To już ostatni alarm. Za wszystkie polityczne błazenady i niedokończone sprawy przyjdzie nam zapłacić wojenny rachunek

Dziennik polityczny

To już ostatni alarm przed upadkiem, to już ostatnie wezwanie do pobudki z postpolitycznego snu.

Rosja z Chinami chcą wywrócić świat, skolonizować Zachód, odebrać prawa obywatelskie czyli – sami nie znając wolności – chcą swój zamordyzm eksportować i do nas. Polska stoi im na drodze do Europy Zachodniej, potulnej, zagubionej, dziś zaskoczonej, że doszło do pełnoskalowej wojny. Właśnie skończyła się ponowoczesna epoka, może ją kiedyś nazwą, nie wiem, „leniwymi dekadami”, „kolorowymi latami” albo „senną epoką”.

W ostatnich dekadach liderzy Zachodu, a do Polski w ostatnich latach przyszło to z przytupem, prowadzili symulację polityki, niczego nie robili na serio, niczego poważnego nie doprowadzili do końca. Rozszerzyli NATO, ale bez wypracowania nowych planów ewentualnościowych, finansowali Światową Organizację Zdrowia, która w pandemii przydała się jak umarłemu kadzidło, zjednoczyli Europę, by legion biurokratów pałował suwerenne państwa, mieli wychować zaradne pokolenie, a teraz nie wiedzą nawet jaką płeć im wpisać w dokument tożsamości.

W Polsce ten infantylizm nałożył się na proces zwalczania konserwatywnego rządu, co wzmocniło tendencję rozmontowywania powagi państwa. Franek Sterczewski uprawiający skok przez płotki dla Łukaszenki, Barbara Nowacka próbująca zatrzymać policyjny gaz legitymacją poselską, dziś lewica wyciągnęła w sejmie żółte tulipany na znak solidarności z Ukrainą. Te happeningi, robienie z polityki festiwalu pustych gestów i komediowego stand-upu, te frywolne porównania, że Kaczyński jest jak Putin, że Polska jest jak Białoruś, Rosja czy Korea – świetna to była zabawa, naprawdę, nie zapomnę jej nigdy.

Wszystko na niby, wszystko pod minutowy filmik do mediów społecznościowych, dla lajków i gratulacji, oklasków kawiarnianych komentatorów, dla zrobienia wrażenia.

Dziś rachunek za niefrasobliwość polityków płacą obywatele Ukrainy – właśnie oglądam relację z Ochtyrki, w której Rosjanie strzelają do bloków mieszkalnych. Wszystkie te półsankcje, bierność wobec kolejnych kroków Moskwy, nabijają nam ten rachunek coraz bardziej. I nie chodzi tu o Putina. Naddniestrze oderwano od Mołdawii w 1992 roku, Abchazja, Osetia i Krym były tylko kontynuacją starej polityki obezwładniania sąsiadów i zarządzania marionetkami. Co kilka lat NATO wydawało szumne oświadczenia o tym, że rosyjskie wojska mają opuścić Mołdawię – dziś takie wojska maszerują na Kijów, a jutro może będą szły na Warszawę.

Mamy jednak przywilej demokratycznego społeczeństwa – mamy prawo głosu, wolność słowa i wpływ na otoczenie. Mamy obowiązek budzić otoczenie, przekonywać i pokazywać jak niedorośli, niepoważni i groźni dla naszego bezpieczeństwa są kabareciarze, którzy atakują polskie wojsko, zrównują w retoryce Polskę z Rosją czy rząd z Putinem.

Autentycznie strach pomyśleć co by było, gdyby dziś premierem była marionetka bezradnych prorosyjskich Niemiec, minister obrony redukowałby armię, a jeszcze gdyby Polska miała umowę z Gazpromem na półtorej dekady wprzód a wąsaty wujek-prezydent opowiadał na wykładzie o „bigosowaniu”.

Nie wiem czy społeczeństwa konsumpcyjne, w tym Polacy, obudzą się z postpolitycznego snu. Współczesne szaleństwo nakazuje używać „neutralnych płciowo” zaimków i ograniczać puszczanie gazów przez krowy. Barbarzyńcy, którzy niszczą wyższą cywilizację, zawsze dziwią się błazenadom pokonanych. Jeśli z tej wojny nie wyciągniemy wniosków, to przekonamy się o tym osobiście.

WPOLITYCE.PL, JAkub Maciejewski

Więcej postów

2 Komentarze

Komentowanie jest wyłączone.