– Sprawny, rzutki, inteligentny – mówią o nowym szefie Sztabu Generalnego zwolennicy. – Rozkochany w sobie karierowicz z dostępem do ucha Błaszczaka – kontrują inni.
Wiesław Kukuła 11 listopada ma dostać swoją czwartą generalską gwiazdkę – najwyższą szarżę w Wojsku Polskim. To kariera błyskawiczna – zanim na ścieżkę szybkich awansów wprowadził go w 2015 r. Antoni Macierewicz, o Kukule mówiło się, że osiągnął sufit i już zawsze będzie pułkownikiem.
– W rozmowie z przyjaciółmi Kukuła przyznał, że jest z łapanki. I ma świadomość, że sytuacja w wojsku jest różna od tego, co minister opowiada w zaprzyjaźnionych mediach – mówią „Newsweekowi” źródła w armii. – Ale to dla niego zwieńczenie błyskawicznej kariery pod bokiem Macierewicza i Błaszczaka.
Pseudonim Disco
Z wykształcenia to łącznościowiec, przez lata służby prochu nie wąchał niemal w ogóle. Od skończenia studiów w 1996 r. związany z elitarną jednostką wojsk specjalnych w Lublińcu, którą w końcu zarządzał, dochodząc do stopnia pułkownika. Na koncie ma turę w Iraku i drugą w Afganistanie (podczas obu w sztabie).
– Był tam podwładnym Janusza Sobolewskiego, a u niego trzeba było spełniać najwyższe wymogi. Nie wyobrażam sobie, że mógłby tam przetrwać bez odpowiednich umiejętności – słyszymy od ludzi z misji w Iraku. Podkreślają jego umiejętności organizacyjne, rzutkość, pewną bezkompromisowość. – Genialny organizator – akcentują.
Ale też punktują słabe strony. – Absolwent „Sorbony” dla wojsk łączności w Zegrzu, nie jest to wybitna uczelnia. Z doświadczenia dowódczego miał pod sobą tylko pułk, o współpracy międzynarodowej na poziomie strategicznym nie ma zielonego pojęcia – mówią o Kukule.
Stosunki z żołnierzami? Więcej niż poprawne. – Kiedy trzeba, to prawdziwy brat łata, lubiący się dobrze zabawić. W Lublińcu żartowano, że po jego awansie trzeba będzie zamknąć lokalną dyskotekę, w której był z kolegami stałym bywalcem. Stąd zresztą jego przydomek Disco – słyszymy.
Salutowanie misiewiczom
– Za jego czasów specjalsi w Lublińcu to był prawicowy bastion. Trochę w tym pewnie konformizmu, bo wiedział, kto przychodzi do władzy, ale ma prawicowe skrzywienie – słyszymy od osoby związanej z jednostką. Jego żołnierze – choć eksperci w swoim fachu – musieli być upominani za momentami niedopuszczalne, niepoprawne politycznie treści, które zamieszczali w sieci.
To właśnie poglądy – manifestowane również podczas uroczystości kombatanckich i poświęconych żołnierzom wyklętym – miały zbliżyć Kukułę do Macierewicza, który po 2015 r. został wszechwładnym ministrem obrony.
Dobrze zorganizowany, zapatrzony w Amerykanów i tamtejszą Gwardię Narodową Kukuła miał oczarować Macierewicza, który w 2016 r. oddał mu w ręce misję stworzenia swojego oczka w głowie, czyli wojsk obrony terytorialnej. Dzięki pisowskiej ustawie podległy bezpośrednio ministrowi – zaczął z rozmachem i od początku wspierał wizję Macierewicza. Nawet wtedy, kiedy ten opowiadał androny o tym, że żołnierze WOT będą wyszkoleni tak, żeby walczyć ze Specnazem.
Awansowany na generała dobrze wyczuł wrażliwość Macierewicza na pochlebstwa. W wywiadzie dla „DGP” w 2017 r. twierdził, że po zmianach w armii wprowadzonych przez Macierewicza z myślą o szeregowych „pierwszy toast poszedł za Antoniego”. „Dla nas jest fighterem. Szanujemy to” – dodawał, otwarcie chwaląc się zaufaniem, jakim obdarzył go „jego przełożony”. Studentom we Wrocławiu opowiadał, że patrząc w oczy ministra, zobaczył czyste dobro.
