chin, bo jak wskazują eksperci z Kolonii udział importu z Chin w pierwszej połowie 2023 r. zmniejszył się w przypadku około 70 proc. sprowadzanych produktów w porównaniu z zaledwie 30 proc. rok wcześniej. Symptomatyczne jest, że nie dotyczyło to samochodów – przywóz chińskich pojazdów i części do nich wzrósł w pierwszym półroczu aż o 75 procent!

Niska konkurencyjność

Słabnącą konkurencyjność gospodarczą Niemiec obrazuje ranking uwzględniający ponad 300 kryteriów, sporządzany od lat przez uznaną szkołę biznesu IMD. O ile w dwóch ostatnich latach Niemcy zajmowały 15 pozycję na świecie, w zeszłym roku spadły na 22. Najniżej (27 miejsce) oceniona została efektywność administracji publicznej i prowadzenia biznesu (29). Wiele krajów, przede wszystkim skandynawskich, jest znacznie bardziej zaawansowanych od Niemiec pod względem rozwiązań cyfrowych (19 miejsce) i ich biznesowych aplikacji (40 lokata). Ten nienajlepszy stan rzeczy potwierdza unijny ranking gospodarki cyfrowej i społeczeństwa DESI. Niemcy pozostają w nim w tyle za średnią UE pod względem trzech z czterech istotnych wskaźników, w tym w kluczowym obszarze integracji technologii cyfrowych. To prawdopodobnie, przynajmniej w części, wynik relatywnie niskich inwestycji w rozwiązania IT. Gdy Szwecja, Francja i USA przeznaczają na ich rozwój wg badań KfW Research odpowiednio 4,9; 3,9 i 3,4 procent wartości swojego PKB, to Niemcy jedynie 1,4 procent (Polska niestety jeszcze mniej bo 0,8 proc.).

W innym rankingu sporządzonym przez Organizację Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju Przemysłowego (UNIDO) przemysł niemiecki znalazł się na pierwszym miejscu spośród 153 krajów, jednak osiągnięta liczba punktów jest najniższa od 2001 roku, a dystans do kolejnych państw w rankingu (Chiny, Irlandia, Korea Pd. i USA) mocno się zmniejszył. Wkrótce, z uwagi na zapóźnienie w technologiach cyfrowych, które mają pierwszorzędne znaczenie w branży pojazdów elektrycznych, może więc stracić wiodącą pozycję. Do podobnych wniosków prowadzi ranking monachijskiego instytutu IFO. Jak twierdzi około 40 proc. ankietowanych przez tę organizację firm, brak odpowiednio wykwalifikowanych, również pod względem cyfrowych technologii, pracowników oraz niedobór ważnych półproduktów przekładają się na ograniczenia w produkcji maszyn i urządzeń. Przyczynia się do tego wyjątkowo niskie bezrobocie, które sprawia, że poziom wakatów przekracza 4 procent, a to o 1 pp. więcej niż średnia dla eurolandu. Negatywne trendy demograficzne wskazują, że gospodarka za Odrą potrzebować będzie w najbliższych latach przynajmniej 400 tys. nowych pracowników średniorocznie.

Negatywne trendy demograficzne wskazują, że gospodarka za Odrą potrzebować będzie w najbliższych latach przynajmniej 400 tys. nowych pracowników średniorocznie.

W istniejących warunkach coraz większemu odsetkowi niemieckich firm trudniej też przychodzi uwzględnianie w cenach sprzedaży wyższych kosztów energii i surowców. Powoduje to, że Niemcy stają się gorszym miejscem do lokalizacji międzynarodowych biznesów niż było to przed kilku laty. A ten stan rzeczy jest utrwalany poprzez subsydiowanie zielonych technologii i rozwiązań na tak znaczącym rynku jak USA (ustawa IRA). Tym samym niemieccy producenci maszyn i urządzeń spychani są na pozycję wysoko wyspecjalizowanych dostawców usług, a nie liderów technologicznych. Co prawda jest jeszcze za wcześnie aby mówić o zjawisku deindustrializacji niemieckiej gospodarki, jednak jak zauważa instytut ZEW inwestycjom dodatkowo coraz bardziej doskwierają wysokie podatki, a efektywna stawka podatkowa od zysków przedsiębiorstw w wysokości 28,8 proc. znacznie przewyższa średnią unijną na poziomie 18,8 procent. Negatywny wpływ, szczególnie na energochłonne biznesy, mają wysokie ceny energii i paliw, wyższe niż w innych krajach, co powoduje spadek produkcji w takich przemysłach jak chemiczny czy papierniczy. W związku z tą sytuacją koncern chemiczny Laxness zamknął jeden ze swoich zakładów i wezwał rząd do udzielenia pomocy branży. Szybkie i istotne obniżenie cen energii nie będzie raczej możliwe i potrwa 3-4 lata kiedy skutki transformacji energetycznej przyniosą zauważalne rezultaty.

