Nie można mówić o ucieczce, ale o zaginięciu

Nie można mówić o ucieczce, ale o zaginięciu

MON za 16. Dywizją Zmechanizowaną twierdzi, że w sprawie żołnierza, który miał poprosić o azyl polityczny na Białorusi – jak podają białoruskiej służby graniczne – nie można mówić o ucieczce, ale o zaginięciu. A szef MON twierdzi: „Żołnierz, który wczoraj zaginął, miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska. Nigdy nie powinien zostać skierowany do służby na granicę”.

MON do informacji o tym, że polski żołnierz służący przy granicy polsko-białoruskiej miał przejść na terytorium Białorusi i poprosić o azyl polityczny, odniosło się w piątek (17 grudnia) po południu – po tym, jak kilka godzin wcześniej komunikat wydał Białoruski Państwowy Komitet Graniczny.

Białoruś. Według tamtejszych służb poprosił o azyl

Jak już pisaliśmy, w swoim komunikacie białoruskie służby graniczne twierdziły: „Wczoraj, 16 grudnia br., o godz. 17.50 funkcjonariusz Sił Zbrojnych RP, Emil Cz. [tu podano jego nazwisko – red.], urodzony w 1996 r., został zatrzymany przez białoruskich strażników granicznych na posterunku granicznym Tuszemlia Grupy Grodzieńskiej Straży Granicznej w pobliżu granicy białorusko-polskiej. Mężczyzna podał, że jest członkiem 11. Mazurskiego Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Króla Kazimierza, którego jednostki zostały wysłane do ochrony granicy z Białorusią w czasie stanu wyjątkowego na terenach przygranicznych Polski. Ze względu na brak zgody na politykę Polski wobec kryzysu migracyjnego i niehumanitarne traktowanie uchodźców żołnierz starał się o azyl polityczny w Republice Białorusi”.

Polskie MON w piątek poproszone przez „Wyborczą” o komentarz do tej sprawy przed południem odesłało nas do oświadczenia sprzed niemal godziny wcześniej, opublikowanego przez 16. Dywizję Zmechanizowaną.

Mariusz Błaszczak: miał kłopoty z prawem

W oświadczeniu 16. DZ, a za tym MON, można przeczytać, że nieobecność żołnierza 11. Pułku Artylerii stwierdzono w czwartek (16 grudnia) w godzinach popołudniowych, a „zginął podczas wykonywania zdań w okolicy miejscowości Narewka, Siemianówka i Jeziora Siemianowskiego [chodzi o zalew – red.]”. Dalej napisano: „Niezwłocznie podjęta została szeroko zakrojona, intensywna akcja poszukiwawcza, w którą zaangażowani są żołnierze i wszystkie działające na granicy służby. Poszukiwania trwają cały czas. Nie potwierdzamy informacji pojawiających się w niektórych mediach o rzekomej ucieczce żołnierza na Białoruś. Prowadzone są czynności wyjaśniające w tej sprawie”.

Kiedy próbowaliśmy dociec, czy aby na pewno to jest stanowisko MON w tej sprawie, od dwojga pracowników (nie chcieli się przedstawić) z wydziału prasowego usłyszeliśmy, że tak – „na ten moment”. Przy tym jeden z naszych rozmówców z tego centrum pouczył, że nie „nie można tu mówić o ucieczce, ale o zaginięciu”. Tymczasem państwowa białoruska agencja telegraficzna prasowa BelTA utrzymuje, że „polscy wojskowi próbują ukryć fakt dezercji”.

Z kolei minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak po południu w piątek na Twitterze oświadczył: „Żołnierz, który wczoraj zaginął, miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska. Nigdy nie powinien zostać skierowany do służby na granicę. Zażądałem wyjaśnień, kto za to odpowiada”.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że żołnierz ten w minioną sobotę został zatrzymany w Giżycku za jazdę po alkoholu Miał prawie 1,5 promila i był pod wpływem marihuany. Po tym zdarzeniu powrócił do służby na polsko – białoruską granicę.

Białoruś. Wywiad z żołnierzem

W piątek (17 grudnia) po południu z żołnierzem, który zbiegł na Białoruś pojawiła się w internecie krótka rozmowa. Fragmenty udostępnił na Twitterze niezależny białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan.

Pytania zadaje dziennikarka reżimowej białoruskiej państwowej telewizji ATN: – Teraz polska strona mówi, że stwarzałeś w armii bardzo wiele problemów. W ogóle mówią, że zginąłeś, że już nie istniejesz. Dlaczego tak mówią?

Jej rozmówca odpowiada m.in.: – Żeby zatuszować, że im jeden uciekł. Jedyne, co mogą teraz ze mnie zrobić to najgorszego człowieka, stwierdzić, że stwarzałem problemy w wojsku, i że w ogóle już nie żyję, że to nie jest ten człowiek.

W rozmowie z reżimową dziennikarką powiedział także, że „polscy funkcjonariusze strzelają do migrantów, którzy nielegalnie przekraczają granicę Białorusi z Polską”.

Polskie Ministerstwo Obrony Narodowej na razie nie skomentowało tych słów.

wyborcza.pl

Więcej postów

1 Komentarz

  1. Za dezercję i współpracę z wrogiem powinien być sąd wojskowy i odpowiednia kara.
    Zdrajcy, tchórze i anarchiści w wojsku, muszą mieć świadomość, że ich szkodliwe dla ojczyzny działania spotkają się z odpowiednią konsekwencją prawną.

Komentowanie jest wyłączone.