– Zadbał też o to, by Macierewicz podczas wizytacji polskiego kontyngentu w Afganistanie mógł założyć mundur. I to nie byle jaki, bo komandosa z Lublińca – opowiada były dowódca jednej z jednostek specjalnych. Na zdjęciach z kwietnia 2016 r. minister ubrany jest w kompletny mundur polowy z odznaką lublinieckiej jednostki na lewym ramieniu.
Dobre kontakty nowy szef Sztabu Generalnego ma też z wpływowymi duchownymi, w szczególności z paulinami z Jasnej Góry. Tu Kukuła miał jednak najłatwiej, bo komandosi z Lublińca stacjonujący niedaleko Częstochowy od lat biorą udział w różnych uroczystościach organizowanych w sanktuarium.
– To wtedy powstało też znaczące pęknięcie wśród dowódców w polskiej armii. Podczas gdy inni generałowie – jak Patalong czy Gut – rzucali papierami, sprzeciwiając się macierewiczowskiej wizji, on dostrzegł swoją szansę. Kiedy inny odchodzili, a szef MON rozpętał czystkę w armii, Kukuła salutował Misiewiczowi – mówią źródła „Newsweeka” blisko resortu. 23 listopada 2016 r. Kukuła dostał od Andrzeja Dudy pierwszą generalską gwiazdkę.
Gen. Wiesław Kukuła, pierwszy strażak RP
– Będziemy mieć granatniki, miny, drony. Nauczymy lekką piechotę walczyć z czołgami, wykorzystując teren – zapowiadał w czerwcu 2017 r. Obdarzony wolną ręką – ku zazdrości kolegów z regularnego wojska – zaczął organizować przetargi na najlepsze uzbrojenie. Ale nieco w poprzek tej wizji szybko okazało się, że lokalnie działające WOT świetnie sprawdzają się przy klęskach wymagających szybkiego reagowania – takich jak podtopienia, wichury czy pożary (po latach Marek Kozubal z „Rzeczpospolitej” nazwie Kukułę „pierwszym strażakiem RP”).
– Jedno trzeba mu przyznać – umie otaczać się doskonałymi specjalistami – opowiada osoba związana z „terytorialsami”, jak od początku nazywał ich dowódca. Do pracy nad organizacją i szkoleniem członków formacji – pochodzących przecież z różnych środowisk, mających różne wykształcenie i społeczny background – zaprosił m.in. bohatera z Karbali pułkownika Grzegorza Kaliciaka. W szkoleniach medycznych uczestniczył jeden z najlepszych ekspertów w tej dziedzinie – Krzysztof Pluta „Wir”, w WOT służył też były komandos Tomasz „Burza” Burzyński.
Ale najważniejsze punkty – dla samego siebie oraz nowego zwierzchnika, jakim po 2018 r. stał się minister Mariusz Błaszczak – Kukuła zdobył po raz pierwszy w czasie pandemii. Żołnierzy WOT udało się przeszkolić antypandemicznie razem z resztą armii, a potem ruszyli do pracy – rozwozili paczki chorym, ewakuowali zakażonych pacjentów, pomagali w kierowaniu kolejkami podczas szczepień. – Powiedzmy sobie wprost, WOT ratowały wtedy dziadowskie państwo. Kleiły dziury po służbach ratowniczych, dosztukowywały je tam, gdzie brakowało źle opłacanego państwowego personelu. Błaszczak to Kukule zapamiętał – słyszymy.
Mniej chlubnie wypadła konfrontacja z kryzysem na granicy, do którego WOT zostały skierowane 3 września 2021 r. – Wychowana, jakby była siłami specjalnymi, gówniarzeria – żalił się wtedy „Newsweekowi” jeden z funkcjonariuszy Straży Granicznej. – Startują z wydawaniem rozkazów nawet do SG oraz „starego wojska”. Pojawiały się też oskarżenia o nadużywanie przez członków WOT uprawnień podczas patroli. Wśród odpowiedzialnych organizacje pomocowe wskazywały m.in. Kukułę, którym miał dawać na to przyzwolenie.
Jako dowódca WOT szybko upodobnił się do swoich politycznych mocodawców. Źle reaguje na niepochlebne opinie. – Z otwartego na dyskusje, wygadanego oficera stał się taki jak inni ważni wojskowi długo przed nim, tzn. przestał przyjmować krytykę – mówi Edyta Żemła, pisząca o wojsku dziennikarka Onetu, która dobrze zna Kukułę od kilkunastu lat. Gdy napisała krytyczny artykuł o WOT, zerwał z nią kontakty.
