Rybnicki klub Face2Face w Rybniku zapowiada, że mimo ogłoszonych koronarestrykcji, będzie działać. W myśl zarządzeń pandemicznego resortu Niedzielskiego kluby i dyskoteki mają być zamknięte co najmniej do 31 stycznia.
Działanie wbrew zarządzeniom rządu warszawskiego nie są nowością dla rybnickiego klubu. O Face2Face zrobiło się głośno w styczniu 2021 roku, po tym, gdy właściciele otworzyli lokal mimo niekonstytucyjnego zakazu działalności, który rząd warszawski wprowadził pod pretekstem walki z mniemaną pandemią.
Kilka razy doszło tam do interwencji policji, która używała m.in. broni gładkolufowej, czy granatów hukowych. Dostali też dwukrotnie karę od sanepidu w wysokości 30 tys. zł każda. Właściciel, gdy próbował dostarczyć na komisariat płyty DVD z nagraniem z zajść sprzed klubu (na prośbę policji), został zatrzymany i przewieziony na inny komisariat.
Ostatecznie właściciele wygrali w sądzie, odwołując się od decyzji sanepidu. – Dostaliśmy pismo odnośnie pierwszej kary. Mamy go na mailu. Wygraliśmy! Pieniążki będą już dzisiaj zlecone do zwrotu. Sanepid ma 14 dni na zwrot pieniędzy. 3 do 0 dla nas wszystkich. Teraz czekamy na zwrot kolejnych 30 tys. złotych – poinformowała Sandra Konieczna.
Face2Face także tym razem nie zamierza stosować się do podobnych nakazów rządu warszawskiego.
„Sąd Rejonowy w Gliwicach (…) po rozpoznaniu w sprawie Marcina Kozy podejrzanego o przestępstwo z art. 165 paragraf 1. (…) zażalenia obrońcy podejrzanego na postanowienie Prokuratora Prokuratury Rejonowej del. Do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach z dnia 6 lutego 2021 r. o zastosowaniu środków zapobiegawczych w postaci dozoru Policji oraz nakazu powstrzymania się od prowadzenia działalności polegającej na organizowaniu imprez w klubie Face2Face znajdującym się w Rybniku oraz udostępnienia powierzchni tego lokalu do tańca lub spotkań w zamkniętym lokalu (…) postanowił: uchylić zaskarżone postanowienie” – orzekł sąd. Marcin Koza wywiesił przy swoim lokalu baner z postanowieniem sądu.
Jak podkreślał, powyższy fragment uzasadnia, dlaczego jego lokal może być otwarty. – Przeszliśmy długą i trudną drogę. Oczywiście kosztowało nas to wiele nerwów i stresu, ale dowodzi jednemu: przy całym bałaganie z przepisami, obostrzeniami, mieliśmy prawo się otworzyć wówczas i mamy takie prawo teraz – zaznaczył.
Marcin Koza oświadczył również, że jest przygotowany na podobne akcje policji i sanepidu, jakie miały miejsce poprzednim razem. – Oczywiście, że boję się, że znów będzie powtórka z rozrywki, ale to jest moja praca, a ten baner to jest informacja dla służb na jakiej podstawie działamy – wskazał.
Oświadczył również, że w jego lokalu nie będzie segregacji sanitarnej – nikt nie będzie sprawdzał paszportów covidowych. – Nawet gdybym chciał sprawdzać, czy ktoś jest zaszczepiony czy nie, to nie mam do tego prawa. Jak przyjdzie sanepid i jedna z pań usiądzie przy wejściu i będzie sprawdzała czy ktoś jest szczepiony, to proszę bardzo – mówił Koza.