W ostatni weekend polskie pociągi stawały tak często, że podejrzewano nawet ataki hakerskie na infrastrukturę kolei w różnych miastach. Niepokojące sytuacje to jednak najpewniej nie akcje informatyczne, a … zabawy „gamoni z krótkofalówką”.
Raportowane nawet przez BBC problemy PKP w Polsce stały się znacznym utrudnieniem dla turystów i innych podróżnych. Jak się okazuje, za atakami nie stali obcy hakerzy, a raczej chcący się zabawić żartownisie.
PKP zhakowane radiem – wysłano sygnały RADIO STOP
Weekendowe problemy zaczęły się jeszcze w piątek wieczorem. W województwie zachodniopomorskim pociągi stanęły na dłuższy czas, co opóźniło ponad 20 różnych połączeń. Akcje nie ustały w sobotę i niedzielę, gdy podobne problemy zgłoszono w Białymstoku, Gdyni czy Wrocławiu.
Jak tłumaczą eksperci z serwisu Niebezpiecznik, nie musimy się raczej martwić o to, że polską kolej paraliżują na przykład rosyjscy hakerzy. Zamieszanie to bowiem najpewniej sprawka naszych rodaków, którym po prostu nudziło się w wolnym czasie.
Chodzi o niesławny już sygnał RADIO STOP. To specjalny system zabezpieczeń, który umożliwia szybkie zdalne wyłączenie konkretnych systemów kolejowych, m.in. może on awaryjne zatrzymać pociąg, gdy zostanie wykryty problem na zwrotnicy. Nie wymaga on włamywania się do systemu informatycznego kolei i raczej nie może posłużyć do wywołania poważnych szkód takich jak zderzenie czy wykolejenie pociągu.
W teorii powinny go nadawać jedynie uprawnione osoby, maszyniści czy inni pracownicy kolei. Specjaliści wyjaśniają jednak, że może to zrobić „każdy gamoń z krótkofalówką”. Awaryjny sygnał RADIO STOP jest bowiem szczegółowo opisany w oficjalnych dokumentach. Nie dość, że sekwencja tonów jest jawna, to dodatkowo procedura nie jest jakkolwiek szyfrowana oraz nie wymaga uwierzytelnienia nadawcy.
RADIO STOP krzyżuje szyki kolei – to nie pierwszy taki przypadek
Oznacza to, że pod pracowników kolei może podszyć się prawie każdy. Wystarczy chwila poszukiwań w internecie i nawet tani sprzęt radiowy – krótkofalówka czy moduł SDR. W efekcie od lat funkcjonuje w Polsce mało bezpieczny „żart”, polegający na nieuprawnionym zatrzymywaniu pociągów.
W 2010 roku do fali zatrzymań RADIO STOPEM doszło w Warszawie, W 2011 roku trójka sprawców usłyszała zaś zarzuty „dywersji informatycznej”, bo w czasie zakrapianej alkoholem imprezy postanowili pozatrzymywać lokalne pociągi.
Podejrzanych ujęto także w przypadku akcji z ostatniego weekendu. W niedzielę funkcjonariusze zatrzymali osoby podejrzane o zatrzymanie pojazdów w Białymstoku, ale najpewniej to medialne doniesienia o aferze spowodował kolejny „żart” we Wrocławiu.
Policji jednak nie jest do śmiechu. Za tego typu wybryk grożą bowiem poważne konsekwencje i nawet 8 lat zakazu transmitowania. Co więcej, sprawców można dość prosto wykryć. Zasięg radiowy jest bowiem dość krótki, a dodatkowo można namierzyć lokalizację, z której nadano sygnał RADIO STOP.
Żródło: wprost.pl