W listopadzie 2021 r. Kukuła powołał Grupę Zadaniową „Honor”. Jej misją „jest obrona dobrego imienia żołnierzy OT. Treści szkalujące będą poddane natychmiastowej kwalifikacji czynu i z odpowiednim wnioskiem oddane do sądu” – czytamy w oficjalnym komunikacie zespołu prasowego WOT. „Do głównych zadań grupy należy nie tylko reakcja na ewidentnie szkalujące honor żołnierza wypowiedzi osób publicznych, ale i wyszukiwanie treści w social mediach oraz w komentarzach pod artykułami czy postami”. Do grupy rekrutowano ochotników z wykształceniem i doświadczeniem prawniczym oraz umiejących poruszać się w internecie. Praca w grupie miała być nagradzana dodatkowymi punktami dla starających się o przyjęcie na kursy podoficerskie i oficerskie.
Jednym z pierwszych, a na pewno najbardziej głośnym celem GZ „Honor” był aktywista Bart Staszewski, którego grupa straszyła zawiadomieniem do prokuratury za krytykę działań wojska wobec uchodźców na granicy z Białorusią (nazwał je na Twitterze „bandyckimi”). Kukuła złożył na niego zawiadomienie za inny wpis, którego efektem jest akt oskarżenia za znieważenie funkcjonariuszy publicznych.
Dyzma
Już raz był szykowany na „pierwszego żołnierza RP”. Na przełomie lat 2020 i 2021 konflikt pomiędzy generalicją a MON narastał, a wojsko szykowało się na ćwiczenia ZIMA-20, podczas których Polska miała się bronić przed najazdem ze wschodu. Według nieoficjalnych wiadomości, całość została zaplanowana tak, aby dać powód do zwolnienia generała Andrzejczaka. Nie było scenariusza, w którym dałoby się te ćwiczenia wygrać.
Rozprawę z szefem sztabu miał wtedy zablokować Andrzej Duda oraz BBN, które wzięło w obronę generała. Decyzja była polityczna, ale sięgnięto po przesłanki obiektywne – szykowany na zastępstwo Kukuła dowodził co najwyżej pułkiem, przez ostatnie lata dzięki ustawie podlegał ministrowi, a nie wojskowym.
Z doświadczenia dowódczego miał pod sobą tylko pułk, o współpracy międzynarodowej na poziomie strategicznym nie ma zielonego pojęcia – mówią o Kukule doświadczeni wojskowi
– Jako dowódca sił specjalnych przed 2015 r. brał udział w planowaniu na poziomie taktycznym, ale wyższy poziom strategiczny był dla niego czarną magią. Kontrkandydaci byli otrzaskani we współpracy z sojusznikami, mieli za sobą doświadczenie zagranicznych placówek, on nie. Efektywnie przeszczepił do Polski rozwiązania z Gwardii Narodowej, ale o lotnictwie czy działaniach wojsk zmechanizowanych na tym poziomie nie ma zielonego pojęcia. Istnieje uzasadniona obawa, że żołnierze nie będą go szanować – mówią „Newsweekowi” informatorzy zbliżeni do MON.
Te same argumenty wracają teraz, kiedy generał dostał Sztab Generalny. – Wojskowy Nikodem Dyzma, nie umiem tego inaczej wytłumaczyć. Tyle gwiazdek w osiem lat, przecież to jakaś granda – mówią nieprzychylni mu w wojsku.
– Wieśkowi nie można odmówić, że potrafi korzystać z wiedzy i kompetencji podwładnych, którzy na niego pracują – zauważa jego znajomy, ważny oficer jednego z dowództw. – W ten sposób stara się niwelować niedobory doświadczenia i przygotowania merytorycznego – dodaje. Radzi porównać karierę i edukację Kukuły z drogą Andrzejczaka.
Można odnieść wrażenie, że dzieli ich przepaść. Andrzejczak przeszedł całą ścieżkę dowodzenia w wojskach operacyjnych – od plutonu, przez batalion, brygadę, którą dowodził podczas misji w Afganistanie, gdzie zdobył doświadczenie bojowe. Wreszcie był dowódcą dywizji w Szczecinie. Skończył m.in. elitarną szkołę dla wyższych dowódców w Wielkiej Brytanii. A Kukuła? – Dowodził pułkiem w wojskach specjalnych, który nie jest nawet brygadą w wojskach operacyjnych. Był na misji zagranicznej, ale nie dowodził. WOT? To również nie jest tego typu wojsko. Edukacja Kukuły to głównie kursy doskonalące, bez studiów dowódczych. To jakby ktoś skończył podyplomowe bez studiów magisterskich. Krótko mówiąc – on tego wszystkiego, co powinien mieć dowódca, po prostu nie posiada. Można powiedzieć, że od objęcia stanowiska szefa sztabu jednostki komandosów w Lublińcu nigdy nie było tak, by był przygotowany do zajmowanego stanowiska – twierdzi nasz rozmówca.