Nowy model rozwoju i rządowe plany

W ten sposób niemiecki model rozwoju oparty na konkurencji kosztowej, przemysłowym przywództwie technologicznym i towarzyszącej im stabilności geopolitycznej ulega poważnemu podważeniu. Dodać do tego także należy zachwianie kluczowego dla gospodarki niemieckiej filaru rozwoju i źródeł jej sukcesu jakim są małe i średnie firmy (Mittelstand). W rankingu instytutu ZEW Niemcy zajęły dopiero 18 miejsce pod względem przyjazności dla takich biznesów, za Irlandią, Belgią, Austrią, a nawet Włochami.

Niemiecki model rozwoju oparty na konkurencji kosztowej, przemysłowym przywództwie technologicznym i towarzyszącej im stabilności geopolitycznej ulega poważnemu podważeniu

Widać więc, że przemysł niemiecki pozostaje coraz bardziej w tyle w międzynarodowej konkurencji. Według Marcela Fratzschera, prezesa instytutu badań ekonomicznych DIW w Berlinie, gospodarka niemiecka wymaga potrójnej przemiany. Po pierwsze musi przyspieszyć swoją transformację ekologiczną, a plany do 2030 roku zakładają zmniejszenie emisji dwutlenku węgla o 65 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 roku. Po drugie, należy unowocześnić infrastrukturę cyfrową, w tym zwiększyć szybkość internetu, gdyż wielu, szczególnie średnim firmom zbyt dużo czasu zabiera digitalizacja produkcji, przez co ​​pozostają w tyle pod względem produktywności. Po trzecie gospodarka wreszcie musi zmniejszyć swoją zależność od Chin jako rynku zbytu i zaopatrzenia – niemiecki biznes upatruje więc swojej szansy w krajach Ameryki Łacińskiej. W ramach tych procesów niemiecki rząd stara się także przyciągnąć duże firmy technologiczne, oferując im hojne wsparcie. Najwyższą dotację otrzymać ma amerykański Intel – 10 mld euro – który zainwestuje kolejne 30 miliardów euro w budowę dwóch zakładów produkcyjnych w Magdeburgu, a tajwański TMSC zrobi to samo w Dreźnie, korzystając z pomocy rządowej w wysokości 5 miliardów euro.

Do niedawna w koalicji rządowej nie było zgody odnośnie wprowadzenia bodźców dla niemieckiej gospodarki, a różnice między liberałami z FDP i Zielonymi utrudniały przyjęcie porozumienia. Osiągnięto je pod koniec sierpnia w postaci ustawy „O wzroście i konkurencyjności firm w Niemczech” (Um Wachstum und Wettbewerbsfähigkeit für die Unternehmen in Deutschland). Zakłada ona pakiet pomocy fiskalnej o wartości 32 miliardów euro na najbliższe cztery lata i zmierza do zapewnienia wsparcia podatkowego dla przedsiębiorstw i zielonych inwestycji. Należy do niego premia inwestycyjna, możliwość odliczenia strat podatkowych, lepsze warunki amortyzacji, w tym tymczasowe przywrócenie opcji amortyzacji malejącej dla majątku ruchomego i budynków mieszkalnych oraz wzmocnienie zachęt podatkowych na rzecz badań i rozwoju. Środki te doprowadzić mają do obniżki podatków o 7 mld euro rocznie do 2028 roku. Eksperci z Allianz Research choć uznają, że plan rządu jest krokiem we właściwym kierunku i zapewni pewien impuls rozwojowy, uważają, że jest on zbyt mały, aby głębiej zrestrukturyzować gospodarkę o wartości 4 bilionów euro. Potrzeba więc więcej działań zarówno rządu, jak i niemieckiego biznesu aby zmodyfikować dotychczasowy model gospodarczy, przystosowując go do zmian w globalnym otoczeniu.

Powodzenie niemieckiej transformacji jest niezwykle istotne dla wielu branż w krajach Europy Środkowo-Wschodniej takich jak Czechy, Słowacja, Węgry i Polska. W regionie tym prawie 28 procent eksportu kierowane było w zeszłym roku na rynek zachodniego sąsiada. Aby jednak pozostać na najważniejszym rynku eksportowym kraje te muszą również dokonać restrukturyzacji swoich kluczowym branż i w większym stopniu oprzeć produkcję o niskoemisyjne źródła energii. Takich dostawców bowiem będą coraz bardziej poszukiwać niemieckie firmy, które same walczą o utrzymanie międzynarodowej konkurencyjności.

Źródło: forsal.pl

Więcej postów

polub nas!