Z Mejzą nic zrobić nie mógł, o Pegasusie nic nie wie. Wobec inflacji rozkłada ręce, wobec epidemii – też. Przyznaje, że reforma sądów to klęska, a Izby Dyscyplinarnej zlikwidować nie potrafi. Jarosław Kaczyński w rozmowie z Interią to monarcha absolutny w królestwie imposybilizmu
Gdy Jarosław Kaczyński idzie po władzę, rzeczywistość w jego opowieściach traci całą złożoność, stając się banalnie prosta: żeby polepszyć sytuację w ochronie zdrowia, wystarczy zlikwidować NFZ, żeby zdobyć miliardy dla budżetu, trzeba zaledwie pogonić „tabuny kolesi” ze spółek skarbu państwa, aby mieszkania były po 3 tys. zł za metr kwadratowy, należy po prostu uchwalić odpowiednią ustawę, a rządy PiS będą oznaczać „rządy spokoju, pokoju i wielkiego planu dla Polski”.
Gdy Jarosław Kaczyński władzę zdobywa, wchodzi w tryb znany w grach komputerowych jako god mode, czyli tryb boga, zapewniający nieśmiertelność: łamie reguły, prze na ślepo do przodu, kosząc kolejnych przeciwników, ignorując przeszkody i prawa cywilizowanej polityki.
Natomiast gdy Kaczyński przeczuwa nadchodzącą porażkę, obudowuje się kokonem bezpieczeństwa złożonym ze spisków, tajemniczych zależności i potężnych sił, które powodują, że po prostu nic się nie da zrobić, a winni tego stanu rzeczy są inni. No bo przecież nie prezes.
Sądząc z opublikowanego 27 grudnia 2021 wywiadu prezesa PiS dla Interii, jesteśmy właśnie świadkami wchodzenia Jarosława Kaczyńskiego w trzecią fazę tego politycznego cyklu.
Lider obozu władzy skrupulatnie wylicza w rozmowie z Piotrem Witwickim i Marcinem Fijołkiem, dlaczego nie radzi sobie z inflacją, pandemią, reformą wymiaru sprawiedliwości, instytucjami Unii Europejskiej, a nawet z Łukaszem Mejzą.
Okazuje się, że obcujemy z władcą absolutnym w królestwie imposybilizmu. Monarchą, który chce wszystkiego, ale nie może niczego. Co mu przeszkadza?
Przeszkoda pierwsza: Polsce idzie za dobrze, więc Niemcy chcą to zniszczyć
Dlaczego rośnie inflacja, nie mamy pieniędzy z Funduszu Odbudowy UE i ciążą na nas gigantyczne kary zasądzone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej? Innymi słowy, dlaczego jest coraz gorzej? Otóż według Jarosława Kaczyńskiego jest coraz gorzej, ponieważ jest coraz lepiej.
Kaczyński: „Jesteśmy poważnym graczem i stąd coraz cięższe działa wytaczane wobec nas. (…) Myślano, że pozostaniemy jak kraje Południa, a dziś okazało się, że w tym sensie Polska to kraj Północy. Niezła sytuacja budżetowa, szybki wzrost eksportu, dobre relacje gospodarcze z innymi krajami UE, szczególnie Niemcami”.
Niestety, pasmo polskich sukcesów pod rządami PiS doprowadza do szału Niemcy, które wspólnie i w porozumieniu z Rosją windują ceny gazu, by wpędzić nas w kłopoty.
Kaczyński: „Mamy do czynienia z dwiema siłami: Rosją, raczej militarną, i Niemcami, siłą gospodarczą. Oni dyskontują swoją politykę i decyzję, by nawiązać do dawnej polityki Bismarcka osi moskiewsko-berlińskiej”.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości nie wyjaśnia jednak, dlaczego Niemcy chcą nas zrujnować, jednocześnie współtworząc nasz dobrobyt.
Sam wspomina, że dobre relacje gospodarcze z Niemcami to jeden z filarów coraz lepszej sytuacji gospodarczej Polski, a dołożyć należy do tego m.in. fakt, że za rosnący eksport, którym chwali się Kaczyński, również w dużym stopniu odpowiadają Niemcy: wg GUS po trzech kwartałach 2021 roku to właśnie oni są największym odbiorcą polskich produktów, z udziałem na poziomie 28,7 proc.
Trudno więc powiedzieć, jaka sytuacja byłaby wg Jarosława Kaczyńskiego modelowa: czy Niemcy powinny zostawić nas w spokoju i nie robić interesów z polskimi firmami, co jednak zachwiałoby naszą gospodarką, czy też kupować od nas więcej i siłą rzeczy zacieśniać związki z Polską.
Niemcy w filozofii politycznej prezesa są niczym wariacja na temat paradoksu kota Schrödingera. Po pierwsze, jak już wskazaliśmy, budują naszą potęgę i jednocześnie nas niszczą. Po drugie, są wzorem do naśladowania i jednocześnie godne potępienia. To na interpretacjach niemieckiego modelu PiS chce budować system sądownictwa („przecież wiecie, jak wybierani są sędziowie w Niemczech – tam coś wolno, u nas ma nie być wolno”) i mediów („kiedy jedno niepierwszorzędne pismo zostało tam przejęte, to wybuchła awantura”), choć prezes Kaczyński na jednym wydechu twierdzi, że o demokracji w Niemczech „można mówić w wielkim cudzysłowie”, a wolność mediów to u naszego zachodniego sąsiada „fikcja”.
Mówiąc prościej, lider Prawo i Sprawiedliwości chce wzmacniać demokrację w Polsce, opierając się na rozwiązaniach z kraju, który uważa za niedemokratyczny.
Przeszkoda druga: ludzie na wsi są ogłupiani, a poza tym nic nie działa
Z wywiadu w Interii dowiadujemy się, że Jarosław Kaczyński nie może również przeciwdziałać skutkom epidemii koronawirusa, choć bardzo, ale to bardzo by chciał. Jest przy tym zdeterminowany, żeby „pójść na całość”, co oznacza „zrobienie wszystkiego, co można sądzić z dużym prawdopodobieństwem, że jest do zrealizowania”: