Ci posłowie obiecali, że chwycą za broń, gdy Rosja zaatakuje Polskę. Są z różnych opcji: od prawa do lewa

Jeszcze kilka miesięcy nikt na poważnie nie prognozował, że w Polsce, w nieodległej perspektywie, mogą toczyć się jakieś działania wojenne, które zmuszą zwykłych ludzi do chwycenia za broń. To, co dzieje w Ukrainie, na którą miesiąc temu najechała armia putinowskiej Rosji, zmieniła jednak naszą optykę. W społeczeństwa obserwuje się dawno niespotykane nastroje: strach przed wojną miesza się z postawą podwyższonej mobilizacji. Pewnym odzwierciedleniem tego patriotycznego wzmożenia są śmiałe deklaracje polityków. Fakt zapytał przedstawicieli różnych opcji politycznych, co zrobią, gdy dojdzie do wojny. Wszyscy, jak jeden mąż, odpowiadają, że gdy przyjdzie co do czego, chwycą za broń i będą strzelać do najeźdźcy.

W polskiej polityce wiele się ostatnio zmieniło. Wojna na Ukrainie i kryzys uchodźczo-humanitarny to czynniki, które zdają się mocno jednoczyć dotąd zwaśnione strony. Zaczęliśmy patrzeć na polską politykę zagraniczną jednowektorowo. Wiemy, że nasze bezpieczeństwo zależy od strategicznych sojuszy w ramach NATO. Mamy też inne priorytety w wydatkowaniu publicznego grosza. Toczą się właśnie dyskusje o tym, jak wyjąć spod konstytucyjnej reguły wydatkowej, plany gigantycznego zwiększenia nakładów na armię.

Inaczej patrzymy również na naszą gotowość do obrony ojczyzny. Widać, że nie ma tu podziałów. Z sondy, którą przeprowadziliśmy wśród polskich polityków, wynika, że panuje pewna zgodność, co do tego, jak w chwili próby powinien zachować się mężczyzna zdolny do trzymania broni. Zwłaszcza rezerwista, których – jak się okazuje – w polskich parlamencie nie brakuje.

– Nie byłem w wojsku. Ale mieliśmy przeszkolenie przygotowawcze na studiach medycznych na wypadek konfliktu zbrojnego. Jestem w pełnej gotowości. W czasie wojny z pandemią, jako jeden z tych posłów i senatorów, którzy są lekarzami, stawiłem się w szpitalu na wolontariat. To świadczy o tym, że wybieram czyny, nie słowa – zapewnia  Władysław Kosiniak-Kamysz , który stoi na czele Polskiego Stronnictwa Ludowego.

W wojsku nie był też  Artur Dziambor (Konfederacja) . – Ale miesiąc temu zapisałem się do klubu sportowego – jeszcze wtedy, kiedy nikt nie wyobrażał sobie wojny. Będę ubiegał się o pozwolenie na broń w najbliższym czasie – mówi w rozmowie z Faktem.

W kamasze nie boi się pójść  Tadeusz Cymański z Solidarnej Polski . – W razie czego, mimo 67 lat na karku, nie wahałbym się, by stanąć w obronie kraju – stwierdza w rozmowie z Faktem. – Byłem i jestem zwolennikiem przeszkolenia wojskowego wszystkich mężczyzn od 18. do 60. roku życia. Nie dwuletniego poboru, jak kiedyś, bo to raczej bez sensu i nie ma przyzwolenia społecznego na to, ale krótszego. Chodziłoby przede wszystkim o naukę strzelania i oswojenie z bronią. Jak długie powinno być takie przeszkolenie, to już generałowie powinni się wypowiedzieć, co jest potrzebne. Teraz nawet z większym przekonaniem o tym mówię, bo wojna na Ukrainie pokazuje, że nie da się bronić skutecznie kraju bez masowego przeszkolenia rezerwistów.  Mam trzech synów silnych jak drwale , a żaden niestety nie otrzymał przeszkolenia wojskowego – wskazuje.

Cymański opowiada o czasach wojska: – Służbę wojskową skończyłem w 1980 r. Świetnie to wspominam. To była szkoła oficerów rezerwy i jestem porucznikiem rezerwy. Brat służył trzy lata w marynarce, więc średnio mamy po dwa lata w wojsku. Kiedyś w ogóle tak było, że  jak dziewczyna matce powiedziała, że ma chłopaka, to ta pytała, czy był w wojsku. A jak nie był, to kazała sobie wybić z głowy . Wojsko robiło z chłopców mężczyzn. To była taka inicjacja w dorosłość.

– Nie odbyłem służby wojskowej, ani nie przechodziłem szkolenia wojskowego, bo jestem już z roczników, które nie miały tego obowiązku – opisuje  Krzysztof Śmiszek, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy . – Przeszedłem natomiast tylko weryfikację w Wojskowej Komendzie Uzupełnień, na podstawie której mam wojskową kategorię A. W razie wezwania jestem oczywiście gotów się stawić. Absolutnie byłbym zdecydowany bronić zbrojnie kraju. To jest obowiązek, ale też czuję się częścią wspólnoty.

Czy zdaniem Śmiszka każdy powinien obowiązkowo przejść służbę? – Nie wiem, czy każdy mężczyzna powinien przechodzić szkolenie wojskowe obowiązkowe, ale na pewno państwo powinno stworzyć warunki, by takie przeszkolenie przechodził każdy, kto chciałby je przejść z własnej woli – odpowiada.

Przeszkolenie wojskowe ma za sobą  Karol Karski . –  Jestem sierżantem Wojska Polskiego  – mówi europoseł Prawa i Sprawiedliwości.   – Na razie chętnych do odbycia przeszkolenia wojskowego nie brakuje. W razie konfliktu zbrojnego ubiorę mundur i będę zbrojnie bronił mojego kraju.

– Odbyłem zajęcia w ramach rocznego studium wojskowego na SGPiS. Cały rocznik został przeniesiony do rezerwy bez służby wojskowej – opisuje  Tomasz Siemoniak , były szef MON, a zarazem poseł Koalicji Obywatelskiej. Jak nam przekazał, jest za rozszerzeniem ochotniczej formy służby. Popiera również powrót do szkół przysposobienia obronnego.

O swojej kategorii A mówi  Michał Dworczyk , szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. – Po studiach zgłosiłem się jako ochotnik do Szkoły Podchorążych Rezerwy. Po jej ukończeniu odbyłem służbę w kompanii rozpoznania 1. Warszawskiej Brygady Pancernej – wspomina. – Popieram wszystkie rozwiązania, które kształtują postawy proobronne oraz wzmacniają potencjał obronny RP.

– Będę ubiegał się o pozwolenie na broń w najbliższym czasie – mówi nam Artur Dziambor z Konfederacji.

Krzysztof Śmiszek z Nowej Lewicy deklaruje: – W razie wezwania, jestem oczywiście gotów się stawić do walki.

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie   znajdziecie tutaj.   Napisz list do redakcji:   List do redakcji   Podziel się tym artykułem: Facebook Twitter

FAKT.PL

Więcej postów