Wypadek Beaty Szydło. Ryszard Kalisz komentuje: Piotr Piątek postanowił przerwać zmowę milczenia

– Pan Piotr Piątek postanowił powiedzieć prawdę publicznie, jako że nie ma zaufania do organów państwa, w szczególności do prokuratury – komentuje sprawę w rozmowie z Onetem mec. Ryszard Kalisz, do którego chorąży się zgłosił i opowiedział o szczegółach całego zdarzenia. Po czterech latach od wypadku były oficer BOR w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” przyznał, że on i jego koledzy składali w sądzie fałszywe zeznania.

– Pan chorąży Piotr Piątek postanowił przerwać zmowę milczenia, która była wśród funkcjonariuszy wcześniej Biura Ochrony Rządu, a później Służby Ochrony Państwa,   co do okoliczności tego wypadku samochodu, w którym uczestniczyła ówczesna premier Beata Szydło    – mówi Onetowi mec. Ryszard Kalisz.

– Pan Piątek jest już na emeryturze. Odszedł ze SOP dlatego, że czuł, że jest traktowany zarówno przez przełożonych, jak i kolegów jako „najsłabsze ogniwo”. Dzisiaj postanowił powiedzieć prawdę publicznie, jako że nie ma zaufania do organów państwa, w szczególności do prokuratury – dodaje Kalisz.

Jednocześnie mecenas zaznaczył w rozmowie z Onetem, że najpierw sam, w imieniu swojego klienta, skontaktował Piotra Piątka z mec. Władysławem Pociejem, który reprezentuje oskarżonego w sprawie Sebastiana Kościelnika. – Przekazałem panu mecenasowi, że mój klient jest do dyspozycji obrony. Obecnie sprawa jest na etapie postępowania apelacyjnego, co oznacza, że będzie ją jeszcze rozpatrywał sąd apelacyjny. Jak rozumiem pan mec. Pociej wykorzysta ten dowód do obrony swojego klienta.

Na pytanie o komentarz dla „Gazety Wyborczej”, w którym mec. Kalisz przyznał, że „może być tak, że ujawnienie skrzętnie ukrywanej prawdy uruchomi atak na niego (Piotra Piątka – przyp. red.) mecenas odpowiedział, że chorąży już w czasie służby „miał poczucie, że jest dyskryminowany. – Po odejściu pan Piotr Piątek miał takie sytuacje, po których, jak mi przekazał, zaczął się obawiać o swoje bezpieczeństwo. To bezpośrednio spowodowało, że zwrócił się do mnie, jako do adwokata, mając oczywiście również na uwadze fakt, że ja mechanizmy BOR-u czy służb ochrony państwa doskonale znam. Przecież byłem ministrem MSWiA – komentuje mec. Kalisz.

– Dlatego postanowiliśmy sprawę najpierw upublicznić, a dopiero w dalszej kolejności mój klient będzie składał zeznania w warunkach niejawnych, tak by nie mogły zostać one zmanipulowane – dodaje.

Z kolei na pytanie, jakie konsekwencje piątkowe doniesienia medialne mogą mieć dla samej Beaty Szydło i rządzących mec. Kalisz nie chciał się wypowiadać. – Dla pana Piotra Piątka kwestie polityczne mają drugorzędne znaczenie. Dla niego najważniejsza jest prawda i to, żeby osoba niewinna, nie poniosła konsekwencji prawnych.

Do wypadku doszło w lutym 2017 r. w Oświęcimiu. To właśnie wtedy kierujący fiatem, Sebastian Kościelnik, zamierzał skręcić z ul. Powstańców Śląskich w ul. Orzeszkowej. Na jego drodze znalazła się jednak kolumna składająca się z trzech limuzyn, która wiozła ówczesną premier Szydło, która, jak co weekend, jechała do swojego domu w Brzeszczach.

Pierwsze z aut minęło Kościelnika, jednak drugiego pojazdu kierowca fiata już nie zauważył. I tak opancerzone Audi A8, w którym znajdowała się premier, po uderzeniu wpadło na drzewo. W wypadku ucierpiała Szydło oraz jej adiutant, oficer BOR.

Co ciekawe wypadek był jednym z wielu, do których doszło w latach 2016-2020. Liczne wypadki aut wożących członków rządu były doskonałym świadectwem tego, że czystka przeprowadzona w BOR po przejęciu władzy przez PiS w 2015 r. doprowadziła do jego osłabienia i dezorganizacji. Niemniej rządzący od samego początku starali się tuszować sprawy i usprawiedliwiali funkcjonariuszy. Nie inaczej było w przypadku wypadku w 2017 r. Władza robiła wszystko, by odpowiedzialnością za zdarzenie obarczyć kierującego fiatem seicento, a politycy PiS szybko winą za wypadek obciążyli Kościelnika.

ONET.PL

Więcej postów