Według Edyty Żemły tajemnica szybkiej kariery Kukuły tkwi w spełnianiu wszelkich oczekiwań politycznych przełożonych. – Gdy został szefem WOT i wszedł do dużej polityki, stwierdził, że taka strategia jest bardzo skuteczna. Nie dyskutuje z poleceniami ministra, nawet gdy są kompletnie bez sensu, jak choćby z tym zgrupowaniem „Podlasie” przy polsko-białoruskiej granicy, które wykonuje działania czysto propagandowe, na pokaz. Politycy doskonale wiedzą, że zrobi wszystko, co mu każą – twierdzi Żemła.
Ale są i tacy, którzy uważają, że umiejętności Kukuły trzeba było wykorzystać, tylko w inny sposób. – Stanowisko dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych, które objął w lutym tego roku, było dla niego idealne. DG zajmuje się głównie organizowaniem szkolenia, zamawianiem sprzętu, nadaje wojsku kierunek. Kukuła jest do tego stworzony, niewielu poradziłoby sobie z tym lepiej – twierdzą nasi rozmówcy.
Czkawka po Macierewiczu
Krótka ławka kandydatów oraz nominacja Kukuły to po prostu odsunięty w czasie efekt jeszcze z czasów macierewiczowskiej czystki. – Na urodzinach Macierewicza Jarosław Kaczyński chwalił go za rozbicie tzw. układu generalsko-pułkownikowskiego. W kuriozalnym oświadczeniu po czystce w armii MON chwalił się odsunięciem wszystkich oficerów awansowanych za czasów PO. Dzisiaj widzimy tego skutki, dowódców tego stopnia i na tym poziomie kształci się latami – tłumaczy Tomasz Siemoniak, były szef MON.
W 2015 r. pozbawiono stanowisk albo zmuszono do odejścia wielu zdolnych oficerów, którzy dziś byliby już gotowi do objęcia najwyższych stanowisk. Obecnie w Wojsku Polskim służy 115 generałów, w tym 82 generałów brygady (maj 2023 r.), 23 generałów dywizji (maj 2023 r.), 9 generałów broni (czerwiec 2023 r.) i jeden generał czterogwiazdkowy (luty 2023 r.). Część z nich jest na placówkach za granicą, pełni chociażby funkcje attaché wojskowych, więc pula ludzi do wyboru jest jeszcze mniejsza. Tylko czy to usprawiedliwia mianowanie na tak odpowiedzialne stanowisko człowieka, który nie miał doświadczenia wojennego w kierowaniu dużymi zgrupowaniami? Zazwyczaj procedura mianowania następców trwa nawet kilka miesięcy, teraz skrócono ją do kilku godzin.
– Najważniejsze pytanie jest teraz następujące: jakimi ludźmi otoczy się Kukuła? Użyję tutaj może nieco górnolotnego, ale celnego porównania z Piłsudskim i Rozwadowskim. Jeden dostarczał plany operacyjne, drugi je podpisywał, dokładnie tak może to wyglądać w dowództwie sił zbrojnych – mówi nasz rozmówca zbliżony do armii, ale między bajki wkłada historie o tym, że wojsko mogłoby zostać wykorzystane do celów politycznych. – Kukuła – nawet jeżeli lubi wykorzystywać okazje, ma mocny etos polskiego żołnierza. To konformista, ale pewnych granic nie przekroczy – mówi.
Na korytarzach MON na Klonowej od lipca mówi się, że na Kukułę czeka czwarta generalska gwiazdka (nie dostał jej 15 sierpnia). O jego przyszłości – jak o wielu innych kwestiach – zdecyduje ostateczny wynik wyborów z 15 października.
– Przestrzegam przed jednym – zaznacza na koniec naszej rozmowy Siemoniak. – Wojskiem trzeba przestać ciskać od ściany do ściany. Bez względu na to, kto obejmie władzę, decyzje kadrowe w tak delikatnej materii, jaką jest dowodzenie w armii, muszą być podejmowane z chłodną głową.